4. Ostatnia nadzieja

11 3 0
                                    

Tego dnia, mimo sporego zmęczenia, wstałam dużo wcześniej, niż zazwyczaj i wyszłam z domu, by pobiegać, czego nie robiłam od bardzo dawna, a co sprawiało, że czułam się mniej przytłoczona tym, co się dzieje w moim życiu.

Biegłam wokół pobliskiego parku i kawiarni Coffee Rose, próbując poukładać sobie wszystko w głowie.

Poznanie Simona, rozstanie z Danielem, który mimo wszystko nie daje mi spokoju... Miałam tego wszystkiego dość.

Nie prosiłam się o to wszystko.

Zwłaszcza o Merivale'a.

Nie chciałam go w swoim życiu. Wręcz przeciwnie. Pragnęłam, by wypierdalał z niego w podskokach i mącił w głowie komuś innemu.

Nienawidziłam go. Nienawidziłam go za to, że przejął mój umysł. Zawładnął nim niczym hipnotyzer.

Nie był mi potrzebny. Doskonale radziłam sobie sama.

Dlaczego więc tak bardzo świruję, gdy pojawi się w mojej głowie choćby na sekundę?

Po skończonym treningu wróciłam zmęczona do domu, zdjęłam buty oraz bluzę i przekraczając próg salonu myślałam, że dostanę zawału.

Zauważyłam siedzącego na kanapie jak gdyby nigdy nic Williamsa z nogami wywalonymi na nieduży, drewniany stolik kawowy.

Jak on tu, kurwa, wlazł?!

Nie myśląc wiele, podeszłam do niego wkurwiona niczym stado os, licząc, że dostanę jakiekolwiek wyjaśnienia.

Ten jednak patrzył na mnie z uśmiechem tak szerokim, że ujrzałam jego śnieżnobiałe zęby w pełnej okazałości, co tylko bardziej mnie zirytowało.

– Masz mi coś do powiedzenia?! - Wrzasnęłam w końcu niekontrolowanie. Nawet nie sądziłam, że potrafię unieść głos do tego stopnia.

Ten idiota spojrzał na mnie nieco łagodniej, jednak dalej uśmiechał się głupkowato.

– Jak Ty pięknie dziś wyglądasz. - Powiedział lekko niewyraźnie. Przez chwilę miałam wrażenie, że jest najebany. - Tęskniłem, nie mogę odwiedzić swojej dziewczyny?

– Byłej dziewczyny. - Wycedziłam przez zęby. - Zerwałam z Tobą, masz aż taką sklerozę?

Po moich słowach, Daniel wstał na równe nogi i w ułamku sekundy znalazł się przerażająco blisko mnie.

Gdy nasze twarze dzieliły już tylko milimetry, do moich nozdrzy dotarł ledwo wyczuwalny, ale wciąż nieprzyjemny zapach alkoholu zmieszanego z papierosami, od którego zakręciło mi się w głowie.

Moje serce znacznie przyspieszyło, a furia uderzyła we mnie z niebywałą siłą. Byłam już prawie gotowa, by mu wyjebać.

– Ze mną się nie zrywa, księżniczko. Zapamiętaj to sobie. Rozstaniemy się, gdy na to pozwolę. – Wyszeptał, cedząc każde słowo przez zęby i lekko podgryzł płatek mojego ucha, przez co skóra w tym miejscu zaczęła piec.

Automatycznie spięłam się najbardziej, jak mogłam. Daniel objął mnie w talii, przyciskając swoje ciało do mojego. Nie wyrywałam się, nie byłam w stanie. Pozwalałam mu na wszystko, w środku umierając z przerażenia. Znów byłam jego lalką.

Szatyn powolnym ruchem złapał mnie za podbródek i złączył nasze usta w pocałunku, którego nie miałam zamiaru oddawać.

Brzydziłam się.
Jego, siebie. Brzydziłam się nas obojga.

Czułam na swoich plecach dłoń, powoli zsuwającą się w stronę pośladków. Gdy tylko zetknęła się ona z owym miejscem, oderwałam się z całej siły od dwudziestolatka i poczęstowałam tym, na co już dawno sobie zasłużył.

You broke me firstOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz