Rozdział 4

5 1 0
                                    

*James Bay - Us*
*Miley Cyrus - Flowers*
* One Direction - Over Again*

Przecieram twarz, wzdychając głośno. Moja głowa dziś dosłownie paruje od myślenia, a zdołałam wyskrobać ledwo dwie strony. Nawet nie wiem do końca o czym chcę pisać i jaki mam zamiar. Ostatnia moja powieść to romans, który zdążył się obić szerokim echem. Nie oczekiwałam tego, ale media zrobiły swoje. Wtedy pisałam z serca i teraz też powinnam, ale chyba już nie wiem co odczuwać. Trudno mi się na czymkolwiek skupić. Mam okropny problem z wykreowaniem bohaterów, którzy zawładnęliby sercami czytelników. Jak ja mam to zrobić?

  - Przeszkadzam? - Babcia Peggy wychyla się zza futryny, a ja kręcę głową, odkładając laptop na bok. Uprzednio przymykam jego klapę.

  - Nie, coś się stało? - dopytuję, dostrzegając jej zmartwioną minę. Buzię ma bledszą, a usta wyschnięte. Jej dłoń dłoń, którą podtrzymuje się lekko drży na drzwiach.

  - Chciałabyś pojechać ze mną na cmentarz posprzątać?

  Po tych słowach jej twarz zostaje niemal zalana bólem, a w oczach stają łzy. Wstaje z miejsca i niemal odrazu ją obejmuję. Daję jej tą chwilę, aby się uspokoiła, a następnie mówię, aby się zebrała i możemy jechać.

  Pomijam tutaj makijaż, a jedynie zmieniam dres na ciemne dżinsy i brązowy golfik. Włosy spinam w niskiego koczka i gotowa schodzę na dół, aby pomóc babci z reklamówkami, w których znajdują się rzeczy do ogarnięcia liści i ziemi z pomnika. Odczuwam pewnego rodzaju pustkę, gdy na to patrzę, ale staram się tego nie ukazywać, bo babcia zbyt dobrze mnie zna.

  Gdy zajmujemy miejsca w samochodzie odpalam silnik i włączam ogrzewanie, bo pomimo słońca jest chłodno jak poprzednio. Odczuwam, że coś jest nie tak, ale nic nie mówię i ruszam z podjazdu. Odnoszę wrażenie, że coś mi klekocze i w duchu się modlę, abyśmy zdołały dojechać i wrócić. Jutro się tym zajmę. Zadzwonię do jakiegoś mechanika i poproszę, aby to sprawdził.

  Przez całe dwadzieścia minut siedzę jak na szpilach, ale oddycham z ulgą, gdy parkuję pod bramą cmentarza. Zabieram potrzebne narzędzia z bagażnika i idę za starszą kobietą w dobrze znane mi miejsce, niestety. Niedługo mija osiem lat, a pustka jest nadal ta sama. Teoretycznie rany się goją, ale nie takie.

  Nie mam pojęcia jak, ale czas strasznie szybko mija, bo słońce zmienia swoje kolory w odcienia pomarańczy i fioletu, a babcia wygląda jakby nie chciała stąd jechać. Dokładnie czyści pomnik i zdjęcie swojego męża, a kawałki mojego serca nie potrafią się zjednoczyć w całość.
 
  Czuję wibracje w kieszeni płaszcza dlatego wyjmuję komórkę i wzdycham na kolejną zbędną wiadomość od tego kretyna. Zgaduje, że to on. Jak jeszcze siedziałam w Nowym Jorku to zablokowałam łącznie siedem numerów, a ten jest ósmy. Nie wiem kiedy zrezygnuje z tych durnych wiadomości. Mam ich dość, bo już dawno udało mi się wyleczyć z tych wszystkich uczuć i w najbliższych miesiącach nie planuje żadnego związku, ba nawet spotkania na osobności z jakimkolwiek facetem, który odczuwa pociąg do mojej osoby. Nie ma nawet takiej mowy.

  Od: Nieznany
  Możemy porozmawiać? Tęsknię za tobą. Nie widzę życia bez ciebie.

  Po odczytaniu tych bredni chowam urządzenie z powrotem do kieszeni i zabieram się za zbieranie tego co musimy wziąć ze sobą z powrotem. Na koniec modlę się i naprawdę mam nadzieję, że dziadek jest w najlepszym miejscu jakie istnieje. Wierzę w Boga, ale nie chodzę do kościoła. Po prostu nie odczuwam takiej potrzeby i nikt mnie nawet nie zmusi. Babcia natomiast każdy dzień jaki może to idzie i spędza tam czas, choć teraz jak przyjechałam to siedzi w domu i zagaja mnie do rozmowy.

  - Może jak znajdę wolną chwilę to przyjechałabyś do mnie? Pokazałabym ci miasto i zabrała na naprawdę dobre jedzenie. Co ty na to? - pytam, a babcia przeczy. - Ale dlaczego?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 06, 2024 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Our Wonderland Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz