Obudziłam się po raz kolejny tej nocy z bólem głowy. Zdecydowanie ktoś nie chciał żebym spała. Przewróciłam się z boku na bok już kilka razy aż w końcu się podniosłam, zapaliłam świecę zapałką i wyszłam znów na balkon. Było jeszcze chłodniej niż wcześniej, ale uznałam, że to dobrze zrobi mojej głowie. Omiotłam wzrokiem ogród i zmrużyłam oczy. Światło w domku wciąż świeciło, lecz co dziwne, płomień miał zielony kolor, a ze studni wydobywała się bladożółta poświata. Byłam niemal pewna, że te światła nie były prawdziwe, a spowodowane migreną, albo sobie je wyobraziłam. Postanowiłam to sprawdzić, więc udałam się na parter, do wielkiej sali balowej i wyjrzałam przez ogromne okno. Światła było wciąż widać. Kusiło mnie żeby wyjść do ogrodu i zobaczyć o co chodzi, ale nie było to ani bezpieczne, ani rozważne. W końcu ze mną w domu były tylko dwie bezbronne, śpiące osoby, a jeśli światła zapalił jakiś człowiek, mógłby mnie zaatakować. Wybiłam sobie z głowy udanie się do ogrodu i zasłoniłam okna zasłonami i wpadłam na pomysł aby zrobić sobie herbaty. Wiadro z wodą na szczęście było w kuchni, zatem przelałam płyn do naczynia i ugotowałam go. Przygotowałam zioła i cukier, wypiłam napar, a potem nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Znów poszłam do sali balowej. Niebo już się przejaśniało zatem było około piątej nad ranem.
Krzątając się bez celu po pałacyku wgramoliłam się w końcu znów na górę i zasiadłam przy fortepianie. Chciałam coś zagrać ale obudziłabym Eve i woźnicę. Nic z tego. Koniec spania na dziś. Pobiegłam do biblioteki i zaczęłam kontynuować niedokończoną książkę.
Ewidentnie tutaj zasnęłam bo obudziła mnie przerażona Eve.
- Panienko Vivienne, szukałam panienki po całym domu, co panienka tutaj wyprawia?!
- Wybacz Eve, nie mogłam spać, więc przyszłam tutaj. - Nie chciałam jej denerwować migreną, w końcu już i tak była wzburzona.
- W porządku, nic nie szkodzi. - Eve rozejrzała się nerwowo po pomieszczeniu. - Nie chcę panienki denerwować, ale w saloniku czeka na panienkę przyjaciółka. Czy powiedzieć jej aby sobie poszła i podać śniadanie?
- Nie Eve, przynieś coś drobnego do saloniku, zjem tam. Przynieś też coś dla Elodie. - Wstałam żwawo i zaczęłam iść w stronę drzwi biblioteki a Eve krzyknęła za mną:
- Panienko Vivienne, chyba powinna się panienka ubrać!
- Dobrze, szybko założę dzienną suknię, proszę powiedz Elodie, że będę za chwilę.
Eve kiwnęła głową i udała się do saloniku a ja pobiegłam na górę. Nałożyłam halkę, gorset, buty i suknię dzienną i żwawo podążyłam do El.
- Dzień dobry, co ciebie tutaj sprowadza o tej porze?
- Dzisiaj.. eee... - spojrzała na zegar - za godzinę widzę się z Charlesem... - miała łzy w oczach - nie wiem jak mam mu to powiedzieć, Vivienne pomóż ki proszę.. - Elodie zaczęła płakać. Przytuliłam ją.
- Elodie, to mężczyzna. On wie na czym polegają wojaże mieczami tego pokroju, i z czym się wiążą. Wystarczy, że dyskretnie powiesz mu, że zostanie ojcem.
Elodie wciąż płacząc powiedziała:
- Teraz napewno mnie zostawi, w okolicy jest tyle pięknych panien... ja.... ja się nie nadaję dla niego...
- Nie ma nawet takiej opcji, jeśli zawarzy się urazić cię chodź słowem, użyję na niego swojego miecza. - Zachichotałam a Elodie razem ze mną - Napewno ci się uda.
Przyjaciółka mnie przytuliła, a Eve weszła trzymając w ręku tacę z kanapkami, kawą i ciasteczkami. Elodie spojrzała na ciastka i od razu się roześmiała, a ja razem z nią. Mimo ubawu, wzięła jedno ciastko i schrupała ze smakiem.
- Nie czekam dziś na nic bardziej niż na wieści. Oczekuję cię dziś wieczorem El. - Rzekłam z ustami pełnymi od kanapki. Po zjedzeniu łakoci od Eve wstałyśmy, pożegnałyśmy się i Elodie wyszła. Od razu podeszłam do pani domu.
- Eve, zawołaj proszę woźnicę.
- Dlaczego?
- Wczoraj w nocy widziałam zapalone światło w moim dziecięcym domku. Chcę to sprawdzić, a dużo bezpieczniej będę się czuć jak pójdzie ze mną. Jesteś pewna, że przy ostatnim sprzątaniu wszystko zostawiłaś na miejscu i nie paliłaś świecy?
- Absolutnie jej nie paliłam, panienko Vivienne, a każdy drobiazg stoi jak stał, świeca na stoliku. Już idę po woźnicę.
Wyszłam do ogrodu a za moment był tam też woźnica. Przespacerowaliśmy się do domku i powiedziałam mu o sytuacji. Gdy znaleźliśmy się pod drewnianą budowlą Woźnica orzekł bohaterskim tonem:
- Ja wejdę, Panienka poczeka.
Mężczyzna wspiął się po drabinie i wszedł do środka. Byłam pewna, że sprawdzenie zajmie mu do minuty, tymczasem woźnica nie wychodził ze środka dobre pięć. Nie wiedziałam co się stało, dlatego sama podwinęłam suknię i wspięłam się na taras domku. Zajrzałam do środka.
Wewnątrz nie było świecy. W domku nie było także woźnicy.Witam witam <3 Ten rozdział będzie chyba jedynym w ten weekend, ale w poniedziałek postaram się napisać jeden lub dwa, natomiast ten tydzien moze nie byc systematyczny powniewaz będe na wyjezdzie. Zachęcam do gwiazdkowania, komentowania i polecania :3 Miłego <333 :P