2. Wybuchowa nastolatka

16 7 4
                                    

Po tym jak Millie jasno dała mi do zrozumienia, że nie jestem tu mile widziana i uciekła z powrotem do swojego pokoju, chciałam jedynie wziąć swoją walizkę i bez słowa pożegnania z rodziną Dana, zawrócić się na lotnisko. Stamtąd wzięłabym po prostu pierwszy lepszy lot do domu. Szybko jednak wytrzepałam z siebie te myśli. Mój przyjazd do Ameryki był zdecydowanie impulsywny i zupełnie nieplanowany, a moja rodzina i przyjaciele już i tak martwili się wystarczająco o mój stan psychiczny. Gdybym wróciła do Anglii po dwóch godzinach spędzonych w Stanach wyszłabym już na kompletną wariatkę.

Dan przeprosił mnie kilkakrotnie i zapewnił, że postara się przemówić Millie do rozsądku. Czułam, że będę miała z nią duże kłopoty, ale ubrałam ładny uśmiech na twarz i udawałam, że wcale się tym nie przejęłam. Nie chciałam, żeby Dan pomyślał, że nie dam sobie rady. A poza tym, próbowałam przekonać również samą siebie, że jakoś sobie poradzę.

Mężczyzna zaproponował, że oprowadzi mnie szybko po całym domu, na co oczywiście chętnie przystałam. Od razu po przekroczeniu progu czułam, że panuje tu przyjemna aura i nie mogłam doczekać się, aż zobaczę swój pokój i resztę domu. Pomimo tego, że po poznaniu Millie mój entuzjazm drastycznie już zmalał, musiałam przecież wziąć się w garść.

Zaczęliśmy więc zwiedzanie, które było dość krótkie. Dan miał do załatwienia jeszcze jakieś sprawy związane ze swoją kancelarią, a poza tym chciał abym odpoczęła po podróży, wobec czego nie oponowałam i co właściwie było mi na rękę.

Mężczyzna najpierw pokazał mi cały parter domu, który składał się przede wszystkim z obszernego salonu, który już wcześniej mogłam obejrzeć. Następnie przeszliśmy do jasnej, białej kuchni, która tak jak i salon była bardzo minimalistyczna. Nie było tu wielu mebli, jedynie same najpotrzebniejsze szafki, beżowa lodówka i jakieś sprzęty kuchenne do codziennego użytku. Panował tu przyjemny porządek, zakłócony jedynie przez długi, drewniany stół jadalniany, stojący w kącie kuchni, zawalony stosami papierów i notatek. Na samym środku kuchni stała wysoka wyspa kuchenna z czterema wysokimi krzesłami barowymi ustawionymi równo po jednej stronie. Wyglądało na to, że to tutaj członkowie rodzinny odbywają wspólne posiłki.

Następnie Dan pokazał mi ostatni pokój na parterze, którym okazał się jego gabinet. Nie spodziewałam się, że będzie to największe pomieszczenie, jakie do tej pory mi prezentował. Od razu po przekroczeniu progu gabinetu wyczułam w nim przyjemny klimat biblioteki. Wystrój był tutaj bardziej klasyczny i pomyślałam, że dokładnie tak wyobrażałabym sobie biuro prawnika. Drewniane regały z opasłymi pismami i wielkimi czarnymi teczkami, ogromne biurko, skórzane kanapy i fotele, delikatne światło. Na ścianie wisiały gdzieniegdzie obrazy jakiejś pustyni, oprawione w dekoracyjne ramy, oświetlane przez wiszące nad nimi kryształowe lampki. Panowała tu niezwykła czystość i uporządkowanie, a klimat sprzyjał pracy i czułam, że Dan spędza tutaj zapewne większą część swojego wolnego czasu w domu. Znałam go dopiero od kilku godzin, ale już zdążyłam zauważyć, że jego telefon służbowy właściwie nie przestaje dzwonić. Praca prawnika wykraczała zapewne poza jego kancelarię.

Po zwiedzeniu całego parteru domu mężczyzna zaprowadził mnie po schodach na górę, aby pokazać mi nareszcie pokój, w którym miałam zamieszkać.

Weszliśmy do środka, a ja omal nie westchnęłam z zachwytu. Pokój był po prostu prześliczny. 

I nie chodziło wcale o dekoracje, czy wyposażenie tego miejsca. Wystrój nie wyróżniał się tutaj jakoś szczególnie. Pokój miał klasyczne, białe ściany i drewniane meble o ciemnym odcieniu. Pod ścianą stało duże, dwuosobowe łóżko, obok niego proste biurko, a naprzeciwko piętrzyła się piękna, zabytkowa szafa, wysoka aż do sufitu. Oprócz tego, znajdowała się tu jeszcze komoda i mała, czerwona kanapa, a na ścianie wisiało duże lustro w złotej ramie oraz kilka abstrakcyjnych obrazów i jakieś zdjęcie.

The People PleaserOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz