Prolog

19 0 0
                                    

- Zacznijmy od początku. Jak się nazywasz?

Postać na pryczy poruszyła się nieznacznie. Jej smukłe, blade palce otuliły szczelniej kolana, jakby chciały ukryć dreszcze targające ciałem.

- Już mówiłam – wyszeptała przez zęby – Nazywam się Amanda. Amanda Nowak.

- Dobrze - kobieta siedząca naprzeciw rzuciła jej nieprzeniknione spojrzenie – Czy pamiętasz Amando... dlaczego się tu znalazłaś?

- Czy musimy znowu to przerabiać? - Serce kobiety zatrzymało się na chwilę, jednak ta nie dała tego po sobie poznać. W dalszym ciągu wpatrywała się w dziewczynę z udawanym współczuciem. Nienawidziła tej pracy. Nienawidziła tego, co musiała teraz zrobić.

- Jeżeli mam ci pomóc to musisz mi opowiedzieć całą historię.

- Ale ja nie chcę twojej pomocy, nie rozumiesz? Chcę do domu! – Kiedy nieme sekundy zaczęły ciążyć, dziewczyna zabrała głos po raz drugi. Tym razem był on o wiele cichszy i młodszy.

– Odeślijcie mnie wreszcie do domu...

- Zrobimy to – mówiąc to psycholog wychyliła się delikatnie do przodu, żeby uścisnąć dłoń Amandy i w ten sposób dodać jej otuchy - Najpierw jednak musisz odpowiedzieć mi całą historię.

Reakcja była odwrotna. Dziewczyna odskoczyła do tyłu niczym oparzona, jeszcze bardziej dystansując się od swojej rozmówczyni.

- Przepraszam – wypowiedzianym w następstwie słowom daleko było jednak do jakiejkolwiek subtelności. Nie żałowała.

– To jak, możemy zaczynać? - Lekkie skinięcie dało jej przyzwolenie do dalszej pracy.

- Jak się tu znalazłaś?

- Nie pamiętam.

- Jaka jest w takim razie ostatnia rzecz jaką pamiętasz?

- Sukienka – szepnęła dziewczyna – Czerwona sukienka.

Psycholog wyraźnie usatysfakcjonowana, zaczęła zawzięcie kreślić coś w swoim notatniku.

- Co było w tej sukience takiego szczególnego, że zapadła ci w pamięć?

- Miałam ją ubraną w klubie tej nocy.

- Jakiej nocy? - Ciche westchnięcie mimowolnie wyrwało się z jej ust.

- Kiedy to wszystko się zaczęło. Tej nocy, kiedy zostałam porwana.

Dłoń zamarła w bezruchu, robiąc kleks w miejscu, gdzie długopis stykał się z kartką.

- Czy mogłabyś to jakoś rozwinąć? - Mijały sekundy ciszy, którą co jakiś czas mąciło nerwowe postukiwanie pisaka o notes. Wreszcie dziewczyna podniosła głowę i głośno wciągnęła powietrze. Widać było, że toczy wewnętrzną walkę z samą sobą.

- Miałam wtedy siedemnaście lat – zaczęła, jednak zaraz umilkła, jakby straciła wątek.

- Kontynuuj – kobieta starała się nie ukazywać zniecierpliwienia, które rosło z każdą kolejną minutą tej nieznośnej ciszy.

- Nigdy nie byłam jak inne dzieciaki. Nie piłam. Nie imprezowałam. Rzadko kiedy w ogóle wychodziłam z domu.

- Tamtego dnia było jednak inaczej?

- Tak - wyszeptała z trudem, jakby każde słowo wymagało od niej niewyobrażalnego wysiłku. - Poszłyśmy do klubu. Jednego z największych w okolicy. Nigdy nie lubiłam imprez. Nie znoszę... To znaczy, nigdy nie znosiłam chodzić do zatłoczonych miejsc. Zawsze czułam się wtedy trochę przytłoczona. Jakbym była od tego wszystkiego oddzielona jakąś niewidzialną ścianą.

NADludzieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz