- Czy my, czy my jesteśmy w górze? - Zapytałam z niedowierzaniem, lustrując
wzrokiem ogromną grotę. Jedna ze ścian była całkowicie przeszklona, ale na zewnątrz było zbyt ciemno, żeby dostrzec coś więcej poza delikatnym zarysem gór. Czułam, jak mój oddech przyspiesza, a wzdłuż kręgosłupa przebiegł zimny dreszcz. Zamarłam, gdy dostrzegłam kilka postaci ubranych w białe kitle – niemal identyczne jak te, które nosiła kobieta o wyglądzie koali. Przez chwilę miałam wrażenie, że czas zwolnił. Czy to możliwe? Czy znowu wróciłam do koszmaru, z którego nie mogłam się wyrwać? Uszczypnęłam się mocno w rękę, próbując przekonać samą siebie, że nic mi nie grozi, choć każdy fragment tej rzeczywistości zdawał się być złowrogi i przerażający. Próbowałam uspokoić oddech, powtarzając w myślach, jak mantrę: Jesteś bezpieczna. Jesteś bezpieczna. Simon nic ci nie zrobi... Ale te słowa wydawały się puste, jakby rzeczywistość wokół mnie skradała się cicho, gotowa na to, by w jednej chwili roztrzaskać moją kruchą pewność.
- Zgadza się - odparł Simon z dumą, który nie zauważył mojego stanu - to jedno z niewielu pomieszczeń pozostawionych w naturalnej formie.
Wciągnęłam głośno powietrze, próbując odzyskać równowagę. Każda cząstka mojego ciała była spięta i gotowa do ucieczki, ale nie miałam przecież gdzie uciec. Sierżant spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek, jakby wiedział, że coś jest nie tak, ale nie odważył się zapytać. Jesteś bezpieczna – powtórzyłam w głowie kolejny raz. Mój wzrok mimowolnie skierował się na ścianę przy windzie, gdzie wisiała duża tablica. Na samej górze widniał napis: "Instytut Badawczy Południowej Nevady". Poniżej była rozpiska poszczególnych działów i pięter. Szpital znajdował się na piątym z nich. Oprócz tego dostrzegłam, że na planszy wymienionych zostało aż 12 różnych laboratoriów, takich jak Laboratorium Biologii RNA, Laboratorium Biologii Strukturalnej, Laboratorium Bioinformatyki i Inżynierii Białka, Laboratorium Biologii Molekularnej i wiele, wiele innych. Przerażenie po raz kolejny ścisnęło mnie za gardło. Na parterze znajdował się hol, hangar, skrzydło treningowe i stołówka. To miejsce nie przypominało zwykłego instytutu badawczego. To było coś więcej, coś o wiele bardziej mrocznego. Jesteś bezpieczna – powtórzyłam sobie po raz kolejny, ale mój umysł coraz bardziej wątpił w to zapewnienie.
- Jak duży jest instytutu? - Udało mi się zapytać przez ściśnięte gardło.
- Całkiem spory. Mamy skrzydło badawcze, treningowe, rekreacyjne i mieszkalne. Łącznie pracuje tu około 1200 osób, ale na stałe mieszka tylko 327 z nich. 328 jeśli liczyć ciebie.
Pokiwałam sztywno głową i rozejrzałam się po jaskini. Główne wejście znajdowało się na samym środku przeszklonej ściany i było pilnowane przez dwójkę strażników ubranych w kombinezony moro i czarne kamizelki. W rękach trzymali jakieś dziwne urządzenia, które najprawdopodobniej były wykrywaczami metalu. Na środku holu znajdowała się okrągła recepcja nad którą wisiały sporej wielkości ekrany. Na każdym z nich wyświetlało się coś innego - wiadomości, prognozy pogody, kursy walut, jakieś wykresy, zdjęcia ludzi, różne godziny, więcej wiadomości i jakieś zaszyfrowane komunikaty. Dookoła recepcji porozrzucane były kanapy, stoły i krzesła.
- Pozwól za mną - powiedział Simon i skierował się w stronę drzwi umieszczonych z
prawej strony. Prowadziły do korytarza, który w porównaniu ze wcześniejszym widokiem był nadzwyczaj normalny. W końcu doszliśmy do podwójnych drzwi nad którymi widniał napis "stołówka".
- Głodna? Jest już po porze lunchowej, ale mam nadzieję, że uda się nam jeszcze coś zjeść.
- Tak - przyznałam szczerze. Co prawda wiedziałam, że czerwony napój w
![](https://img.wattpad.com/cover/373460790-288-k191546.jpg)
CZYTASZ
NADludzie
FantasyMiałam straszny sen. Śniło mi się, że zostałam porwana, a następnie przez długie miesiące byłam utrzymywana w śpiączce. Śniłam o bólu i strachu, który mi przy tym towarzyszył. Śniłam o strażniku, który niefortunnie upadł i złamał kark. A najgorsze w...