25

104 4 7
                                    

*Tsuyoshi*

Nie chciałem zostawiać Ryuu samego na zbyt długi czas, bo jednak jest mocno osłabiony i ciężko mu będzie się bronić. W miarę szybko dostałem się do miasta i odnalazłem jego dom, który dobrze znałem przez to iż trochę czasu obserwowałem chłopaka. 

-Miejmy nadzieje, że nikogo tu nie ma. - warknąłem cicho podchodząc bliżej domu.

Sprawnie dostałem się na teren posiadłości, dosłownie włamałem się do środka budynku, odnalazłem jego pokój, w którym się zatrzymałem. Rozejrzałem się dookoła czując zapach człowieka i o dziwo nie był to zapach jego dziadka. Postanowiłem to jednak zignorować, złapałem za jakąś większą torbę, która leżała na szafie, wsadziłem do niej jak najwięcej ubrań i innych potrzebnych mu rzeczy, a na samym końcu chwyciłem jakiegoś pluszaka, który leżał na jego łóżku.

-Ucieszy się. - wymruczałem uśmiechając się lekko.

Kiedy byłem pewien, że już wszystko co ważne mam sprawnie przedostałem się do kuchni i zajrzałem mu do lodówki chcąc mniej więcej zapoznać się z tym co Ryuu lubi jeść. Zaraz po tym zrobiłem jeszcze rundkę po domu zbierając ważniejsze rzeczy, które pewnie mu się przydadzą po czym szybkim krokiem wyszedłem. Na moje szczęście nikogo nie spotkałem, a ja mogłem się przejść do jakiegoś sklepu, aby zrobić zapas jedzenia i picia. Nie planowałem brać jakoś dużo rzeczy, bo definitywnie z nim tu nie zostanę długo. Chciałem go zabrać w bardziej bezpieczne miejsce, gdzie nikt nie będzie w stanie go znaleźć i zrobić mu jakąkolwiek krzywdę.
W sklepie jednak wyczułem zapach, który panoszył się w pokoju Ryuu. W miarę szybko odnalazłem źródło tego zapachu, był nim chłopaczek w wieku Ryuu. Nagle udało nam się nawiązać kontakt wzrokowy. 

-Masz jakiś problem? - spytał chłopak podchodząc bliżej mnie.

Wyprostowałem się na jego słowa zaciskając mocno pięści. Nie wiem kim był ten typo dla Ryuu, ale wyczuwałem, że jest jakimś zagrożeniem i powinienem szybko go wyeliminować.

-Nie wiesz z kim rozmawiasz. - warknąłem powstrzymując się aby go nie rozszarpać.

-Ty też psie. - powiedział stając zaraz przede mną.

Na jego nieszczęście byłem nieco wyższy od niego i bardziej umięśniony, nawet gdybym był człowiekiem rozwaliłbym go na raz. Uśmiechnąłem się szeroko kładąc dłoń na jego ramieniu.

-Uważaj na słowa człowieku. - powiedziałem rozgrzewając dłoń. - No chyba, że chcesz spłonąć żywcem.

Typ od razu wyrwał się ode mnie.

-Jesteś taki jak Ryuu. - powiedział jakby dopiero łączył kropki. - Ten pożar to Twoja sprawka?

-Chciałbym. - zaśmiałem się. - Był niesamowicie piękny i jakże śmiercionośny dla takich robaków jak Ty. 

To go chyba zdenerwowało, bo przywalił mi z pięści w twarz. Wtedy coś we mnie pękło, poczułem jak łuski przebijają się przez moją skórę, a ciało zaczyna się rozgrzewać. 

-Któregoś dnia wyjdziesz z domu i już do niego nie wrócisz. - powiedziałem oblizując się. - Będziesz mnie błagać, abym zakończył Twoje nędzne życie.

-Możesz pomarzyć gadzie. - warknął.

Złapałem go mocno za ubrania, a następnie z impetem rzuciłem przed siebie. Nie patrząc na to czy to przeżył czy nie skończyłem zakupy i opuściłem sklep próbując się uspokoić. 

-Musze zabrać Ryuu jak najdalej od tego typa. - warknąłem poprawiając torbę na ramieniu. - Nie pozwolę, aby zostawił na nim swój obrzydliwy zapach.

W drodze do domku musiałem przywalić w kilka drzew, żeby chociaż w małym stopniu wyrzucić z siebie złość, która we mnie buzowała.

-Te gadzie! - usłyszałem nagle.

Od razu się odwróciłem, a tam zobaczyłem tego typa. Było po nim widać, że jego lot w sklepie zakończył się bolesnym upadkiem.

-Za mały wpierdol dostałeś? - warknąłem głośno.

-Chce znaleźć Ryuu, a obstawiam, że wiesz gdzie jest. - powiedział podchodząc bliżej.

Ostrożnie położyłem rzeczy na ziemi, aby przypadkiem ich nie zniszczyć.

-Jeśli myślisz, że Ci cokolwiek powiem to jesteś w ogromnym błędzie. 

-Typie współpracuj, polują na niego i chcę zapewnić mu bezpieczeństwo. - powiedział stając przede mną.

-Jesteś człowiekiem, nie zapewnisz mu bezpieczeństwa, zginiesz szybciej od niego. Tylko taki jak on da radę go obronić więc to zadanie należy do mnie. - powiedziałem spokojnie. - Zresztą skoro chcesz go chronić to gdzie byłeś kiedy płonął żywcem? Kiedy błagał o pomoc? Nie było Cię, a nawet gdybyś był nie miałbyś jak mu pomóc, nie przeżyjesz wejścia w ogień. Ja tak i właśnie to zrobiłem, żeby uratować mu życie. 

Chłopak opuścił głowę.

-Po prostu odpuść, zginiesz albo próbując mu pomóc albo przez niego. Jest niestabilny, zabije Cię nawet o tym nie wiedząc. 

-Co nie zmienia faktu iż chce spróbować. - powiedział zaciskając pięści.

-W takim razie powodzenia, bo żeby się do niego dostać wpierw musisz mnie zabić. 

Po tych słowach zmieniłem się w smoka, złapałem go mocno i wzbiłem się razem z nim w powietrzę. Nie planowałem go teraz zabić, chciałem go zabrać gdzieś daleko od domku, w którym był Ryuu.

-Odstaw mnie na ziemię! - wrzasnął.

Kiedy znaleźliśmy się nad jakimś jeziorkiem rzuciłem nim prosto do wody. W momencie w którym wypłynął na powierzchnie warknąłem na niego, a następnie zacząłem wracać do miejsca, w którym zostawiłem wszystkie rzeczy. Tam wróciłem do ludzkiej formy, wziąłem torby i udałem się do domku. W miarę cicho wszedłem do środka, zostawiłem niektóre rzeczy w kuchni po czym udałem się do sypialni. Już chciałem przywitać chłopaka, gdy zauważyłem, że śpi. Odłożyłem torbę na ziemię, spokojnie usiadłem na materacu, delikatnie wziąłem chłopaka bliżej siebie, aby końcowo go usadowić na swoich nogach i do siebie przytulić. 

-Nie pozwolę, żeby jakiś człowiek narażał Cię na niebezpieczeństwo. - wyszeptałem przysuwając się pod ścianę. 

Upewniłem się że znajduje się w naturalnej pozycji i delikatnie go głaszcząc przymknąłem oczy słuchając jego spokojnego oddechu.

Ostatni z rodu [YAOI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz