część 1

23 3 6
                                    

Dwa miesiące później
- Jessica, umowilas mnie już na to spotkanie?
Gerard był wyraźnie zdenerwowany. Szybko podniosłam się z krzesła i weszłam do jego biura.
- tak panie Way, jest dzisiaj o godzinie 10.
- świetnie. Przygotuj wszystkie potrzebne dokumenty i połóż mi je na biurko - zrobił krótką pauze - i przebierz się.
Zaskoczyło mnie to. Najwyraźniej nie podobał mu się mój strój do pracy. Spojrzałam w lustro i przyjzalam się mojej białej koszuli i eleganckiej spódnicy.
- c-cos nie tak z moim wyglądem? Bałam się odpowiedzi. Nie chciałam być krytykowana przez szefa.
- tak. Rozpnij trochę ta koszule i kupuj krótsze spódnice. Z tego co wiem, masz dwadzieścia lat, a nie czterdzieści.
- j-ja.. dobrze.
Zranił mnie tym. Nie sądziłam że ubieram się jak staruszka. Moje stroje były proste, nie odslanialy dużo, jednak byłam pewna że tak właśnie powinna wyglądać sekretarka poważnego biznesmena. Mimo tego, będę ubierać się tak, jak mój szef sobie tego życzy.
W czasie przerwy śniadaniowej wróciłam do domu, ubralam krótsza spódnice, rozpielam koszule, zrobiłam mocniejszy makijaż i ubralam wyższe buty. Wyglądam wtedy naprawdę sexy i miałam nadzieję, że podobam się Gerardowi.
Wróciłam do pracy o 9.50 i szef już na mnie czekał w gabinecie.
- co tak długo? Oni tu niedługo będą, więc się zachowuj przyzwoicie.
- tak, szefie.
Punktualnie o 10 dostałam telefon z recepcji, że goście już przybyli. Po chwili do pokoju weszła średniego wzrostu blondynka, ubrana w czarną spódnicę, takiego samego koloru wysokie buty i żakiet oraz biała koszule. Był z nią również wysoki mężczyzna z brazowymi włosami, ubrany w garnitur.
- dzień dobry, pani Williams. Proszę wejść, pan Way już państwa oczekuje.
Wstałam i próbując wyglądać jak najbardziej naturalnie, otworzyłam drzwi do gabinetu.
Spotkanie trwało godzinę i blondynka wyszła z gabinetu bardzo zdenerwowana. Kusilo mnie, żeby zapytać Gerarda O co chodzi, jednak wiedziałam że nic by to nie dało i pewnie jeszcze bardziej bym go zdenerwowala. Ciekawosc jednak wzięła nade mną górę i już po chwili byłam w jego gabiniecie z filiżanką kawy.
- panie Way, przyniosłam..
- wyjdź! - krzyknal.
Prawie wypuściłam z ręki filiżankę. Był wściekły. Siedział przy biurku z głową oparta na rękach i chyba płakał. Nigdy wcześniej nie widziałam go w takim stanie. Wyglądał na załamanego. Opuściłam pokój i wróciłam na swoje stanowisko.
Dziesięć minut przed końcem pracy, Gerard wszedł do pomieszczenia.
- za godzinę mamy samolot do Paryża. Bądź gotowa. Zostajemy tam ma weekend.
Byłam zszokowana. Miałam już plany na ten weekend. Chciałam coś powiedzieć, ale czerwonowlosy wrócił do swojego gabinetu trzaskajac drzwiami.
Odwołałam wszystkie plany i godzinę później byłam z szefem na lotnisku.
***
Wróciłam w środę wieczorem. Nasz pobyt w Paryżu przedłużył się o 3 dni. Nie byłam pewna, czy Gerard może tak robić, jednak nie chciałam go bardziej denerwować. Przez cały czas był wściekły i wyglądał jakby go coś bardzo martwilo.

W czwartek byłam znowu w pracy. Nioslam filiżankę z kawą do szefa, kiedy on nagle pojawił się w drzwiach i wytracil mi ja z ręki. Cała jej zawartość wylala mi się ja nowa sukienkę, a resztki porcelany wbiły mi się w stopy.
- nie chcę tej jebanej kawy!
Krzyknął, po czym zamknął drzwi, przy okazji uderzając mnie nimi w nos. Bardzo mnie wszystko bolało. Oparzenia od kawy, porcelana wbita w moje nogi i nos, który jak podejrzewałam, był złamany.
Do tego bolało mnie serce. Przez te dwa miesiace zdazylam się w nim zakochać. Był naprawdę wspaniałym człowiekiem. Nie ziemskim mężczyzną.
Usiadłam na krześle i robiłam wszystko, żeby tylko powstrzymać łzy. Nie chciałam płakać. Nie tutaj.
- pani Walker.. - usłyszałam niski głos Gerarda - przepraszam panią. Nie powiniem się na pani wyzywać. Chodźmy do łazienki, pomogę pani oparzec rany.
Nie mogłam w to uwierzyć. Gerard zobaczył swój błąd. Byłam szczęśliwa i moje rany nie bolały tak jak wcześniej.
Byliśmy w toalecie i szef właśnie nastawial mi noś jego twarz była tak blisko. Miałam ochotę go pocałować, a później powoli rozpinac guziki jego koszuli i podziwiać jego umiejniony brzuch. Na jego twarzy dostrzegłam również to samo zmartwienie co wcześniej.
Poczułam że muszę się dowiedzieć co sie stało na tym spotkaniu.
- panie Way..
- Gerard.
- słucham?
- mów do mnie Gerard.
- dobrze więc.. Gerard. Chciałam się zapytać czy coś złego się wydarzyło na spotkaniu w piątek?
- oh.. Jessica. Wydarzyły się straszne rzeczy. Firma z która mieliśmy kontrakt odmówiła dalszej współpracy ponieważ "nie widzą dla nas przyszlosci", a do tego poklocilem się z jej właścicielka, która rozwiązała naszą współpracę natychmiast i moja firma zbankrutuje za kilka dni. To znaczy że ty i inni pracownicy, oczywiście ja też, stracimy pracę. Próbowałem coś załatwić w Paryżu w ostatni weekend, jednak nic to nie dało.

Nie spodziewałam się takiej otwartości z jego strony. Jednocześnie byłam zszokowana moja.. nasza bliską przyszłością. Nie będę miała pracy i prawdopodobnie już nigdy nie zobaczę Gerarda Waya.
- damy radę.
- my? - był wyraźnie zszokowany moimi słowami.
- tak, my. Razem.
Chciałam dodać mu tymi słowami otuchy i udało mi się, ponieważ Gerard się uśmiechnął.

Three Cheers for Sweet RevengeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz