1. Feyra

2.2K 261 39
                                    

Twój brat gra w hokeja?

Zatrzymuję końcówkę ołówka nad pierwszym punktem do odhaczenia i wzdycham cicho, marszcząc brwi. Zagadaj do kogoś obcego. Czy mogę pod to w ogóle podpiąć przywitanie się z jednym z opiekunów domu studenckiego? Oczywiście, że tak – ale tylko wtedy, gdy chcę oszukiwać, a w tym przypadku oszukiwałabym samą siebie. Przecież nie jestem aż tak beznadziejna, żeby nie rozpocząć luźnej rozmowy z kimś na kampusie, prawda?

Prawda.

Wsuwam niedbale kartkę do notatnika i odkładam go na biurko, po czym chwytam za telefon. Muszę napisać do brata.

Ja: Rodzice przed chwilą wyszli z Greenough Hall*. Idą do Ciebie. Cokolwiek robisz, ogarnij się, żeby mama nie dostała zawału, jeśli przyłapie Cię w łóżku z jakąś dziewczyną.

Co prawda, Dorian doskonale wie, że dziś przylecieliśmy prywatnym odrzutowcem, bo rodzice koniecznie chcieli mnie odstawić na miejsce, ale... Nawyk krycia go jest na tyle silny, że nie potrafiłam się przed tym oprzeć. Szczególnie że mój brat już od dwóch dni przebywa na kampusie i na pewno imprezuje – przynajmniej dopóki może i nie koliduje to ani z jego zbliżającymi się treningami hokeja, ani z pisaniem pracy dyplomowej.

Dorian: Już jesteś? :o Nie mieliście przylecieć wieczorem?

Wzdycham i kręcę głową. Wychodzi na to, że faktycznie zabalował na całego.

Ja: Jest już prawie wieczór, jakbyś nie zauważył. Co robisz?

Dorian: O kurwa.

Dorian: Spałem.

Dorian: Idę się na szybko ogarnąć. Kolacja z rodzicami o ósmej?

Ja: Tak. Przyjdę od razu do restauracji, bo muszę się jeszcze rozpakować.

Z tym mogłabym się jednak wstrzymać i razem z rodzicami pójść do Doriana, ale jeszcze nie czuję się gotowa na spotkanie z przyjacielem mojego brata. Mimo że całe wakacje próbowałam przygotować się do tego momentu, najwyraźniej to nie wystarczyło. Oby ojcu nie przyszło do głowy, aby zaprosić Mila na kolację. Na samą myśl o tym, że miałabym poznać mojego crusha, aż paraliżuje mnie strach.

Podnoszę głowę i spoglądam na drzwi, które właśnie ktoś otwiera z impetem. Sekundę później do środka wpada uśmiechnięta czarnowłosa dziewczyna.

– Hej! – woła już od progu i szybkim krokiem kieruje się w moją stronę. – Arizona – przedstawia się i zanim zdołam cokolwiek odpowiedzieć, obejmuje mnie ramionami i mocno ściska.

Nie wiem, skąd ma tyle siły w rękach. Jest wysoka i szczupła, nie wygląda, jakby coś trenowała.

– Cześć – wyduszam, stojąc sztywno w miejscu. – Feyra.

Odsuwa się i obrzuca mnie pełnym skupienia spojrzeniem.

– O nie – jęczy i robi krok w tył. – Nie lubisz się przytulać?

Nerwowo pocieram nos wierzchem ręki i staram się uśmiechnąć najszczerzej, jak potrafię.

– Czyli nie lubisz – mówi, nim zdołam cokolwiek odpowiedzieć. – Okej, zanotowane. – Stuka się palcem po skroni. – „Nie przytulać Feyry". W ogóle, jakie piękne imię! Nie znam nikogo o takim – mówi szybko, naprawdę szybko, jakby nie potrafiła inaczej. Równocześnie nie wydaje się w ogóle zestresowana aktualną sytuacją.

– To nie tak, że nie lubię się przytulać, raczej zaskoczyłaś mnie bezpośredniością – mówię, gdy tylko milknie na moment, by wziąć wdech. – I dziękuję. – Przynajmniej nie nabija się z mojego imienia i nie pyta, gdzie mój Rhysand.

Love at First Sight - spin-off Challenge i MemoriesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz