wstęp

4 2 0
                                    

Był piękny, słoneczny dzień, idealny na spędzenie czasu z przyjaciółmi. Nasza paczka, piątka bliskich sobie osób, pakowała się właśnie do samochodu, pełni podekscytowania i oczekiwań.

"Nie mogę się doczekać, aż popływamy w jeziorze!" powiedziała Ania, nasza wiecznie uśmiechnięta optymistka.

"Ja też! Będzie super!" dodał Tomek, nasz żartowniś i dusza towarzystwa.

"Mam nadzieję, że pogoda się utrzyma," powiedziała Kasia, nasza rozsądna i praktyczna przyjaciółka.

"Nie martw się, będzie dobrze," uspokoiła ją Ola, nasza spokojna i opanowana liderka.

"Ruszajmy już!" zawołał Piotrek, nasz wiecznie niecierpliwy przyjaciel.

Ruszyliśmy w drogę, śpiewając piosenki i śmiejąc się. Podróż mijała szybko i przyjemnie.

Jednak gdy zbliżaliśmy się do jeziora, zauważyliśmy coś dziwnego.

"Hej, coś jest nie tak," powiedziała Ola. "Droga jest pusta."

"I parking też," dodał Tomek.

Zaczęliśmy się niepokoić. Wysiedliśmy z samochodu i rozejrzeliśmy się dookoła. Jezioro, które kiedyś tętniło życiem, było teraz ciche i opustoszałe. Nie było widać ani ludzi, ani łódek.

"Gdzie wszyscy są?" zapytała Ania.

Nagle usłyszeliśmy krzyk. Przerażeni, pobiegliśmy w kierunku, z którego dochodził dźwięk. To, co zobaczyliśmy, na zawsze zmieniło nasze życie...

Ciąg dalszy:

Pobiegliśmy w kierunku krzyku, nasze serca waliły jak oszalałe. Gdy dotarliśmy na miejsce, zamarliśmy w przerażeniu.

Na brzegu jeziora leżał nasz przyjaciel Piotrek. Był cały we krwi, a jego oczy były szeroko otwarte ze strachu.

"Pomocy!" krzyknął słabym głosem. "Pomóżcie mi!"

Rzuciliśmy się do niego, próbując zatamować krwawienie.

"Co się stało?" zapytała Ola.

"On... on mnie zaatakował," wyjąkał Piotrek. "On... on tam jest..."

Piotrek wskazał ręką na las za nami. Spojrzeliśmy w tamtą stronę i zobaczyliśmy coś, co sprawiło, że krew w naszych żyłach zamarzła...

Spojrzeliśmy w kierunku, który wskazał Piotrek, i zobaczyliśmy coś, co sprawiło, że krew w naszych żyłach zamarzła.

Z lasu wyłoniła się ogromna, czarna postać. Była wysoka na kilka metrów, a jej oczy świeciły złowieszczym czerwonym blaskiem. Miała ostre zęby i długie, zakrzywione pazury.

To była bestia, potwór prosto z koszmaru.

"Uciekajcie!" krzyknęła Ola.

Rzuciliśmy się do ucieczki, biegnąc tak szybko, jak tylko mogliśmy. Bestia ruszyła za nami, jej ciężkie kroki dudniły w ziemi.

Biegliśmy przez las, potykając się o korzenie i gałęzie. Bestia była coraz bliżej, jej oddech czuliśmy na naszych karkach.

Nagle Ania potknęła się i upadła. Bestia rzuciła się na nią, a my mogliśmy tylko patrzeć w przerażeniu.

"Ania!" krzyknęliśmy.

Bestia wbiła pazury w ciało Ani, a jej krew trysnęła na wszystkie strony. Ania krzyknęła z bólu, a my poczuliśmy, jak nasze serca pękają.

Wściekli i przerażeni, odwróciliśmy się i rzuciliśmy na bestię. Uderzaliśmy ją pięściami i kopaliśmy, ale ona nie zwracała na nas uwagi.

Odwróciła się i znowu rzuciła się na Anię. Tym razem nie mogliśmy jej powstrzymać.

Bestia zabiła Anię na naszych oczach, a my mogliśmy tylko patrzeć w bezsilności.

W tym momencie straciliśmy wszelką nadzieję. Wiedzieliśmy, że jesteśmy następni...

Bestia zabiła Anię na naszych oczach, a my mogliśmy tylko patrzeć w bezsilności. Wiedzieliśmy, że jesteśmy następni.

Piotrek leżał na ziemi, ciężko ranny. Ola i Tomek próbowali go ratować, ale wiedzieliśmy, że jest już za późno.

Ja byłem sparaliżowany strachem. Nie mogłem się ruszyć ani krzyczeć. Bestia zbliżała się powoli, jej oczy płonęły złowieszczym blaskiem.

Nagle Ola i Tomek zostali zabici. Bestia rozdarła ich na strzępy, a ich krew i wnętrzności rozbryznęły się po lesie.

Zostałem sam. Bestia stanęła nade mną, jej ogromna paszcza rozdziawiła się w złowieszczym uśmiechu.

"Teraz twoja kolej," wyszeptała bestia głębokim, dudniącym głosem.

Zamknąłem oczy i czekałem na śmierć. Ale ona nie nadchodziła.

Usłyszałem jakiś hałas za sobą. Otworzyłem oczy i zobaczyłem coś, co sprawiło, że moje serce zabiło szybciej.

To był myśliwy. Stał z wycelowaną w bestię strzelbą.

"Stój!" krzyknął myśliwy.

Bestia odwróciła się i spojrzała na myśliwego. Myśliwy strzelił, a kula trafiła bestię prosto w serce.

Bestia zawyła z bólu i upadła martwa na ziemię.

Myśliwy podszedł do mnie i pomógł mi wstać.

"Wszystko w porządku?" zapytał.

"Tak... dziękuję," wyjąkałem.

Myśliwy pomógł mi dojść do swojego samochodu i odwiózł mnie do szpitala.

Przeżyłem atak bestii, ale na zawsze będę nosił w sobie wspomnienia tamtej nocy. Straciłem przyjaciół, a moje życie zmieniło się na zawsze.

Ale jestem wdzięczny myśliwemu, który mnie uratował. Dzięki niemu mogę opowiedzieć tę historię i ostrzec innych przed bestią, która czai się w lesie...

Po ataku bestii moje życie zmieniło się na zawsze. Miałem koszmary, w których przeżywałem tamtą noc raz po raz. Bałem się wychodzić z domu, a każda szelest sprawiał, że podskakiwałem ze strachu.

Ale wiedziałem, że muszę iść dalej. Musiałem znaleźć sposób, żeby poradzić sobie z traumą i żyć dalej.

Zacząłem chodzić na terapię, gdzie rozmawiałem o tym, co się wydarzyło. Powoli, ale pewnie zacząłem się otwierać i opowiadać o swoich uczuciach.

Terapia pomogła mi zrozumieć, że nie jestem sam. Że są inni, którzy przeszli przez podobne doświadczenia i którzy mogą mnie zrozumieć.

Zacząłem też pisać o tym, co się wydarzyło. Pisałem o ataku bestii, o stracie moich przyjaciół i o mojej walce z traumą.

Pisanie było dla mnie terapeutyczne. Pomagało mi przetworzyć moje uczucia i nadać sens temu, co się wydarzyło.

Stopniowo zacząłem się uzdrawiać. Koszmary stawały się mniej intensywne, a strach zaczął powoli ustępować.

Nigdy nie zapomnę tego, co się wydarzyło, ale nauczyłem się żyć z tym. Nauczyłem się, że nawet po najciemniejszej nocy zawsze wschodzi słońce.

A ja jestem wdzięczny za to, że żyję.

Ty będziesz następny Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz