– Powinienem solidnie przetrzepać ci tyłek! – Dreon nie krył wściekłości, miotając się między ścianami komnaty, w której niedawno spożywał spokojny posiłek. Adel stała przed nim niemal na baczność, choć po jej minie wnioskował, jaki stosunek miała względem całej sprawy. Ani odrobiny nie wierzył, że zgadzała się z nim. Po prostu milczała. – Jak mogłaś być taka... taka...?
Słów brakowało mężczyźnie by dosadnie opisać zachowanie bezskrzydłej kobiety mieszkającej z nim w skalnym pałacu. Uważał wręcz, że ani w dialekcie ludzkim, ani w języku harpii nie znajdowało się adekwatne określenie. Ustać w miejscu też nie umiał, zatem kroczył w tę i z powrotem, gniewnie stawiając kroki. Nie potrafił też określić, co irytowało go bardziej, brak skruchy Adel czy jej samowolka okazana przy półbogach.
– Dreonie...
– Nie teraz! – wydarł się na Narusę, gdy ta wkroczyła do pomieszczenia.
Harpia spuściła pokornie głowę i przystanęła w miejscu. Rozważała, czy wycofać się, czy jednak zostać. Dawno nie miała okazji oglądać tak poruszonego władcy. Ostatnim razem pałał podobną furią, gdy wydało się, jaką zbrodnię popełniła Vibia.
– No, wiesz? – Narusa drgnęła na dźwięk głosu Adel. Ponad wszystko nie chciała dodawać jej problemów, nie sobą. – Mógłbyś się na niej nie wyżywać.
– Nie wyżywać? – spytał kasandrycznym tonem.
Narusa uważała, iż Adel nie powinna zabierać głosu. Uniosła nieznacznie głowę, a usta rozchyliła, lecz żaden dźwięk nie wybrzmiał spomiędzy warg. Dreon przerażał przyjętą aktualnie postawą, gdy naprężył mięśnie, a skrzydła rozłożył nieznacznie. Stał na wprost rudowłosej niewiasty, która patrzyła na niego bez cienia krępacji. Tak przynajmniej zdawało się harpii, choć równie dobrze tylko głowę mogła trzymać zadartą, zaś wzrokiem sunąć po ziemi.
Adel jednak patrzyła mężczyźnie prosto w oczy. Nie, żeby się nie bała. Cholernie bała się wściekłego władcy Terehapan, szczególnie że nie wiedziała, czego powinna po nim oczekiwać. Była tutaj dopiero kilka dni i już uważała Dreona za okrutnika, podczas gdy dotąd nigdy nie wyrażał równie gwałtownych emocji, co teraz.
– To na mnie jesteś wściekły, nie na nią. I w dodatku kompletnie nie rozumiem dlaczego.
Harp zaciągnął się powietrzem, skrzydełka nosa groźnie mu zafalowały. Zacisnął szczęki, prawie ścierając sobie zęby. Jeśli kiedykolwiek wcześniej uważał Adel za słabą, piekielnie się mylił. Ta kobieta zwyczajnie była walnięta, a jako że posiadała moc, stanowiła najgorsze z możliwych przekleństw. Szkopuł polegał na tym, że Dreon nie chciał pozbyć się klątwy. On paradoksalnie próbował ją tylko... uprzyjemnić.
Zrobił dwa kroki w przód, przez co mocno skrócił dzielący ich dystans. Nie spuściła głowy, nawet się nie cofnęła. Obnażył zęby, ale nie dojrzał na jej obliczu żadnej reakcji. Teraz w ogóle już nie pojmował, jakim cudem to babsko nocami łzy wylewało z powodu jakiegoś złamanego chuja, chociaż powinna go raczej wykastrować. Kobieta stojąca przed nim w chwili obecnej prawdopodobnie tak właśnie by zrobiła, ponieważ mimo braku skrzydeł idealnie nadawała się na harpią wojowniczkę.
– Nie rozumiesz, tak? – Skinęła głową w niemej, acz pozytywnej odpowiedzi. – To ci, kurwa, naznaczę, dlaczego.
– Słucham.
Obojętny ton tylko mocniej burzył mu krew w żyłach. Albo naprawdę nie wiedziała, albo pogrywała sobie z nim i świetnie się przy tym bawiła. Zacisnął dłonie w pięści. Pilnował, by ręce spoczywały stale wzdłuż korpusu. Co jak co, ale nie chciał jej uderzyć. Nie wyobrażał sobie nawet, by Adel paradować miała dumnie z sińcami na twarzy. Nie, kiedy ze zdwojoną siłą uderzyło w niego wspomnienie, jak zagrodziła mu drogę. Bynajmniej broniła skurwieli odwiedzających miasto.
![](https://img.wattpad.com/cover/367414117-288-k678200.jpg)
CZYTASZ
Eserbert. Refleksy przeszłości - tom II [ZAKOŃCZONE]
FantasíaNa Ziemi mawia się, że jeśli człowiek chce rozśmieszyć boga, powinien opowiedzieć mu o swych planach. W Eserbert półbogowie tylko wrogom śmieją się prosto w twarz na chwilę przed ich egzekucją, resztę zwyczajnie niszczą. Świat toczony przez rozlicz...