Adam
Cieszyłem się, że śniadanie przebiegło w takiej atmosferze. Ale jeszcze bardziej ucieszył mnie widok Veroniki trzymającej Raya na rękach. Byłem w chuj szczęśliwy na razie wszystko idzie dobrze. Później dzieciaki ruszyły do miasta moja miłości z małym na wycieczkę po osadzie, a ja na prowadzenie treningu. Ponad dwie godziny później wszyscy byli wykończeni ja też, ale trening uznałem za udany. Mój wilk się uspokoił co było dobre, pełnia księżyca jest za dwa dni, dwa cholerne długie dni zanim będę mógł przypieczętować więź z moją przeznaczoną. Obawiałem się też spotkania Veroniki z Sarą, wiem jaka jest ta druga, nie wiem za to jak zareaguje moja przeznaczona. Dałem wszystkim wolne po treningu, sam ruszyłem do domu w towarzystwie bliźniaków.
Nagle zauważyłem samochód, którego nie chciałem widzieć. Sara wróciła od tatusia, a raczej wróciła z nim.
- ale będzie przypał - odezwał się Peter, nie zdążyłem mu odpowiedzieć, bo usłyszeliśmy krzyk dochodzący z domu.
- kim ty jesteś i dlaczego trzymasz go na rękach ! - to była Sara co znaczy, że Veronika już wróciła.
Ruszyłem szybciej żeby je uspokoić byłem kilka metrów od drzwi, a już słyszałam płacz małego. Od kiedy Sara wrzasnęła na niego pierwszy raz reaguje tak zawsze na jej podniesiony głos.
- to pierwsze to nie drzyj mordy, bo go wystraszyłaś - usłyszlam spokojny głos mojej przeznaczonej - a po drugie to może najpierw jakieś dzień dobry. - dokończyła gdy weszliśmy do środka.
W jadalni widziałem Veronikę, która trzymałam na kolanachoejgo syna. Mały była zapłakany, ale widziałam jak mocno trzyma się jej koszulki. Sara stała przed nią tyłem do mnie, a jej ojciec nieco dalej.
Spojrzałem na Veronikę z pytaniem- spokojnie poradzę sobie - opowiedziała w myślach na co skinąłem głową.
- Co się dzieje? - zapytałem tak jak bym nie słyszał niczego przed wejściem. - Sara nie krzycz Ray znów przez ciebie płacze. - powiedziałem do żony zwracając jej uwagę na siebie.
Sara odwróciła się do mnie z wściekła moną. Dopiero teraz zauważyłem jak bardzo różnilą się od Veroniki. Była niższa i chudsza oraz poprawiona chirurgicznie. Jak to jest możliwe, że udało mi się spłodzić z nią trójkę dzieci?!
- byłeś pijany w trzy dupy. - odparł mój wilk śmiejąc się.
- jak to co się dzieje?! - piszczała Sara. - ta baba trzyma moje dziecko! - dokończyła, a Ray znów zaczął płakać więc Veronika wstała i chodziła z nim po pokoju mówiąc do niego cicho, że ma się nie bać i nic się nie dzieje.
- ta baba jak ją nazwałaś jest moją przeznaczoną i luną tego stada. - odparłem spokojnie.
- CO! - wrzasnął jej ojciec. - przecież to nie możliwe. - dodał po chwili.
- dobrze słyszeliście i przestanie się drżeć, bo strasznie małego. - powiedziałem ciut głośniej. - poza tym doskonale o tym wiecie, bogini poinformowała o tym całe stado, więc was również. - kontynłowałem. - twoja córka nie robi nic jakooja partnerka i luną stada, brała tylko kasę na zakupy i nic więcej, a gdy ją odciąłem to pojechała do ciebie na skargę. - dokończyłem.
Ruszyłem w stronę Veroniki aby ją przytulić, mały od razu się mnie uczepił. Był już spokojny chociaż oczy ciągle miał zeszklone. Przytuliłem go i pogladkałem po głowę chciałem z nim pochodzić, ale jak odszedłem więcej niż trzy kroki od Veroniki mały zaczynał się wiercić.
- ale przecież nie możesz tak! - odparła Sara tupiąc nogą jak rozkapryszona dziewczynka, która nie dostała wymarzonej lalki. - ja jestem twoją żoną i matką twoich dzieci.
CZYTASZ
💠 Wola Księżyca 💠 wilcze opowieści ( Zawieszona ) :/
Loup-garouDawniej wilkołak odnajdywał swoją bratnią duszę. Partnera czy partnerkę na całe życie, dar od bogini Luny. Ale teraz już tak nie jest... Wiele z bratnich dusz było źle traktowanych przez towarzyszy życia...