- Vicky, bardzo cię przepraszam, ale teraz już naprawdę musisz mnie puścić. Przez ciebie zaraz się spóźnię..- jęknęłam zirytowana, wpatrując się gorączkowo w wielką tablicę z rozkładami lotów tuż nad moją głową.
Po raz kolejny spróbowałam wyciągnąć rękę z uścisku małych, ale zadziwiająco silnych, piegowatych rączek. Moje wysiłki okazywały się jednak zupełnie nieowocne, a uścisk zdawał się jedynie zwiększać na sile. Czułam się jak w potrzasku.
W końcu poddałam się i zrezygnowana wypuściłam głośno powietrze z ust, wywracając przy tym oczami.
- I bardzo dobrze! Nie możesz wsiąść do tego samolotu!- usłyszałam w odpowiedzi łamiący się głos, w którym zaczynałam wyczuwać powoli nuty paniki.
Spojrzałam w bok na jego wzburzoną właścicielkę, która aktualnie robiła się czerwona jak burak i która, na moje nieszczęście, zacisnęła jeszcze mocniej palce na mojej ręce, przybliżając się przy tym jeszcze bliżej, tak jakby bała się, że spróbuję jej zaraz zwiać. Jej obawy były właściwie uzasadnione. Z minuty na minutę, pomysł ucieczki wydawał mi się coraz bardziej atrakcyjny.
- Podejrzewam, że musiałaś upaść na głowę i straciłaś zdrowy rozsądek albo najzwyczajniej w świecie kompletnie zwariowałaś. Nie mogę pozwolić ci lecieć na drugi koniec świata w takim stanie! To byłoby nieodpowiedzialne.- Vicky fuknęła, przyjmując bojową pozycję.
- Zrozum, Vicky.. Ja po prostu muszę się stąd urwać.- powtórzyłam po raz setny i westchnęłam.
Moja przyjaciółka napięła się ze wzburzenia. Z jej jasno różowych włosów, spiętych niedbale w koński ogon, wystawało kilka niesfornych kosmyków. Zaciskała palce mocno na mojej skórze jak małe dziecko, które aktualnie bardzo przypominała.
- Nie mogę ci na to pozwolić. Po prostu nie mogę.- dziewczyna jęknęła, a następnie tupnęła mocno nogą.
Otworzyłam buzię, żeby ponownie spróbować przekonać ją do puszczenia albo przynajmniej poluzowania uścisku, ale przyjaciółka nie pozwoliła mi nawet zacząć.
- Przecież nawet nie wiesz u jakiej rodziny wylądujesz! Nawet nie znasz tych ludzi! A co jeśli to seryjni mordercy? A jeśli cię porwą i sprzedadzą meksykańskiemu kartelowi? Czy ty wiesz ilu wariatów chodzi po świecie? Żyjemy wśród prawdziwych psycholi! Nie można tak po prostu zaufać komuś obcemu i wprowadzić się do jego domu zupełnie go nie znając. To chore. Kompletnie chore!- dziewczyna wykrzyczała na jednym wydechu, jakby od tej mowy zależało jej całe życie.
Skrzywiłam się i rzuciłam jej pobłażliwe spojrzenie. Vicky była chodzącą hiberbolą i mimo, że właśnie za to tak ją lubiłam, to bywały momenty kiedy okazywała się przez to cholernym wrzodem na dupie. To był właśnie taki moment.
- Cały proces jest nadzorowany przez sprawdzoną organizację o bardzo dobrej reputacji.. Czytałam setki opinii, przecież wiesz.- westchnęłam, po czym wyprostowałam się jak struna i zniżyłam głos, żeby zabrzmieć bardziej poważnie.- Vicky, tysiące młodych ludzi wyjeżdżało na Au Pair i jeszcze się nie zdarzyło, żeby rodzina przyjmująca osobę do pomocy, miała w planach jej morderstwo. A tym bardziej sprzedaż do kartelu...- prychnęłam.
Twarz Vicky zalała się różowym rumieńcem.
- Ale ty zupełnie nie znasz tych ludzi!- odfuknęła na mnie, czerwieniąc się jeszcze bardziej.- Masz zamiar zamieszkać tysiące kilometrów od domu u zupełnie obcej rodziny. Nawet ich nigdy nie widziałaś, nawet z nimi nie rozmawiałaś! A fakt, że załatwiłaś to wszystko w kilka dni każe mi przypuszczać, że coś tutaj jest nie tak... To podejrzane, nawet bardzo podejrzane. Więc przepraszam cię najmocniej, ale nie mogę ci na to pozwolić. To mój obowiązek przyjacielski chronić cię przed takimi idiotycznymi pomysłami.
CZYTASZ
The People Pleaser
RomanceAria postanawia wyjechać. Kupuje bilet w jedną stronę i podejmuje się pracy u amerykańskiej rodziny, której nigdy nawet nie poznała. Dziewczyna próbuje uciec przed swoimi problemami, które zostawiła w Anglii, ale okazuje się, że czasem te same probl...