Prolog

607 73 17
                                    

Siedziałam w niewygodnym siedzeniu samolotu. Za oknem było widać tylko migoczące, od czasu do czasu, światła. Bezmyślnie obserwowałam je zamyślona. Choć lubiłam latać samolotem to ta podróż była inna - gorsza.

Po śmierci mojej mamy nic mnie nie trzymało w Anglii. Choć spędziłam tam siedem lat mojego życia nigdy nie mogłam nazwać tego miejsca domem. Nie miałam tam ludzi dostatecznie ważnych, ani miejsc do których jakoś bym się przywiązała, ani miłych wspomnień.

Było nie wiele miejsc, które mogłam nazywać domem. Pierwszym z nich napewno były Syrakuzy. Miasto w którym urodziła się moja mama. Uważałam że to najpiękniejsze miejscowość na ziemi.

Drugim takim miejscem była mała wieś w Polsce w której mieszkała cała rodzina mojego zmarłego ojca .Kochałam klimat tego gospodarstwa, krewnych za każdym rogiem, ale równocześnie mnie to męczyło. Wychowywanie się tam było najwspanialszym okresem w moim życiu, ale łączyło się z nim wiele bolesnych wspomnień.

Mój samolot leciał do Palermo. Co prawda lotnisko było oddalone od mojego punktu docelowego, ale lot był tańszy. A jak wiadomo jest tanio jest dobrze. To była moja wspaniała polskość którą zachowałam mimo tylu lat za granicą.

Czułam pustkę tak patrząc za okno. Nie dochodziło do mnie nadal że najwspanialsza kobieta na świecie właśnie z niego odeszła. Może często się kłóciłyśmy i na pewno nie było kolorowo to i tak kochałam ją całym sercem. Jej strata mnie nie zabolała, ale zniszczyła. Byłam przyzwyczajona do myśli że jej życie się zakończy, ona też się z tym pogodziła. Miała dokuczliwego raka z przerzutami i na dodatek późno zdiagnozowanego. Nic nie dało się zrobić, tylko ujarzmić cierpienie. Ale nie wierzyłam że stało się to tak szybko - lekarze dawali jej jeszcze trzy miesiące.

Do straty ojca przyzwyczaiłam się już dawno. Nie tak że za nim nie tęskniłam, ale już nie pamiętałam życia z tatą. Odszedł gdy byłam bardzo mała, nie pamiętałam jego śmiechu, płaczu, głosu, albo nawet uśmiechu.

Najbardziej chyba zabolała mnie jednak strata babci. Czułam za to wyrzuty sumienia bo nijako śmierć rodziców powinna bardziej zranić. Ale nie w moim przypadku. Kochałam ich wszystkich, ale to babcia była mi najbliższa. Wychowywała mnie gdy mama z trudem pracowała by nas utrzymać. Ona zawsze wiedziała jak mnie rozśmieszyć, uspokoić, pomóc. Nie przeszkadzała jej żadna moja cecha - kochała mnie taką jaką jestem. Zmarła nagle co wywołało u mnie pewnego rodzaju szok.

Cattiva Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz