ROZDZAŁ 1 Początek

31 6 1
                                    


Gdy stałam przed lustrem, oglądając się mojej sylwetce moja pierwsza myśl. 

Viktoria przytyłaś brzuch ci odstaję 

Byłam ubrana w sukienkę obcisłą szykowałam się właśnie na bankier. Moi rodzice robili ten mało śmieszny teatrzyk, moje długie włosy o kolorze mlecznej czekolady były aż do pasa były cienki nie lubiłam ich trzeba było używać dużo odżywek do nich żeby wyglądały na ,, zdrowe''. 

Spojrzałam jeszcze raz na sukienkę opinającą moje ciało już zignorowałam to jak mój brzuch wygląda. Była długa aż do samej ziemi, w kolorze czarnym. do tego włożyłam cholerne niewygodne czarne szpilki. Mój makijaż robiła mi makijażystka, podkreśliła rysy mojej twarzy i optycznie uwydatniła koście policzkowe. Na moich powiekach pobłyskiwał złoty cień, kształt oka podkreślał czarny eye-liner, a rzęsy miałam mocno wytuszowane i do tego była jasna szminka na moich ustach. 

Usłyszałam krzyki mamy żebym już schodziła, wychodząc złapałam czarny płaszcz i tego samego koloru kopertówkę, do której wrzuciłam telefon, jakąś mgiełkę od Victorii Secret i paczkę papierosów. Następnie opuściłam  mój pokój.

Moja matka stała koło ojca była ubrana w przylegającą złotą sukienkę odkrywającą jej chude ramiona, a obok stał ojciec, który miał na sobie ładnie skrojony garnitur.

- O już jesteś, to dobrze już musimy się zbierać. Bo nie możemy się spóźnić- Powiedziała moja matka zakładając również płaszcz w takim samym kolorze co mój był. Gdy wychodziliśmy z domu, ojciec złapał mnie delikatnie za nadgarstek i powiedział

-Twoja kochana matka zaprosiła Parkerów, czyli będzie Luke zachowuj się i nie daj się sprowokować proszę to jest ważna okazja na połączenie firm- Powiedział a następnie mnie przytulił, on jedyny wiedział że nienawidziłam Luka tego idioty przez niego codziennie musiałam się uczyć żeby być najlepsza. Cały czas się kłóciliśmy. Gdy dotarło do mnie kiwnęłam głową a następnie wyszłam z domu 

                                                                                             ***

Droga do bankietu zajęła nam ponad dwadzieścia minut, kiedy tam dojechaliśmy miałam ochotę natychmiast zawrócić. Wszędzie stały drogie auta, wielką posiadłość oświetlały lampy i pochodnie, ludzie wchodzili już do środka zrobiliśmy co oni.

Gdy weszliśmy zauważyłam sporo kelnerów w elegancikach strojach krążyli wokół złotymi tacami, a cały domu wypełniał gwar rozmów i śmiech. Przy okrągłym stole grała orkiestra jakąś smętną melodie. Po kilku minutach usiadłam koło rodziców i mi powiedzieli że idą przemowę mówić, gdy weszli na scene usiedli Parkerzy którzy się przywitali a ja kiwnęłam głową Luke nawet nie powiedział cześć to i ja się nie odzywałam, po kilku minutach wrócili a ludzie bili brawo dla moich rodziców nawet nie wiem za co bo ich nie słuchałam. Każdy coś nakładał jakieś sałatki czy coś takiego.

-Viktorio zjesz coś?- Zapytał się z troską ojciec- Nic dziś nie jadłaś- Nie mogłam nic zjeść bo bym musiała to zwracać, nie lubiłam marnować jedzenia więc wolałam nic nie jeść

- Jadłam w domu, nie jestem głodna- Powiedziałam oschle, nie lubiłam gdy ktoś zwracał uwagę na mnie i poza tym nie czułam się pewnie w tej sukience. Popatrzał się ojciec z troską

- Nie widziałem ale zmniejsza tym musisz coś  zjeść - Przewróciłam oczami wiedziałam że będę zaraz musiała iść do łazienki i zwymiotować nałożyłam sobie trochę sałatki i zaczęłam ją jeść, gdy ją skończyłam chciałam już powiedzieć im że idę do łazienki tylko jakiś cholerny kelner podał mi tort i też musiałam zjeść.

-Przepraszam was muszę iść do łazienki - Powiedziałam i poszłam w stronę łazienek weszłam do kabiny upewniając się że nikogo nie było i zaczęłam wymiotować, gdy skończyłam wyjęłam gumy do żucia i wytarłam sobie usta przy okazji poprawiając sobie usta, i wtedy wszedł on

- Wymiotowałaś, słyszałem to- Powiedział Luk był ubrany w garnitur a jego brązowe włosy były wszędzie, patrzałam się na niego on nie mógł wiedzieć że wymiotuje bo chce być chuda o nie on nie może wiedzieć będzie się ze mnie śmiać 

- Nie prawda, jem normalnie i nie potrzebuje wymiotować. Masz racje w tym momencie wymiotowałam ale ze stresu po prostu to jest reakcja na stres 

- Oj przestań pierdolić Viktoria! To jest nie prawda, ty mi po prostu znikasz...- Ból w oczach Luka odbiera mi mowę 

- Mówię prawdę- Powiedziałam pewnie, pewnym momencie zaczął dzwonić mój telefon to był Nathaniel mój najlepszy przyjaciel przy okazji organizował wyścigi a ja brałam udział przy okazji ale czasem 

- Halo Nathaniel coś nie stało?- Powiedziałam a Nathaniel się zaśmiał 

- Co ma się niby stać mi, dobra Mordo jestem przed tym chujowym lokalem tak zwanym wypierdalaj mi z stamtąd bo nie będę długo na ciebie czekać bierzesz dziś udział wyścigu. Więc wypierdalaj 

- Ah co za miłe powitanie ale ty musisz stąd wypierdalać bo w tym momencie rozmawiam z Lukiem i nie mam jak z stąd wydostać więc odwołaj to co miałeś w planach- Powiedziałam a Nathaniel jedynie westchnął

- Rozmawiałem z twoim ojcem możesz jechać, elo ci frajerze- I się rozłączył pisnęłam ze szczęścia i zaczęłam iść w stronę wyjścia Luk nie wiedział co robię

- Eeee ja idę z tobą nie będę siedzieć tu sam- Powiedział, wiedziałam że nie pozwoli on mi iść

- Chodź frajerze

- Nie nazywaj mnie tak!

- Mhhh 

-Gdzie idziemy

- Jedziemy na wyścig














NiezniszczalniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz