2. Cinnamon roll

12 3 1
                                    

Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Od razu wyrzucałam sobie cały wczorajszy wieczór i to, jak bardzo nie mogłam się powstrzymać przed
utopieniem smutków w znacznej ilości alkoholu.

Leniwie zwlokłam się z miękkiego materaca i pokierowałam w stronę kuchni, cały czas ledwo utrzymując równowagę. Gdy już znalazłam się na miejscu, chwyciłam za opakowanie elektrolitów, znajdujących się w szafce kuchennej i niemal ekspresowo rozpuściłam saszetkę w szklance wody, wypijając zawartość duszkiem.

Z pozoru przyjemny, ale i przytłaczający smak witaminy rozlał się po całej powierzchni mojej jamy ustnej. Sięgnęłam znów po szklankę i tym razem nalałam do niej wody, by móc opanować uczucie na języku.

Zerknęłam na zegarek, znajdujący się na moim nadgarstku, wskazywał on ósmą trzydzieści, co znaczyło, że zajęcia na mojej uczelni właśnie się rozpoczęły. Teraz nawet, jeślibym biegła, ile sił w nogach, i tak bym się spóźniła.

- Cudowne rozpoczęcie dnia. - Przeszło mi przez myśl, gdy odstawiałam pustą szklankę na blat kuchenny. Chwilę później poczułam czyjąś obecność w pomieszczeniu.

Odwróciłam się ostrożnie, a przede mną ukazała się dobrze mi znana, kobieca sylwetka.

– Obudziłam Cię? – Spytałam, ziewając przeciągle.

– Nie. – Odparła rudowłosa, ziewając i przeciągając się - i tak nie mogłam spać.

Dziewczyna podeszła do mnie, witając się ze mną uściskiem, który odwzajemniłam. Biło od niej takie ciepło, którego nie było mi dane zaznać od bardzo dawna.

– Dobrze, że jesteś. – westchnęła troskliwie.

– Też się cieszę, Penny. – Przycisnęłam dziewczynę do swojego ciała, jakby miała wyparować w każdej chwili. Cieszyłam się z każdej spędzonej w jej towarzystwie sekundy.

W końcu, po jakichś pięciu minutach oderwałyśmy się od siebie.

– Jadłaś już coś? – Spytała, na co tylko pokręciłam przecząco głową.

– Dziś raczej nie dam rady nic zjeść. – Wyznałam chichocząc.

Penelope spojrzała na mnie wymownie, czym wywołała na mojej twarzy rozbawienie.

– Wiem, co Ci poprawi nastrój. – Powiedziała, a zaraz potem zniknęła mi z oczu. Zdziwiona stałam w miejscu, nie wykonując nawet najmniejszego ruchu.

Po niecałych dziesięciu minutach Penny wróciła. Była ubrana w swój ulubiony, brązowy płaszcz, czarny szał i idealnie dopasowane buty w tym samym kolorze.

Dziewczyna wystawiła w moim kierunku rękę, a ja spojrzałam na nią z jeszcze większym zdezorientowaniem.

– No rusz się. - burknęła. – W okolicy otworzyli świetną kawiarnię, dobra kawa i spacer z najlepszą przyjaciółką dobrze Ci zrobią.

Wahałam się jeszcze przez moment, gdy poczułam, jak Penny siłą wyciąga mnie na zewnątrz.

                                        *
Jesienny krajobraz Corvallis jest czymś, co bez dwóch zdań poruszyłoby nawet największego ignoranta na tym świecie. Wielobarwne liście i unoszący się w powietrzu zapach deszczowych dni urzekają prawie każdego, w tym mnie.

Od dziecka kochałam tę porę roku. Nie tylko ze względu na swoje urodziny, jak niektórzy sądzą, ale i całokształt. Obserwując spadające z drzew liście i popijając na zewnątrz ulubioną kawę czuję się jakbym była bohaterką jakiejś książki.

You broke me firstOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz