- Aria?
Wysoki wąsacz w średnim wieku uśmiechał się do mnie nieśmiało. Miał ciemną karnację i miłe zmarszczki tuż przy ustach i wokół intensywnie orzechowych oczu, co oznaczało że na pewno dużo się w życiu śmiał. To był dobry znak i najlepszy możliwy objaw starzenia się. Od razu zrobiło mi się cieplej na sercu. Uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę.
- Pan Montgomery?- spytałam dla pewności, chociaż mężczyzna przede mną był zdecydowanie tą samą osobą, której zdjęcia widniało na mojej umowie z programem Au Pair.
Skinął głową potwierdzając i wyciągnął do mnie dłoń, którą szybko uścisnęłam. Miał silny i pewny uścisk. Następnie schowałam dłonie za siebie i wyprostowałam się, starając się zapanować nad szybkim biciem mojego serca. Stresowałam się. Chciałam wypaść jak najlepiej przed rodziną, która mnie gościła, a poza tym dobrze wiedziałam jak ważne jest pierwsze wrażenie.
- Miło mi cię poznać, moja droga.- jego południowy akcent był tak mocny, że ledwo go zrozumiałam.- Bardzo cię proszę, mów mi Dan.
- Oczywiście.- uśmiechnęłam się szeroko, kiwając głową na potwierdzenie.
- Jak tam twój lot? Mam nadzieję, że minął w miarę szybko?- mężczyzna zapytał, po czym odchylił rękaw idealnie skrojonej marynarki, żeby sprawdzić godzinę na swoim srebrnym zegarku.
- Tak, upłynął całkiem szybko. I bez większych komplikacji.- odpowiedziałam, chociaż nie do końca tak było.
Całe dziewięć godzin w przestworzach siedziałam jak na szpilkach, nie mogąc doczekać się spotkania z rodziną z którą miałam spędzić następne trzy miesiące. Nie mogłam zmrużyć oka nawet na chwilkę, mimo że wiedziałam, że powinnam. Różnica czasowa w mojej rodzinnej Anglii i Ameryce była całkiem duża i czułam, że powinnam przygotować swój organizm na nadchodzący jet lag, jednak podekscytowanie moją przeprowadzką było tak duże, że nie potrafiłabym zdrzemnąć się nawet na moment.
Teraz jednak nie czułam żadnego zmęczenia, a adrenalina przejęła kontrolę nad moją potrzebą snu, mimo że w Londynie był już środek nocy.
- Cieszę się. Mateo czeka na nas w samochodzie, chodźmy. Bardzo chce cię już poznać.- Dan uśmiechnął się lekko, po czym wskazał na parking za oszkloną ścianą lotniska.
W umowie, którą podpisałam, wyczytałam, że moim obowiązkiem będzie zajmowanie się dwójką dzieci Dan'a- dziesięcioletnim Mateo i czternastoletnią Millie. Dziewczynka musiała nie przyjechać na lotnisko. Byłam ciekawa z jakiego powodu.
Mężczyzna bez pytania przejął ode mnie moją dużą walizkę i podręczną torbę, którą zarzucił sobie bez problemu na ramię, tak jakby wcale nie ważyła kilkunastu dobrych kilo. Następnie wskazał dłonią drogę, a ja ruszyłam za nim, próbując dorównać mu tempa. Przedzieraliśmy się przez tłumy ludzi na wielkiej hali przylotów, a we mnie narastała coraz większa ekscytacja.
- Mateo nie mógł się doczekać, aż przyjedziesz.- Dan spojrzał na mnie przez ramię, wciąż taranując dla mnie drogę i unikając zderzenia z innymi ludźmi na lotnisku.- Jest trochę nieśmiały, więc nie przejmuj się, jeśli zbyt wiele nie będzie mówił na początku. Potrzebuje chwili, żeby się otworzyć przed kimś nowym, ale wierz mi, jest bardzo podekscytowany z powodu twojego przyjazdu.
Skinęłam głową, uśmiechając się lekko. Ja również czułam narastające podekscytowanie., chociaż równocześnie coś ściskało mi się w żołądku ze stresu. Mój przyjazd do Stanów był zdecydowanie bardzo impulsywny i chyba wciąż jeszcze do końca nie przetrawiłam tej decyzji. Dan wydawał się być bardzo gościnny i miałam ogromną nadzieję, że jego dzieci będą dla mnie równie uprzejme. To przecież nimi miałam zajmować się całe wakacje. Zależało mi, aby przyjęły mnie jak najlepiej.

CZYTASZ
The People Pleaser
Storie d'amoreAria postanawia wyjechać. Kupuje bilet w jedną stronę i podejmuje się pracy u amerykańskiej rodziny, której nigdy nawet nie poznała. Dziewczyna próbuje uciec przed swoimi problemami, które zostawiła w Anglii, ale okazuje się, że czasem te same probl...