Prolog

35 5 3
                                    

Photograph - Ed Sheeran

- Nie kocham cię.

  Nigdy nie sądziłam, że jakaś informacja może tak we mnie uderzyć jak ta. Moje oczy momentalnie się otwierają, a oddech więźnie mi w gardle. Przed sobą widzę te miłe i te gorsze chwile, które myślałam, że przetrwamy, ale jednak się myliłam. Nie udało się, a z tymi słowami ostatnie trzy lata przestały się liczyć.

  Schodzę z jego kolan, a moje policzki są mokre. Ocieram palcami okolicę pod oczami, a na opuszkach zostają mi czarne drobiny tuszu do rzęs. Dłonie mi drżą, a myśli dosłownie wariują. Co ja zrobiłam nie tak? Czy to moja wina? Czy to ja go odrzuciłam jako pierwsza?

  - Ale jak? Przecież przeżyliśmy tyle i to ma być tak po prostu koniec? Nie zamierzasz walczyć o nasz związek? - dopytuje chwiejnym tonem, podciągając nosem. Muszę wyglądać żałośnie.

  - Ale nas już nie ma. Mam dość twoich humorków. Nie jestem twoim popychadłem i nie chcę do końca życia usługiwać tobie. A podasz mi to? A bo mi się nie chce. Nawet nie masz pojęcia co czułem będąc tutaj z tobą tyle czasu. - Jego oczy przypominają szklanki, jednak nie pozwala sobie na łzy. Siedzi twardo na kanapie z założonymi dłońmi i wpatruje się we mnie. To już nie jest mój Paul, tylko obcy facet, który po prostu dużo wie o mnie. O wiele za dużo.

  - Przecież odbyliśmy tyle rozmów i szukaliśmy rozwiązań... - zaczynam, jednak on mi przerywa.

  - Już wiem, że problem tkwi w tobie. Nie we mnie. W tobie. Siedzisz całymi dniami w mieszkaniu przez telewizorem, albo komputerem. Nie masz znajomych, zrobiłaś się aspołeczna i w dodatku jesz za dużo słodyczy. Spójrz co z siebie zrobiłaś. Nie chcę już z tobą być. Poza tym czytanie książek to nuda. Ty jesteś nudna. Nie masz żadnych perspektyw.

  I to jest właśnie moment, w którym nie wytrzymuje i wstaję. Robię kilka kroków i zamykam się w łazience. Targają mną spazmy szlochu i brak mi powietrza. Czy ja naprawdę się taka zrobiłam? Dlaczego tak zaufana osoba tak mnie krzywdzi? Przecież staram się... ale to chyba nie wystarcza.  To jest po prostu nie możliwe.

  Tracę pół rolki papieru na łzy i poprawienie wyglądu mojej twarzy choć w jakimś stopniu. Prawy rękaw beżowej bluzy i tak mam już cały zasmarkany.

  Cholera, nie mam pojęcia co zrobić. Boję się wyjść z mojej bezpiecznej przestrzeni i zderzyć się z brutalną rzeczywistością. Co on mi jeszcze powie, żeby mnie dobić? Gdzie ja mam pójść? Co ja mam zrobić?

  Przemywam twarz chłodną wodą z kranu, a następnie spoglądam w lustro. Zdecydowanie wyglądam żałośnie. Co się ze mną stało?

  Mam tyle cholernych pytań, ale żadnej odpowiedzi. To wszystko co się dzieje teraz to jakiś pierdolony dramat.

  Trzy jebane słowa wystarczyły, aby rozbić mnie już do końca.

  Gdy zbieram się w sobie wychodzę z łazienki i dostrzegam Paula, który z szafy wyciąga zapakowane już walizki. Otwieram oczy szerszej, bo tego kompletnie się nie spodziewałam. Nie wiedziałam, że wcześniej się spakował. Czyli musiał to wszystko planować.

  Ostatnie trzy dni spędziłam u moich rodziców, bo zwyczajnie chciałam odpocząć od Paula i tej przytłaczającej codzienności. Ostatnio kłóciliśmy się zbyt wiele, a mnie dopadła jeszcze choroba przez którą zostałam odcięta na następne kilka dni. Nie byłam w stanie wstać z łóżka i nalać sobie wody. Niestety mój, chyba ex, nie chciał mi w żaden sposób pomóc i ta sytuacja udowodniła mi, że pomiędzy nami nie jest już tak kolorowo.

  - Naprawdę? - pytam, a ręce zakładam na klatce piersiowej.

  - Możesz tu zostać, albo...

  - Dzwoń do właściciela. Teraz. Koniec nas. Koniec mieszkania. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Jesteś niedojrzałym dzieciakiem, który woli mieszkać z rodzicami, bo jest mu zwyczajnie wygodniej. Hitem jest to, że nie wiedziałeś o rachunkach... więcej zarabiasz to przepierdalasz i wielkie zero na koncie masz. W sumie to jesteś jebanym zerem - kwituje ze złością, która rośnie we mnie z każdą sekundą.

  Z głośnym westchnieniem wyciąga telefon z kieszeni spodni, a ja mijam go i idę się pakować. W duchu oddycham z ulgą, bo chociaż mam auto i do niego dam moje rzeczy. Mam nadzieję, że się zmieszczę z tym wszystkim co nagromadziłam przez czas wspólnego mieszkania.

  Nie mijają trzy minuty, gdy słyszę, że sprawa jest załatwiona, a drzwi zamykają się z trzaskiem. Ponownie wybucham płaczem.

Our Wonderland Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz