|19|

242 16 41
                                    

Tiziano po wyjściu Milo zastanawiał się czy chłopak na pewno sobie poradzi i nigdzie mu się nie zgubi.

Milo, mimo swojego wieku zachowywał się zdaniem Tiziano jak dziecko.
Nie przeszkadzało mu to.
18 lat nie jest wyznacznikiem dorosłości. To zwykła liczba.

Patrząc na przeszłość Milo, to wcale mu się nie dziwił.

Wykupił go i nie miał zamiaru oddawać, gdy chłopak wywinie mu jakiś numer lub sprawi od czasu do czasu problem.

To normalne życie.

Tiziano miał swoje lata i w pełni rozumiał zachowanie nastolatków. Przecież w końcu sam nim kiedyś był.

Na te wspomnienia uśmiechnął się przeglądając dokumenty.

Dziś musiał zorganizować spotkanie, ale nie wiedział jak się za to zabrać, a właśnie dziś z rana dowiedział się, że jego sekretarka się zwalnia z powodu przeprowadzki z jej mężem do innego kraju.

Zawsze ona zajmowała się tym wszystkim, a on zawsze to doceniał i dawał porządną wypłatę.

Niestety dopóki nie znajdzie kogoś innego na jej miejsce, musi poradzić sobie sam.

- Cholera, miałem jeszcze zadzwonić do swojego klienta... - mruknął, a do drzwi jego biura ktoś zapukał. - Proszę! - odparł, odkładając dokumenty.

Do środka gabinetu weszła kobieta o ciemnych włosach i zamknęła za sobą drzwi, mając w ręku tacę z herbatą i kawą.

- Pomyślałam, że cię odwiedzę i przy okazji zrobiłam ci kawę - powiedziała z uśmiechem.

- Dziękuję, mamo - odwzajemnił uśmiech.

Kobieta miała na sobie zwiewną, błękitną sukienkę.

- Mam nadzieję, że znajdziesz chwilę czasu dla staruszki - zaśmiała się, siadając na fotelu na przeciwko Tiziano.

Brunetka odstawiła tacę i odłożyła torebkę na oparcie fotela.

- Nie jesteś aż tak stara - wziął z uśmiechem filiżankę kawy.

Kobieta uśmiechnęła się i również wzięła filiżankę z herbatą.

- Dawno cię nie widziałem - zaczął brunet.

- Dopiero nie dawno znowu wróciłam. Wakacje w moim wieku to jak marzenie! - zaśmiała się. - Ale opowiadaj co tam u ciebie, bo u mnie jak zawsze nic nowego.

- Pracy coraz więcej - przyznał, biorąc łyk kawy. - Do tego nie mam już sekretarki i muszę znaleźć kogoś innego.

- O! - ucieszyła się odkładając filiżankę. - Świetnie się składa! Na wakacjach poznałam uprzejmą dziewczynę, która właśnie szuka pracy! Pomyślałam, że w razie czego wezmę od niej numer - chwyciła torebkę i zaczęła coś w niej grzebać.

Kobieta wyciągnęła telefon i go włączyła szukając numeru.

- Naprawdę? Spadłaś mi z nieba, mamo! - ucieszył się.

- Tak, tak - mówiła zadowolona. - Masz - położyła telefon na biurku i obróciła w stronę syna. - Zadzwoń do niej w wolnym czasie. Jest strasznie młoda, ale zapewniała, że dużo potrafi.

- Jasne - zapisałem numer na kartce papieru i schowałem do kieszeni.

Naglę drzwi otworzyły się z hukiem, a w nich pojawił się zdyszany Milo.

- Pomocy! Znowu mnie ochroniarz goni! - krzyknął, wbiegając do środka.

Milo spojrzał naglę zdziwiony na kobietę, a za nim do biura wbiegł ochroniarz.

- O cholerka... - mruknął, przyglądając się kobiecie. - Dzień dobry pani... - powiedział z niezręcznym uśmiechem.

- To ty - kobieta spojrzała na chłopaka marszcząc czoło. - Ochrona, zabrać go - powiedziała surowo.

Milo spojrzał na ochroniarza i pobiegł chowając się za fotelem bruneta.

- Tiziano zrób coś - powiedział błagalnie.

- Znasz go? - kobieta spojrzała na syna.

- Spokojnie - zaczął Tiziano. - Niech pan wyjdzie - zwrócił się do ochroniarza.

- Ale...

- Proszę wyjść i zamknąć drzwi - powtórzył bardziej stanowczo.

Ochroniarz zniknął, a w pomieszczeniu nastała niezręczna cisza.

- Więc?

- Mamo jakby ci to wytłumaczyć... - zaczął.

Tiziano przecież nie mógł jej powiedzieć prawdy.

- Ten gówniarz mnie obraził - poskarżyła się.

Mężczyzna popatrzył na kobietę, a potem ręką sięgnął za fotel chwytając Milo za ramię.

- Nie, nie, nie! - chłopak spanikował na dotyk na ramieniu.

Tiziano ściągnął brwi.
Od niedawna zauważył, że ramię to jakiś wrażliwy punkt chłopca.

Od razu go puścił.

- Możesz mi wytłumaczyć skąd moja mama cię zna?

- M..mama? - zająknął się i spojrzał na kobietę. - No.. yym...

- Ten bezczelny bachor powiedział, że moja sukienka wygląda na mnie okropnie!

- No bo to prawda! - wtrącił odważniej Milo. - Jest za duża!

- Nie pogarszaj swojej sytuacji... - szepnął do niego Tiziano. - Wybacz mamo, on po prostu jest jeszcze młody.

- Zaadoptowałeś sobie dziecko? Czy to tej pindy z przed dziewięciu lat? - mruknęła niezadowolona. - Chociaż ten chłopak nie wygląda na dziewięcio latka.

- Mamo przestań... Miałem wtedy 20 lat.

- Ugh... Wpadnę do ciebie jak się uspokoję - wstała zabierając telefon i torebkę. - Do kiedyś.

- Mamo... - Tiziano wstał z fotela, ale kobieta już dawno trzasnęła drzwiami.

Mężczyzna spojrzał na Milo, a ten jedynie spuścił głowę.

- Przepraszam... - szepnął.

Tiziano westchnął i jedynie z powrotem usiadł na fotelu.

- Byłbym na ciebie zły, gdybym nie zgadzał się z twoim zdaniem... Więc nie jestem zły.

- Co? - spojrzał na niego zdziwiony.

- Ta sukienka faktycznie była za duża - stwierdził.

Milo zaśmiał się cicho, a Tiziano spojrzał na niego z uśmiechem.

Miał nadzieję, że chłopak zobaczy jak wygląda normalne życie.

Cena nie gra roli, KochanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz