Orfeusz siedział na łące i wpatrywał się w niebo. Czwartego października była pełnia. Mężczyzna prosił gwiazdy i księżyc o pomoc, chciał przywrócić swoją ukochaną do życia. Tęsknił za spędzaniem z nią czasu i wspólnych rozmowach.
- Co mogę zrobić? - zapytał w przestrzeń
Następnego dnia przemyślał całą sytuację z krainą umarłych. Stwierdził, że nie może czekać na to, aby Eurydyka przybyła sama do niego. Pod wieczór zabrał swą gitarę jak i inne instrumenty, żeby wyruszyć w stronę Hadesu.
Gdy wreszcie zobaczył miejsce, w które zmierzał wciągnął flet i zaczął na nim grać. Chciał zahipnotyzować Cerbera, który pilnował wejścia. Wiedział, że na uspokojenie tej istoty muzyka działa idealnie. Na nieszczęście nie zaplanował co zrobić dalej.
- No myśl. - szepnął do siebie. Szedł w kierunku Pól Elizejskich. Nagle ujrzał wśród mroku metalowe drzwi i otworzył je z ciekawości. Ukazał się przed nim bóg olimpijski.
- Czegoś szukasz, przyjacielu? - spytał drwiąco Hades.
- Tak. Właściwe to tak. - odpowiedział mu pewny siebie
- Czego? A raczej kogo? - wtrącił jakby domyślił się już wszystkiego.
- Eurydyki.
- Chcesz, abym dał wam drugą szansę?- odrzekł rozbawiony.
- Dokładnie.
- Co za to dostanę?
- Do końca życia będę ci grał, śpiewał i wszystko sobie za życzysz.
- Ah, będziesz moim sługą. - powiedział i zaczął krążyć po pokoju przypominający piekło.
- Niech będzie. Chodź za mną - odrzekł oschle po zastanowieniu.
Orfeusz poszedł za bogiem zmarłych z nadzieją, że w końcu ujrzy swoją miłość. Szli przez ciemny i zimny korytarz, gdzie znajdowało się pełno krat oraz drzwi, zza których było słychać krzyki, płacz, przekleństwa i więcej tym podobnych rzeczy. Te dźwięki zaniepokoiły go tak bardzo, że miał ochotę się wycofać, ale wiedział, że musi uratować kobietę. Po kilku minutach doszli do pomieszczenia, w którym miał zacząć nowe życie ze swoją kochanką. Hades wymówił pod nosem jakieś hasło, które zapewne otwierało cele. Gdy zdał sobie sprawę co za chwilę się wydarzy poczuł szczęście, którego tak dawno nie czuł. Kiedy weszli do celi zauważył kołyszącą się osobę na podłodze.
- Kochanie? - zapytał nie będąc pewien czy to na pewno Eurydyka.
- Kochanie? - powtórzył lekko przerażony brakiem odpowiedzi.
- Kim jesteś? - usłyszał cichy głos, który był bardzo zachrypnięty.
- Kim jestem? Co masz na myśli? Jestem Orfeusz, twój ukochany. Nie pamiętasz mnie? - zawołał zrozpaczony.
- Nie znam cię, przepraszam - odrzekła smutno.
- Coś ty jej zrobił! - wykrzyknął zdenerwowany do boga.
- Ja? Absolutnie nic, straciła pamięć jak każda osoba tu po śmierci.
- Masz to odkręcić. Słyszysz? Musisz to naprawić! - wrzeszczał na niego.
- Nie da się.
- Nie da się? Nie da się! W takim razie koniec naszej umowy.
- Jasne, nie ma sprawy, to ty powinieneś się martwić. To ja mogę cię tu zamknąć z nią na zawsze.
Po usłyszeniu tego mężczyzna zaczął krzyczeć głośniej niż wcześniej i bić go po twarzy. Tamten, jednak był zwinniejszy i silniejszy, dlatego nie miał z nim szans, przecież był bogiem.
Po wyjściu Hadesa, syn Apollina nie mógł uwierzyć w to co się stało. Oparł się o chłodną ścianę i zaczął myśleć o jakimś sensownym rozwiązaniu, lecz nic mu nie przyszło do głowy. Rozpłakał się. Tylko na to było go stać. Jedynie czego chciał to być szczęśliwym, wstawać codziennie rano z uśmiechem, a teraz siedzi tu zmęczony wszystkim. Nie odzywał się do dziewczyny skoro i tak nic nie pamiętała. W trakcie nocy obudził się, ponieważ usłyszał czyjeś wycie i jęki. Nie bardzo się tym przejął. Patrząc w sufit przypomniał sobie o tym, że wziął ze sobą instrumenty. Wyjął harmonijkę, z której powoli wydobywała się kojąca melodia. Kochał grać. Zawsze go to uspokajało. Muzyka była jego najlepszą przyjaciółką.
- Pamiętam cię. - odezwała się.
- Co? - zapytał zdziwiony.
- Jesteś synem Apollina, jesteśmy razem. - stwierdziła spokojnie. Muzyk spojrzał na nią podejrzliwe.
- Twoja piosenka. Przypomniałam sobie. - nadal na nią patrzył wzrokiem jakby jej nie wierzył.
- ,, Twój śpiew i umiejętności muzyczne otworzą każdą bramę, uleczą chorego, którego kochasz i ożywią umarłą naturę" - zacytowała jego matkę, Muzę Kalliope.
- To nie prawda, Apollo powiedział coś innego.
- Czyżby? Właśnie uleczyłeś chorego, którego kochasz.
Stał oszołomiony nie wiedząc co ma zrobić. Nigdy nie uwierzył w to, co powiedziała mu matka. Kiedyś jego ojciec kazał mu wyleczyć umierającego, ale nie dał rady. Obwiniał się za to, ale bóg kazał mu przestać się przejmować. Nawet nie wiedział kto umarł z jego rąk. Nie mógł go kochać, żeby go uzdrowić. Nie docierało to do niego, jednak ocknął się i jak najszybciej podbiegł do niej by mocno ją przytulić.
- Tęskniłem, bardzo. - wyszeptał.
- Ja również.
Kolejnego dnia próbowali wpaść na pomysł jak się stąd wydostać. Po dwóch godzinach Eurydyka wpadła na coś, co może zapewnić im wyjście.
- Persefona. - odrzekła nagle.
- Kto?
- Żona Hadesa, nienawidzi go. Kilka razy z nią rozmawiałam, chyba mnie lubi. Ona może nas stąd wyciągnąć. - powiedziała podekscytowana.
- Jak ją znajdziemy?
- To proste. Przychodzi tu w każdy dzień o 18. - wyjaśniła
- Czyli za jakieś sześć godzin?
- Tak.
Przez ten czas zakochani rozmawiali ze sobą, grali na instrumentach, spali, bo byli dość zmęczeni i planowali swoją przyszłość. Kiedy zbliżała się pora na rozmowę z boginią kobieta kazała schować się śpiewakowi.
- No proszę, moja ulubiona nimfa - rzekła opiekunka dusz zmarłych
- Miło cię widzieć.
- Ciebie też. Nie zgadniesz co się stało. Ten Percy Jackson, syn Posejdona spowodował wybuch wulkanu w St. Helens. Hades bardzo się na niego zezłościł, ponieważ uważa, że przez niego Tyfon mógł uciec. Na dodatek ciągle mówi, że Nico, jego syn, cały czas wpatruję się w tego herosa jak w obrazek, chociaż on zawsze mu odpowiada, że go nienawidzi. - mówiła z zaangażowaniem
- Persefono. - przerwała jej.
- Coś nie tak?
- Mam bardzo ważną prośbę.
- Jaką?
Dziewczyna opowiedziała jej całą historię czekając na odpowiedź.
- Pokaż go. - powiedziała stanowczo.
Małżeństwo wystraszyło się tonu córki Zeusa. Pomyśleli, że już nigdy nie zobaczą normalnego świata. Orfeusz pokazał się jej, a ona uśmiechnęła się.
- Pomogę wam.
Bogini przekazała im, o której i gdzie przebywa władca krainy umarłych oraz jak ominąć wszystkie pułapki. Mądrość Eurydyki i umiejętności Orfeusza pozwoliły wyjść im z tego strasznego miejsca i znów prowadzić wspólne życie. Tę historię będą pamiętać już na wieki. Nauczyła ich, że to miłość i cierpliwość są najważniejsze, a razem przezwycięża nawet najtrudniejsze momenty.---------------------
Dziękuje za przeczytanie. Jest to moją stara praca, którą napisałam kiedyś na polskim i nie jest najlepsza w świecie, ale stwierdziłam, że ją opublikuje. Mam nadzieję, że wam się podobało.
CZYTASZ
Druga szansa
רומנטיקהZmieniona historia miłosna Eurydyki i Orfeusza. (wspomniany Percy Jackson i Nico di Angelo)