*Pov. Erwin*
Skończyłem lekcje o 17²⁵ i od razu udałem się do swojego domu. Gdy tylko przekroczyłem próg domu zamknąłem za sobą drzwi oparłem się o nie i zsunąłem się na podłogę. Siedziałem tak chwilę i rozmyślałem co ja mam zrobić. Czy mam się udać na tą kolację? Czy może nie przyjść i wytłumaczyć to jutro nagłym złym samopoczuciem? Ale z drugiej strony byłoby to bardzo niemiłe, bo ta uprzejma kobieta zaprosiła mnie do siebie i wiem że nawet bym się nie zastanawiał czy przyjść, ale wszystko psuje jej syn. Czemu akurat ten dupek musi być synem tej przemiłej pani?
- Erwin? Co ty robisz?
- Nic mamo.
- Ja już widzę te nic. Co się stało?
- Dostałem zaproszenie na kolację od mamy takiego jednego chłopaka, którego nie lubię i nie wiem czy iść czy nie.
- Nie chcesz iść, bo go nie lubisz?
- Tak.
- Czemu go nie lubisz?
- Bo... on zawsze jest pupilkiem nauczycieli i przez to my często mamy problemy, bo on z przyjemnością na nas donosi.
- A ty pewnie jesteś niewinnym człowiekiem i nic złego nie robisz.
- Oczywiście!
- Twoje zachowanie jest bezsensowne. Znając ciebie nawet nie próbowałeś z nim porozmawiać a może akurat okaże się, że macie sporo wspólnego i to wszystko to zwykłe nie porozumienie. Jeśli tylko to jest powodem przez, który nie chcesz tam iść to..
- Jeszcze... Wydaje mi się, że on nie za bardzo chce żebym tam był.
- To już gorsza sprawa, ale to jego mama cię zaprosiła, więc może warto iść.
- Jak ma się ubrać?
- I takie nastawienie mi się podoba! Załóż czerwoną koszulę i czarne spodnie do tego ten sygnet, naszyjnik z krzyżem o i jeszcze te buty! Idź się przebrać.
Po tych słowach skierowałem się do łazienki. Ubrałem strój przygotowany przez moją mamę i czegoś mi brakuje. Jest to ładne, bo nie mogę powiedzieć, że nie, ale... Czerwona kredka! Wybiegłem z łazienki i zacząłem ją szukać, ale nigdzie jej nie ma. Durna kredka! Czemu te gówno musi być takie małe? Przeszukałem już cały pokój i nie ma.
- Czego szukasz?- Zapytała Lucy
- Czerwonej kredki do oczu.
- Jest w drugiej szufladzie w biurku.
- Nie ma!
- A jak znajdę to co dostanę?- Powiedziała kobieta po czym podeszła do biurka i wyciągnęła kredkę.- Prosze- Podała mi ją
- Dzięki.
Szybko podkreśliłem linię wodną kredką i wziąłem klucze, i telefon. Po czym wyszedłem z domu i poszedłem do domu Montanhy. Gdy stałem przed drzwiami zacząłem się zastanawiać czy to dobry pomysł, ale koniec końców zapukałem. Otworzyła mi drzwi dziewczyna miej więcej w moim wieku.
- Hej! Ty pewnie jesteś Erwin.- Odezwała się
- Tak.
- To świetnie! Jestem Hannah siostra Gregorego i Marco.
- Marco?
- A to Gregory ci nie mówił, że ma brata? Co z niego za przyjaciel.
- Właściwie to...
- Hannah! Może zaprosisz Erwina do środka a nie w progu rozmawiacie?
- Dobrze mamo! Sorry zapomniałam cię wpuścić do środka. Wchodź.
- Dzień dobry.
- Witaj chłopcze cieszę się, że przyszedłeś. Siadajcie do stołu zrobiłam kolację. Po tych słowach wszyscy usiedli.
- Kim ty tak w ogóle jesteś?- Zapytał Marco.
- Erwin Knuckles.
- O kurwa ten Erwin Knuckles? Cała szkoła o tobie mówi!- Powiedział Marco.
- Ta to ten głąb, który ciągle pakuje się w tarapaty.- Stwierdził Gregory
- Nie prawda!
- Dzieci!
- A słyszeliście o tej bandzie gówniarzy, którzy napadają na banki?- Odezwał się starszy mężczyzna a mi zrobiło się słabo.
- Nie tato.
- Ciągle tylko na komendzie słychać o nich. Niestety nie wiadomo kim oni są, więc nie możemy ich znaleźć, ale prędzej czy później dowiem się kto to.
- Jest pan policjantem?- Zapytałem nie pewnie
- Tak i mam nadzieję, że któreś z moich dzieci także będą służyć temu miastu.
- Ojcze przecież dobrze wiesz, że ja i Hannah chcemy w przyszłości iść w twoje ślady.- Powiedział Gregory
- No tak i wciąż mam nadzieję, że Marco się opamięta i też będzie służył w policji.
- Prędzej zobaczysz mnie za kratkami.- Odpowiedział chłopak tak cicho, że tylko ja mogłem to usłyszeć.
- Też lubisz tą adrenalinę?- Zapytałem równie cicho
- Tak.
- Powiedz mi kto jeszcze stąd wie co robię?
- Tylko ja i Gregory.
- A Hannah?
- Nie wie i lepiej, żeby tak zostało.
- Czemu?
- Jest straszną plotkarą i zapewne gdyby wiedziała to od razu powiedziałaby ojcu. Więc nie mów jej o tym.
- Dzięki za radę.
Chwilę jeszcze siedzieliśmy w kuchni. Dokładnie do czasu aż wszyscy się nie najadli a później Hannah zaproponowała żebyśmy poszli na górę do niej do pokoju i zagrali w jakąś grę. Wszyscy się zgodziliśmy, więc chwilę później byliśmy już u dziewczyny i siedzieliśmy po turecku na dywanie.
- Zagrajmy w chowanego.- Zaproponowała dziewczyna.
- Weź to jest nudne.
- Nie, bo zrobimy tak, że osoba, która szuka będzie miała zawiązane oczy i dodatkowo zakręcimy nią parę razy.
- No nie wiem.
- Chociaż raz zagrajmy.
- Raz możemy.- Powiedziałem
- Ok to ty szukasz!
- Czemu ja?- Zapytałem, ale nie dostałem odpowiedzi. Zawiązali mi oczy i zakręcili mną parę razy zacząłem szukać i przy tym starałem się nie przewrócić. Usłyszałem coś, więc podszedłem tak i dotknąłem kogoś.- Znalazłem chyba Hannah.- Powiedziałem nie pewnie.
- Kurde.- Powiedziała dziewczyna.- Teraz tylko Gregory i Marco ci zostali.
Szukałam dalej ale nie mogłem nikogo znaleźć przez dobre 15 minut. Miałem już się poddać ale postanowiłam że jeszcze trochę poszukam. Zacząłem iść w nieznanym kierunku, lecz nagle usłyszałem, że ktoś się poruszył więc zmieniłem kierunek i poszedłem w jego stronę. Nagle potknąłem się o coś i poleciałem do przodu wpadłem na kogoś i razem polecieliśmy na podłogę. Podniosłem szybko głowę i odwiązałem sobie oczy i zobaczyłem, że pode mną jest Gregory. Nasze twarze były bardzo blisko siebie dzięki czemu dobrze widziałem zdziwienie w czekoladowych oczach bruneta. Przestraszyłem się i pośpiesznie zszedłem z niego po czym podałem mu rękę by pomóc mu wstać. On przyjął ją chwilę później staliśmy już naprzeciwko siebie. Nikt się nie odzywał, więc powiedziałem, że muszę już iść.
------------------
Mam już część 10 napisaną, więc jutro dodam.
CZYTASZ
5city school
Novela JuvenilW pewnym mieście jest grupa nastolatków, która zaczęła wkraczać w świat przestępczy. W szkole usiłują zachować pozory i udają w miarę dobrych uczniów, lecz każdy oprócz nauczycieli dobrze wie co ta grupa robi. Mimo tego co robią starają się żyć norm...