♡ 3 ♡

20 7 0
                                    

Pierwszy tydzień pracy minął mi bardzo szybko i nie było tak źle, jak sądziłam. Przychodziłam na razie codziennie, jako że nie zaczął się jeszcze rok akademicki, na godzinę 9:00 i kończyłam jakoś o 16:00. Według cioci Ambre jest to początkowy grafik i na początku nauczą mnie wszystkiego. W sumie, poznając tę pracę, nie spodziewałam się, że jest tak skomplikowana i ktoś będzie mnie musiał do niej przyuczać.

Z czasem nauczyłam się też, gdzie biura mają różne sekcje. Wiedziałam, gdzie są pokoje księgowych, prawników, osób z marketingu, projektantów... Właśnie! Okazało się, że pomysł Ambre tak naprawdę był genialny. Dziewczyna znalazła mi pracę sprzątaczki, ale w jakim miejscu! Firma, w której miałam zostać pracownikiem, była firmą modową i to jedną z najpopularniejszych firm odzieży skandynawskiej. Znałam dobrze ich kolekcje i marzyłam, żeby kiedyś po studiach móc pracować jako projektant w takiej marce.

„Może uda mi się u nich pracować jeszcze przed zakończeniem studiów?", rozmarzyłam się, siedząc przy stoliku w pokoju socjalnym sprzątaczek.

Na razie jednak takie marzenia były bardzo odległe, bo nawet nie zaczął się rok akademicki. Wciąż mogli mnie wyrzucić w pierwszym tygodniu za bycie „designerskim zerem".

Gdy tak sobie rozmyślałam nad drugim śniadaniem, nagle do pokoju wszedł mężczyzna w prostym, klasycznym garniturze. Miał kręcone blond włosy i oczy w kolorze mroźnego zimowego nieba.

- Potrzebny jest ktoś na czternastym piętrze - powiedział surowym tonem. - Ktoś zepsuł ekspres.

Po tych dwóch zdaniach wyszedł, nie czekając na odpowiedź ze strony sprzątaczek.

Hellen, która mnie szkoliła, odłożyła rozpoczętą kanapkę i wstała ze swojego miejsca. Poszłam jej śladem i też podniosłam się do wyjścia.

- Elle - powiedziała - na tym piętrze są biura najważniejszych osób w firmie. Jeśli chcesz, możesz iść do domu, a ja się tym sama zajmę.

Pokiwałam głową ze zrozumieniem. Wolałam nie narażać się jakiemuś szefowi, który zaraz mógłby mnie wyrzucić z pracy. Z drugiej strony trochę żałowałam, że nie zobaczę serca firmy. „A może powinnam jej pomóc", wpadło mi nagle do głowy. Odłożyłam śniadanie i wyszłam chwilę po Hellen.

Niestety ta zdążyła się już rozpłynąć w powietrzu. Rozejrzałam się, gdzie mogła zniknąć i dostrzegłam w pewnej odległości windę. Kiedy w końcu zjechała w dół, wskoczyłam do środka i kliknęłam odpowiedni przycisk.

- Co do cholery? - jęknęłam, próbując uruchomić przycisk, który za nic nie chciał się włączyć. „Czy ta winda się zepsuła? Akurat teraz".

Nagle wbiegł do środka mężczyzna z opakowaniem pełnym kaw na wynos z jakiejś kawiarni:

- Merci, modemoiselle, je... - zaczął, ale szybko go powstrzymałam.

- Je ne parle pas francais - powiedziałam. To jedno z wyrażeń, które Ambre kazała mi wykuć na blachę, zanim zaczęłam pracę.

- Oh, przepraszam - odpowiedział po angielsku. - Dziękuję za przytrzymanie windy.

Uśmiechnął się do mnie miło, a ja poczułam, że robię się czerwona. „Nie ma za co, dosłwnie. Winda sama się przytrzymała, bo nie umiem jej uruchomić". Po tych słowach chłopak złapał identyfikator zawieszony na szyi i przyłożył go do czytnika. „Już wiem, czego mi brakowało", westchnęłam.

- Ciężki dzień? - zapytał. - Jesteś tu nowa prawda?

- Tak bardzo to widać? - zaśmiałam się.

- Jesteś pierwszą sprzątaczką, która nie mówi po francusku, którą spotkałem. A jestem tu od miesiąca - odpowiedział, wskazując wzrokiem na mój uniform. - Zapamiętałbym kogoś takiego jak ty.

- Jest mi tak głupio, kiedy wszyscy znają angielski lepiej niż ja francuski - jęknęłam.

Chłopak uśmiechnął się do mnie życzliwie i złapał identyfikator, który pokazywał imię „Alexander Johnson".

- Też jestem Amerykaninem - powiedział radośnie. - Jestem z Luizjany.

--♡--

Przepraszam, że tak późno, ale wracam do was z kolejną częścią opowiadania. Mam nadzieję, że wam się spodobała. Ja wracam do pisania kolejnych części. Stay tuned! <3

Corporate Charade TOM 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz