8. Milo

1.2K 164 13
                                    

Trochę szkoda, że nie wziąłeś ze sobą Feyry

– Załatwione – oznajmiam, kiedy wchodzę do pokoju w Domu Leveretta. – Będę odbierać Feyrę z zajęć w czwartki. W pozostałe dni kończy najpóźniej o czwartej, a wtedy jest jeszcze jasno, więc... – Unoszę palec, gdy Dorian otwiera usta, jakby chciał zaprotestować. – Uspokój się, nie ma sensu jej tak niańczyć, stary.

– Niańczenie a dbanie o bezpieczeństwo, to dwie różne kwestie – mówi z oburzeniem. – Jakbym ją niańczył, to bym siedział przy niej praktycznie całą dobę.

Przewracam na niego oczami.

– Rozumiem, że chcesz ją chronić, ale ona musi... – Urywam na moment, żeby ubrać to, co chcę powiedzieć, w odpowiednie słowa. – Po prostu nie uważam, żebyś musiał jej cały czas pilnować. Wiem, że chodzi o tego skurwiela, ale jakie jest prawdopodobieństwo, że on mógłby jej cokolwiek zrobić na widoku? – Wyginam brew. – Nie jest aż takim idiotą, żeby ryzykować, że zostanie nagrany przez osoby postronne.

Dorian wydaje z siebie niezidentyfikowany odgłos, krzywiąc się przy tym, jakby zjadł coś nieświeżego.

– Wiem o tym, ale... Bardziej mi chodzi o reakcję Fey, jakby go zobaczyła na żywo po raz pierwszy od... – Przełyka głośno ślinę. – Dopiero co zaczęła się otwierać na świat i, kurwa, popierdoli mnie, jeśli przez niego znowu się w sobie zamknie. – Spogląda na mnie oczami wypełnionymi po brzegi zmartwieniem.

Wzdycham głośno, w cholerę sfrustrowany faktem, że Kennedy nie poszedł siedzieć i w ogóle nie otrzymał żadnej kary oprócz obitej mordy. Zasługuje na co najmniej kilkanaście lat odsiadki. Patrzenie na czternastolatkę jak na obiekt seksualny jest – kurwa – odrażające.

– Wiem, o co ci chodzi – przytakuję, dając mu znać, że naprawdę rozumiem. Chociaż Dorian jest już tak zafiksowany na punkcie jej bezpieczeństwa, iż chyba nie dostrzega, jak często musiałby obok niej być, aby nie spotkała swojego oprawcy. – Ale ona może natknąć się na niego dosłownie wszędzie, stary. Niezależnie od miejsca czy pory dnia. Ktoś musiałby kręcić się obok niej od rana do wieczora, a to niemożliwe, chyba że ogarniesz jej ochroniarza – prycham.

– Wiem! – Wyrzuca ręce w górę, a po sekundzie wplątuje palce we włosy i ciągnie za końcówki. – I to mnie wkurwia! Wiem, że i tak jej przed wszystkim nie uchronię. Ale chcę przynajmniej przed tym skurwielem.

– Jedyne, co nam teraz zostało, to dostanie się do G.E.N. i zniszczenie dupka od środka – oznajmiam poważnie. Nie kryję się ze słowami, bo Dorian wpadł na genialny pomysł i sprawdził cały nasz pokój sprzętem do lokalizowania ukrytych kamer i pluskiew, który załatwił cholera wie skąd. – Na tym się skupmy. Ty się przede wszystkim skup, bo gdy go dziś zobaczysz, to musisz grać lepiej niż przed swoją matką, gdy próbowałeś jej wmówić, że wcale nie jesteś zjarany.

Patrzy na mnie zmrużonymi oczami i napiętymi do granic możliwości mięśniami, po czym w końcu się rozluźnia i przytakuje ruchem głowy.

– Powstrzymanie się przed tym, żeby się na niego nie rzucić i mu nie przyjebać, będzie trudniejsze nawet od tego.

– Skup się na Arizonie – mamroczę, podchodząc do szafy. – I strzeż jej jak oka w głowie.

– Nie musisz mi o tym przypominać – mówi z oburzeniem. – A tak w ogóle, to kogo zaprosiłeś, bo Fey powiedziałeś, że z imprezy nici, prawda?

Przez chwilę patrzę na niego beznamiętnie, pukając się palcem wskazującym w środek czoła.

– Oczywiście, że jej tak powiedziałem – oznajmiam poważnie. – Zabieram jakąś laskę z pierwszego roku ekonomii. – Wzruszam niedbale ramionami, zanim sięgam do wieszaków i wyciągam czarną koszulę.

Love at First Sight - spin-off Challenge i MemoriesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz