2. "ogród"

98 12 0
                                    

Pov. OLIWIA KAMIŃSKA sobota, lipiec 2021

Po odczytaniu wiadomości od Wasiluka, długo zastanawiałam się nad tym czy powinnam pojawić się na imprezie. W mojej głowie było dużo "za" i "przeciw", króre nieustannie ze sobą konkurowały. Czy wypadało przyjść na domówkę do kogoś, kogo nie widziało się tyle czasu? Co stracę jeśli nie przyjdę? - Te dwa pytania najczęściej przebijały się w mojej wewnętrznej walce, jednak podświadomie i tak wiedziałam jaką decyzję ostatecznie podejmę.

I takim o to sposobem właśnie znajdowałam się przed furtką, prowadzącą na ogród Aleksa. Zadzwoniłam dzwonkiem, który umiejscowiony był na drzwiczkach. Nie musiałam długo czekać, by ujrzeć przed sobą Karola Znicza, jednego z nielicznych przyjaciół Wasiluka, którego miałam okazję poznać.

- Miło Cię znowu zobaczyć Oliwka - posłał mi serdeczny uśmiech i otworzył bramkę tak, bym mogła wejść na teren domu.

- Ciebie również - odpowiedziałam i rozejrzałam się dookoła, by zobaczyć jak dużo rzeczy zmieniło się od momentu, gdy byłam tu ostatni raz.

Na rogu podwórka dostrzegłam spory plastikowy stół. Siedziało przy nim czterech mężczyzn, choć sądząc po ich wyglądzie mogłam stwierdzić, że byli w poodbnym wieku co ja. Niepodal ich stał mały gril, na którym z tego co zdążyłam zauwarzyć, piekły się piersi z kurczaka i kilka kiełbasek. W powietrzu dało się wyczuć zapach zioła i fajek. Szukałam wzrokiem organizatora tej imprezy, jednak nigdzie go nie widziałam.

Po chwili do moich uszu doszedł dźwięk dzwonka, którego jeszcze przed chwilą sama używałam. Odwróciłam się w tamtym kierunku i dostrzegłam Mazura, który czekał przed bramką. Był to kolejny ze szkolnych kumpli gospodarza.

- Otworze! - krzyknął ktoś i chwilę później zobaczyłam Aleksa, wychodzącego z domu w szlafroku i z papierosem w buzi.

Nie spodziewałam się, że ujrze go o tej godzinie w takim wydaniu, w końcu było po piętnastej, a on wyglądał jakby dopiero wstał z łóżka. Miał rozwalone włosy i zaspane oczy, które mrużył jeszcze bardziej, gdyż słońce padało centralnie na jego twarz.

- Masz, to taki prezent byśmy się nie odwodnili - Mazur podał Wasilukowi szcześciopak piwa, który przyniósł ze sobą - Jest już Grzesiek? - spytał.

- Czemu te piwa są gorące? Wrzuć je do lodówki. Grześ się dziś spóźni, zapomniał lufki z domu, a wiesz, że on pali tylko z butli, a nie blanty - odparł szatyn i skierował się wraz z gościem do domu, by najprawodpobniej przebrać się w coś bardziej adekwatnego do aktualnej sytuacji.

Nie dokońca potrafiłam się tu odnaleźć i z minuty na minutę coraz bardziej żałowałam, że podjęłam decyzję o przyśjciu tutaj. Znałam tu tylko Karola, Aleksa i jako tako Mazura, jednak z żadnym z nich od dłuższego czasu nie miałam żadnego kontaktu. Nie lubiłam przebywać w miejscach, w których praktycznie nikogo nie kojarzę, na ogół nie lubiłam przebywać wśród ludzi. Wszyscy wokół byli roześmiani, co mogło być skutkiem wypitego alkoholu, a ja stałam pod jedną z tui i obserwowałam co się dzieje.

Głównym powodem, dla którego zdecydowałam, że się tu pojawię, było to, że chciałam zapomnieć o kilku poprzednich dniach. Nie były dla mnie najlepsze. Moim niezdrowym nawykiem było chodzenie na imprezy, upijanie się do nieprzytomności i branie czego popadnie, gdy w moim życiu nie układało się tak, jak chciałam.

Cały czwartek spędziłam w łóżku, oglądając "the office", by chociaż trochę zapomnieć o tym, że moje samopoczucie było do dupy. Nie miałam siły, by się umyć, posprzątać w pokoju czy nawet załatwić potrzeby fizjologiczne. Mniej więcej tak od roku wyglądało moje życie. Nie każdy dzień był taki, bywały momenty, gdy było lepiej, tak jak środa, gdy wstałam z łóżka bez żadnego problemu i czułam się stabilnie, jednak częściej przeważały dni takie jak ów czwartek lub takie jak piątek, gdy robiłam wszystko rutynowo i z przyzwyczajenia, tylko po to by wieczorem zakopać się w pościeli i wylać litry łez.

The Songs I Wrote For You / FUKAJOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz