Rozdział*4

30 9 21
                                    

Mag zauważył, że Adaya rozgląda się niespokojnie; jej wzrok przelatywał między kolejnymi krzakami. Podjechał bliżej niej. Jego uwadze nie uszedł fakt, że trzyma rękę na rękojeści. Stworzył drugą kulę światła, by objąć większy obszar.

– Chyba szykują się do ataku – wyszeptała dziewczyna. – Trzymaj się blisko.

Elazer jeszcze się zbliżył do dziewczyny.

– Wiesz, co to za demony?

Adaya nie musiała odpowiadać na pytanie, gdyż przed sobą dostrzeli trzy jaszczurowate demony – lazarty. Ciemne łuski jaszczurów błyszczały w błękitnym świetle i słońcu, przebijającym się gdzieniegdzie. Elazer zgasił kule, chcąc wykorzystać swoją moc na inne sposoby, a zasobów tej nie miał za wiele. Sztylet Adayi zaświecił.

Wiedział, że jest gotowa do ataku.

Zeskoczyła z konia. Mag uczynił dokładnie to samo, po założeniu torby na ramię.

Przegoniła swojego wierzchowca. Elazer nie rozumiał, dlaczego to zrobiła. Sam skupił się na przeciwnikach.

Jaszczury miały blisko metr długości, wszystkie poza jedną. Lazart trzymający się z tyłu liczył dwukrotnie więcej i górował nad pozostałymi. Charakteryzował się czymś przypominającym kryształy na głowie, ułożone w grzebień. Elazer odniósł nieodparte wrażenie, że jest swego rodzaju przywódcą. Jego przypuszczenia potwierdził ryk, wychodzący z gardła zwierzęcego demona. Jak na znak lazarty ruszyły na nich.

Koń maga w jednej chwili wpadł w panikę i zaczął wierzgać. Mag prawie oberwał kopytem. Gdyby nie szybko wzniesiona bariera obronna, jego ręka zostałaby złamana. Lazarty wykorzystały, że był zajęty koniem i zaatakowały go z drugiej strony.

Ruch miecza, w który Adaya przekształciła sztylet, pozbawił ogona jednego z jaszczurów. Ryknął z bólu i przerwał atak, natomiast Elazer rozpoczął. Przywołał kulę ognia i rzucił nią w najbliższego jaszczura. Ten nie zwolnił, nic nie robiąc sobie z pocisku. Mag od razu zrozumiał, że łuski chronią je przed wysoka temperaturą, a może wręcz potrzebują jej, jak ich małe odpowiedniki, które wygrzewały się na kamieniu w słońcu. Od razu zmienił strategię.

Lodowe szpikulce nie należały do jego popisowych zaklęć, bo zużywały dużo więcej energii, więc celował, na ile było to możliwe, by większość dosięgała lazartów. Czarna krew wypływała z ich ran, ale wciąż nadciągały nowe.

– Musimy unieszkodliwić króla, czy kim on jest! – krzyknęła Adaya, wskazując na największego jaszczura. Elazer przyznał jej rację kiwnięciem głowy, tworząc w dłoni kolejny lodowy szpikulec. Ten nie trafił do celu.

– Uważaj! – krzyknęła.

Zmieniła miecz w sztylet i rzuciła w jaszczura. Rozległ się krzyk stworzenia, a po chwili jęk dziewczyny, gdy jeden z lazartów wykorzystał chwilową bezbronność Adayi. Szpony przecięły skórę. Szkarłatna krew wsiąkała w nogawkę.

Elazer wbił szpikulec prosto w jaszczura i podbiegł do dziewczyny. Osłonił ich tarczą.

– Za szybko zużyjesz energię! – zaprotestowała gwałtownie.

– Bierz – podał jej sztylet – i jeszcze to – wyciągnął z torby eliksir – wyeliminuje ból.

Lazarty raz za razem uderzały w barierę.

Adaya pociągnęła łyk eliksiru. Poczuła przyjemne ciepło, rozchodzące się po je ciele. Ból w nodze osłabł.

– Na trzy powiększ gwałtownie barierę, a potem ją usuń. Zajmę się królem.

Serce Przeklętej ZiemiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz