•||9||•

151 10 1
                                    

*Pov. Erwin*

Skończyłem lekcje o 17²⁵ i od razu udałem się do swojego domu. Gdy tylko przekroczyłem próg domu zamknąłem za sobą drzwi oparłem się o nie i zsunąłem się na podłogę. Siedziałem tak chwilę i rozmyślałem co ja mam zrobić. Czy mam się udać na tą kolację? Czy może nie przyjść i wytłumaczyć to jutro nagłym złym samopoczuciem? Ale z drugiej strony byłoby to bardzo niemiłe, bo ta uprzejma kobieta zaprosiła mnie do siebie i wiem że nawet bym się nie zastanawiał czy przyjść, ale wszystko psuje jej syn. Czemu akurat ten dupek musi być synem tej przemiłej pani?

- Erwin? Co ty robisz?

- Nic mamo.

- Ja już widzę te nic. Co się stało?

- Dostałem zaproszenie na kolację od mamy takiego jednego chłopaka, którego nie lubię i nie wiem czy iść czy nie.

- Nie chcesz iść, bo go nie lubisz?

- Tak.

- Czemu go nie lubisz?

- Bo... on zawsze jest pupilkiem nauczycieli i przez to my często mamy problemy, bo on z przyjemnością na nas donosi.

- A ty pewnie jesteś niewinnym człowiekiem i nic złego nie robisz.

- Oczywiście!

- Twoje zachowanie jest bezsensowne. Znając ciebie nawet nie próbowałeś z nim porozmawiać a może akurat okaże się, że macie sporo wspólnego i to wszystko to zwykłe nie porozumienie. Jeśli tylko to jest powodem przez, który nie chcesz tam iść to..

- Jeszcze... Wydaje mi się, że on nie za bardzo chce żebym tam był.

-  To już gorsza sprawa, ale to jego mama cię zaprosiła, więc może warto iść.

- Jak ma się ubrać?

- I takie nastawienie mi się podoba! Załóż czerwoną koszulę i czarne spodnie do tego ten sygnet, naszyjnik z krzyżem o i jeszcze te buty! Idź się przebrać.

Po tych słowach skierowałem się do łazienki. Ubrałem strój przygotowany przez moją mamę i czegoś mi brakuje. Jest to ładne, bo nie mogę powiedzieć, że nie, ale... Czerwona kredka! Wybiegłem z łazienki i zacząłem ją szukać, ale nigdzie jej nie ma. Durna kredka! Czemu te gówno musi być takie małe? Przeszukałem już cały pokój i nie ma.

- Czego szukasz?- Zapytała Lucy

- Czerwonej kredki do oczu.

- Jest w drugiej szufladzie w biurku.

- Nie ma!

- A jak znajdę to co dostanę?- Powiedziała kobieta po czym podeszła do biurka i wyciągnęła kredkę.- Prosze- Podała mi ją

- Dzięki.

Szybko podkreśliłem linię wodną kredką i wziąłem klucze, i telefon. Po czym wyszedłem z domu i poszedłem do domu Montanhy. Gdy stałem przed drzwiami zacząłem się zastanawiać czy to dobry pomysł, ale koniec końców zapukałem. Otworzyła mi drzwi dziewczyna miej więcej w moim wieku.

- Hej! Ty pewnie jesteś Erwin.- Odezwała się

- Tak.

- To świetnie! Jestem Hannah siostra Gregorego i Marco.

- Marco?

- A to Gregory ci nie mówił, że ma brata? Co z niego za przyjaciel.

- Właściwie to...

- Hannah! Może zaprosisz Erwina do środka a nie w progu rozmawiacie?

- Dobrze mamo! Sorry zapomniałam cię wpuścić do środka. Wchodź.

- Dzień dobry.

- Witaj chłopcze cieszę się, że przyszedłeś. Siadajcie do stołu zrobiłam kolację. Po tych słowach wszyscy usiedli.

- Kim ty tak w ogóle jesteś?- Zapytał Marco.

- Erwin Knuckles.

- O kurwa ten Erwin Knuckles? Cała szkoła o tobie mówi!- Powiedział Marco.

- Ta to ten głąb, który ciągle pakuje się w tarapaty.- Stwierdził Gregory

- Nie prawda!

- Dzieci!

- A słyszeliście o tej bandzie gówniarzy, którzy napadają na banki?- Odezwał się starszy mężczyzna a mi zrobiło się słabo.

- Nie tato.

- Ciągle tylko na komendzie słychać o nich. Niestety nie wiadomo kim oni są, więc nie możemy ich znaleźć, ale prędzej czy później dowiem się kto to.

- Jest pan policjantem?- Zapytałem nie pewnie

- Tak i mam nadzieję, że któreś z moich dzieci także będą służyć temu miastu.

- Ojcze przecież dobrze wiesz, że ja i Hannah chcemy w przyszłości iść w twoje ślady.- Powiedział Gregory

- No tak i wciąż mam nadzieję, że Marco się opamięta i też będzie służył w policji.

- Prędzej zobaczysz mnie za kratkami.- Odpowiedział chłopak tak cicho, że tylko ja mogłem to usłyszeć.

- Też lubisz tą adrenalinę?- Zapytałem równie cicho

- Tak.

- Powiedz mi kto jeszcze stąd wie co robię?

- Tylko ja i Gregory.

- A Hannah?

- Nie wie i lepiej, żeby tak zostało.

- Czemu?

- Jest straszną plotkarą i zapewne gdyby wiedziała to od razu powiedziałaby ojcu. Więc nie mów jej o tym.

- Dzięki za radę.

Chwilę jeszcze siedzieliśmy w kuchni. Dokładnie do czasu aż wszyscy się nie najadli a później Hannah zaproponowała żebyśmy poszli na górę do niej do pokoju i zagrali w jakąś grę. Wszyscy się zgodziliśmy, więc chwilę później byliśmy już u dziewczyny i siedzieliśmy po turecku na dywanie.

- Zagrajmy w chowanego.- Zaproponowała dziewczyna.

- Weź to jest nudne.

- Nie, bo zrobimy tak, że osoba, która szuka będzie miała zawiązane oczy i dodatkowo zakręcimy nią parę razy.

- No nie wiem.

- Chociaż raz zagrajmy.

- Raz możemy.- Powiedziałem

- Ok to ty szukasz!

- Czemu ja?- Zapytałem, ale nie dostałem odpowiedzi. Zawiązali mi oczy i zakręcili mną parę razy zacząłem szukać i przy tym starałem się nie przewrócić. Usłyszałem coś, więc podszedłem tak i dotknąłem kogoś.- Znalazłem chyba Hannah.- Powiedziałem nie pewnie.

- Kurde.- Powiedziała dziewczyna.- Teraz tylko Gregory i Marco ci zostali.

Szukałam dalej ale nie mogłem nikogo znaleźć przez dobre 15 minut. Miałem już się poddać ale postanowiłam że jeszcze trochę poszukam. Zacząłem iść w nieznanym kierunku, lecz nagle usłyszałem, że ktoś się poruszył więc zmieniłem kierunek i poszedłem w jego stronę. Nagle potknąłem się o coś i poleciałem do przodu wpadłem na kogoś i razem polecieliśmy na podłogę. Podniosłem szybko głowę i odwiązałem sobie oczy i zobaczyłem, że pode mną jest Gregory. Nasze twarze były bardzo blisko siebie dzięki czemu dobrze widziałem zdziwienie w czekoladowych oczach bruneta. Przestraszyłem się i pośpiesznie zszedłem z niego po czym podałem mu rękę by pomóc mu wstać. On przyjął ją chwilę później staliśmy już naprzeciwko siebie. Nikt się nie odzywał, więc powiedziałem, że muszę już iść.
------------------
Mam już część 10 napisaną, więc jutro dodam.

5city schoolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz