Reactivation of the old team

9 5 1
                                    

*STYCZEŃ*

– Cieszę się, że zgodziliście się przyjść – powiedziałam lekko poddenerwowana, czując, że serce bije mi szybciej.

– Zależy mi bardzo, abyście byli tu wszyscy, więc gdzie jest Mike? – spytałam, a mój głos lekko się łamał. – Nie wyobrażam sobie tego spotkania bez niego.

– Spóźni się – odpowiedziała zimno Rachel, jej spojrzenie było pełne rezerwy. – Miał coś ważnego do załatwienia.

– To czego od nas chciałaś? – dodał Tom, krzyżując ręce na piersi. – Nie mamy całego dnia.

Spojrzałam w stronę Toma i ze stresu zaczęłam gwałtownie bawić się moimi dłońmi. Westchnęłam i spojrzałam w dół, próbując zebrać myśli.

– Wiem, że śmierć Sama odbiła się na nas dosyć mocno – zaczęłam, a mój głos drżał. – Ale nie możemy żyć wiecznie przeszłością. Pomimo trudności, trzeba iść dalej – próbowałam nie okazywać smutku i słabo uśmiechnęłam się.

– Dlatego myślę nad reaktywacją naszej grupy, żebyśmy znowu mogli spotykać się codziennie – powiedziałam, a kilka łez poleciało z moich oczu. – Chcę, żebyśmy znowu byli blisko, tak jak kiedyś.

– I myślę, że... – Sam odszedł, a ty chcesz udawać, jakby nic się nie stało? Chcesz to obrócić w niepamięć?! – głos Mike'a z tyłu przerwał moje zdanie.

Obróciłam się i spojrzałam na chłopaka, który ewidentnie nie miał zamiaru reaktywować naszej ekipy. Jego twarz była pełna gniewu i bólu.

– Mike, ja też to bardzo przeżywam. Sam był moim jedynym bratem, jakiego miałam, ale nie możemy wiecznie żyć przeszłością – rzekłam, próbując zachować spokój.

– Ale to nie oznacza, że możemy sobie tak po prostu o nim zapomnieć i żyć, jakby się nigdy nie wydarzyło! – krzyknął, a w jego oczach pojawiły się łzy. – To, że ty o tym już zapomniałaś, nie oznacza, że każdy. Nie mam zamiaru nawet słuchać o twoich durnych pomysłach. Bez Sama to już nie jest to samo! – dodał i zaczął iść do domu.

– Mike, czekaj! – krzyknęłam, czując desperację.

– Daj mi spokój! – odkrzyknął, nie odwracając się.

Znów spojrzałam na resztę grupy, a oni patrzyli na mnie jak na bezduszne ciało.

– Mike ma rację, nie możemy tak po prostu o nim zapomnieć – powiedział Tom, po czym opuścił spotkanie, jego kroki były ciężkie i zdecydowane.

– Rachel? A ty? – spytałam z ostatnią nadzieją, patrząc na jej twarz.

– Wiesz, że jesteś moją najlepszą przyjaciółką i zawsze cię wspieram w twoich decyzjach, nawet tych najgłupszych, ale tym razem nie mogę tego zrobić – powiedziała, łapiąc mnie za dłonie. – I tak, masz rację, nie można żyć przeszłością, ale nie potrafimy – przytuliła mnie, a jej ciepło było jedynym pocieszeniem w tej chwili, po czym również opuściła spotkanie.

Zostałam znów sama, a na dodatek nawet najlepsza przyjaciółka nie chciała mnie wesprzeć. Wzięłam mój plecak i mocno nim rzuciłam, po czym zaczęłam płakać.

– Hej, uważaj – usłyszałam męski głos.

Od razu spojrzałam i zauważyłam, że walnęłam plecakiem jakiegoś chłopaka. Natychmiast wstałam i wzięłam plecak spod jego nóg.

– Bardzo cię przepraszam, nie zauważyłam cię – powiedziałam, po czym zrobiło mi się głupio.

– Nie martw się, nic się nie stało – odpowiedział chłopak, uśmiechając się delikatnie. Miał ciemne włosy i spokojny, uspokajający głos.

– Dzięki. Jeszcze raz przepraszam za to – powiedziałam, podnosząc plecak i trzymając go mocniej, żeby nie powtórzyć tego samego błędu.

Chłopak spojrzał na mnie z lekkim zaciekawieniem, jego zielone oczy sprawiały wrażenie, jakby chciały zrozumieć więcej.

– Wszystko w porządku? Wyglądasz na zestresowaną – zapytał, starając się być wyrozumiałym.

– Tak, wszystko w porządku. Po prostu... mała wpadka – wymamrotałam, zasłaniając twarz rękoma. Znów poczułam, jak fala emocji wylewa się na mnie.

Poczułam, jak ciepło mojej twarzy przybrało na intensywności. Moje ręce zadrżały, gdy spojrzałam na plecak w mojej dłoni. W nerwach, rzuciłam go na ziemię z taką siłą, że jego zawartość rozsypała się wokół. Widząc to, chłopak wyglądał na zaskoczonego i delikatnie przykucnął, żeby pomóc mi zebrać spadającą zawartość.

– Przepraszam, to była głupia reakcja – powiedziałam, zaciskając usta w zawstydzeniu.

– Nie przejmuj się tym. Każdemu zdarza się mieć złe dni – odpowiedział, uśmiechając się ciepło. Jego spokojne podejście złagodziło mój stres.

– Dziękuję za pomoc – powiedziałam, kiedy udało nam się pozbierać wszystkie rzeczy.

– Nie ma za co. Mam nadzieję, że teraz będzie lepiej – odparł, patrząc mi w oczy z wyrozumiałością.

Kiwnęłam głową, wdzięczna za jego współczucie. Chłopak powiedział „do widzenia" i ruszył dalej, pozostawiając mnie z myślami o tym, jak czasami obcy potrafią okazać więcej zrozumienia niż ci najbliżsi.

Podczas drogi powrotnej do domu zadzwonił do mnie telefon z nieznanego numeru, co natychmiast wzbudziło we mnie obawę i strach. Niechętnie sięgnęłam po telefon.

– Tak, słucham? – odezwałam się ostrożnie, starając się ukryć zdenerwowanie.

– Znajdź dom – przemówił mężczyzna, jego głos był niski i chrapliwy.

– Że co? – zapytałam zdezorientowana, czując, jak dłonie zaczynają mi się trząść.

Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, połączenie zostało przerwane. Przez chwilę stałam nieruchomo, rozglądając się nerwowo dookoła, po czym szybkim krokiem udałam się do domu.

Trapped in the past: Back to normalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz