Rozdział*1

78 12 98
                                    

Dziewczyna siedziała z zamkniętymi oczami tuż przy mężczyźnie o nienaturalnie szarej skórze i z czarnymi liniami, przypominającymi żyły. Najwięcej na szyi, zmierzające w kierunku klatki piersiowej, gdzie rytmicznie biło jego serce. Adaya na twarzy miała wypisany ból, a kryształ zawieszony na jej szyi słabo świecił.

Zaklinaczka ciałem znajdowała się w pomieszczeniu, które nie należało do wielkich. Właściwie oprócz łóżka, na którym leżał mężczyzna, niewiele mieściło się w pokoju. Pod ścianą stała niewielka komoda, a tuż przy łóżku krzesło. Elazer czuwał niedaleko, a na jego twarzy malował się niepokój. Ciszę zakłócał jedynie płacz kobiety, wyraźnie przerażonej sytuacją.

Adaya nie mogła ich zobaczyć. Walczyła we śnie, a z każdą chwilą jej siły słabły.

Ciemny las otaczał zaklinaczkę ze wszystkich stron, wysokie drzewa przysłaniały nocne niebo. Stała naprzeciw somnosa, który przyjął formę wilka. Niemal prychnęła na ten mało oryginalny widok. Somnosy uwielbiały przyjmować tak oczywiste formy, których wiele osób się bało. Zaklinaczka przywołała do ręki sztylet, który wydłużyła jednym słowem. Uśmiechnęła się lekko i dłonią przywołała wilka, zachęcając do ataku. Nie musiała powtarzać.

Wilk ruszył.

Czarne futro poruszało się jak realistyczne, podobnie jak mięśnie pod nim. Na kłach dostrzegła ślady zakrzepłej krwi. Nie poruszyła się. Czekała.

Jeszcze nie.

Poprawiła uścisk na rękojeści.

Jeszcze nie.

Dostrzegała coraz więcej szczegółów. Błysk w oku. Brud na futrze.

Każdy już zacząłby uciekać, ale nie ona. Czekała niewzruszona, dopóki wilk nie minął niewidzialnej granicy. Ten niewidoczny punkt, gdzie sen się kończył, a zaczynał inny wymiar. Tu ona miała kontrolę.

Somnos wszedł na jej teren.

Wybiła się, tak wysoko jak nie byłoby to możliwe w rzeczywistości, jednocześnie unosząc miecz. Chciała szybko go wbić w demona, ale ten zmienił kierunek. Ostrze minęło go o centymetry. Przeklęła w duchu.

Czas nie działał na jej korzyść, bo utrzymywanie się w innym wymiarze wyczerpywało zaklinaczkę. Ta myśl na chwilę ją rozproszyła, co dało wilkowi okazję do ataku.

Skrzywiła się, czując ból w lewym boku.

Gdyby nie refleks rany byłyby dużo głębsze. Trzy płytkie zadrapania zmusiły ją do wzmożonego wysiłku, by jak najszybciej pokonać wilka.

Ostrze raz za razem przecinało powietrze, gdy usiłowała trafić w somnosa. Ten okazał się wyjątkowo szybki. Dziewczyna sięgała po nowe możliwości. Raz cięła, raz kuła, chcąc zranić somnosa. Jedna rana. Tyle potrzebowała.

Dyszała ciężko. Obróciła miecz i zmieniła go z powrotem w sztylet. Czuła się jak oszust, gdy rzuciła w wilka bronią. Ryzykowny ruch, jednak się opłacił. Ostrze wbiło się w somnosa. Popłynęła czarna krew.

– Leż! – rozkazała, przyciągając do siebie czarną ciecz niby nić.

Somnos próbował się opierać, ale nie miał z nią szans. Opadł na ziemię.

Adaya bez strachu podeszła do wilka. Złożyła pocałunek na jego czole.

– Teraz jesteś mój – wyszeptała. – Odejdź!

Na jej oczach somnos stracił formę i rozpłynął się w ciemności. Dziewczyna podniosła sztylet i przecięła nim czarną przestrzeń. Zalało ją jasne światło.

Serce Przeklętej ZiemiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz