|21|

249 15 19
                                    

Za niedługo wybiję druga w nocy, a ja cały czas siedziałem w pokoju i myślałem o Tiziano...

Od pewnego momentu zacząłem zauważać jego urok...
Jego różniącą się osobowość, od innych, których spotkałem.

Nie chciałem żeby pomyślał, że zmusza mnie do stosunku...
Po prostu nie jestem do tego przyzwyczajony.
Powiedziałem to z przyzwyczajenia.

Smutny pociągłem nosem.

Nie chce sprawiać mu kłopotów...
Do tego obraziłem jego mamę.
A mogłem siedzieć cicho i tylko podziękować... to nie! Zachciało mi się szczerości!
Może życie z udawaniem jest faktycznie lepsze...

Nie było sensu się nad sobą użalać.
Powinienem go przeprosić.

Wstałem z łóżka i podszedłem otworzyć drzwi.
Nie wysiedzę sam w pokoju, po tym, z jaką czułością Tiziano mnie dotykał!

To powinno być karalne,
Zostawianie kogoś w takim stanie!

Zapaliłem światło w korytarzu i podszedłem do sypialni Tiziano, wchodząc bez pukania.

Rozglądnąłem się i widziałem jak spał.
Jego łóżko było naprawdę spore.

Podszedłem i podniosłem kawałek kołdry. Położyłem się obok niego i się przykryłem.

- Tizi... - szepnąłem, dając mu pstryczka w nos. - Tizi.. - powtórzyłem głośniej, leżąc na boku i wpatrując się w jego twarz.

- Violet... - mruknął, a na jego twarzy pojawił się grymas. - Mówiłem, żebyś mnie tak nie nazywała... - mówił.

Jego oczy nadal były zamknięte, gdy przewrócił się na drugi bok, wtulając się w kołdrę.

Moje oczy się lekko rozszerzyły.
Violet?
Kim była Violet?

Podniosłem się i usiadłem po turecku, nie spuszczając wzroku z mężczyzny.

Violet?

- Tiziano? - zapytałem, kładąc dłoń na jego ramieniu i nim potrząsnąłem.

- Kurwa! Mówiłem, żebyś dała mi spokój! - uderzył mnie mocno i prawie spadłem z łóżka.

Mężczyzna podniósł się i zdenerwowany na mnie spojrzał.
Brunet od razu zapalił lampkę nocną, a złość z jego twarzy wyparowała.

- Milo? - zdziwił się i zbliżył do mnie. - Przepraszam - powiedział i od razu objął moją twarz przyglądając się jej. - Bardzo boli? Mocno uderzyłem? - wypytywał.

Zdezorientowany, nawet nie wiedziałem co się stało.

Gdy emocję opadły, Tiziano przyciągnął mnie do siebie i mocno objął.

- Co tutaj robisz w ogóle? - zapytał wreszcie, gładząc mnie po plecach.

- Chciałem cię przeprosić - powiedziałem, opierając głowę na jego nagiej piersi.

Od dawna zauważyłem, że Tiziano śpi w nocy bez koszulki, bo zawszę, gdy robił rano kawę lub herbatę, miał na sobie same dresy lub dresowe spodenki.

- Przeprosić? Raczej ja powinienem przeprosić ciebie. Na imprezie nie wypiłem za dużo, więc alkohol już ze mnie schodzi - zapewnił. - Nie chciałem być w stosunku ciebie zbyt nachalny. Jesteś przecież jeszcze młody...

- Przestań.. - powiedziałem cicho. - Wcale nie odczułem od ciebie nachalności. Byłeś miły i cały czas mnie komplementowałeś. To dla mnie coś nowego. Nawet pytałeś się o moją zgodę.

- Na pewno? Myślałem, że przesadziłem...

Odsunąłem się od niego powoli i spojrzałem prosto w jego cudwne oczy.

- Chciałeś usłyszeć zgodę z moich ust, prawda?

Mężczyzna patrzył na mnie i przytaknął lekkk głową.

- Nadal chcesz?

- Ale wtedy powiedziałeś...

- Pytam, czy nadal chcesz usłyszeć to z moich ust.

- Tak, ale... - zaczął niepewnie.

Wtedy podniosłem się lekko i zarzuciłem mu swoje ręcę na ramiona.

Zbliżyłem swoją twarz do jego i szepnąłem cicho:

- Pozwalam ci na wszystko, do godziny szóstej rano - szepnąłem w jego usta i go pocałowałem.

Starszy objął mnie w talii i przyciągnął do siebie jeszcze bliżej.

On oparł głowę o poduszkę, a ja się na nim położyłem.
Jego dotyk był tak cholernie delikatny.

- Jesteś taki ciepły... - skomentował, wkładając dłoń pod moje spodenki, i ścisnął mój pośladek. - I taki uroczy - spojrzał na mnie z uśmiechem.

Odwzajemniłem uśmiech, ale coś mi się przypomniało.

- Kto to Violet? - zapytałem, kładąc się na jego nagim torsie.

Mężczyzna, położył dłoń na moim policzku i pogładził je kciukiem z ciągłym uśmiechem.

- Opowiem ci o niej w inny dzień, dobrze? Teraz cieszmy się chwilą - mówiąc to zdjął moje spodenki razem z bokserkami.

Zarumieniłem się.

Zdjął dłoń z mojego policzka i podniósł się razem ze mną.
Byłem usadzony między jego nogami.

Jego wzrok był miękki, gdy na mnie patrzył.
Nie patrzył w dół.
Nie odwrócił wzroku.
Cały czas patrzył w moje oczy.

Tiziano nachylił się i odgarnął z mojego czoła włosy, zostawiając tam buziaka.

Położył dłonie na moich biodrach i zaczął je masować.

- Masz piękne oczy, Milo - powiedział z lekkim uśmiechem.

- Dzie.. dziękuję - zająkłem się będąc w lekkim szoku.

Mam piękne oczy...
Uśmiechnąłem się.

Gdy miał już ściągać moją koszulkę spiąłem się lekko.

- Mam nie ściągać? - zapytał spokojnie.

- Nie chodzi o to... znaczy... - ucichłem nie wiedząc jak to wytłumaczyć.

- Chodzi o bliznę? - zapytał. - Dobrze. Nie ściągnę koszulki - pocałował mnie delikatnie w skroń.

Słysząc to coś we mnie pękło, do tego ten całus...
Moje oczy się zaszkliły i zacząłem płakać. Przytuliłem go mocniej.

- Spokojnie... - szepnął.

Położył się razem ze mną i przyciągnął mnie bliżej.
Zakrył nas kołdą.

- Jeszcze... jeszcze... - łkałem, przytulając się do niego.

Łzy same ciągle napływały do moich oczu.

- Jeszcze... - zapłakałem, próbując coś powiedzieć. - Ni..nik.. - pociągnąłem nosem i poczułem, jak Tiziano przytulił mnie mocnej. - Nikt...

- Nie jestem jak oni... - mówił kojąco, próbując mnie uspokoić. - Tak mi przykro, Milo... - szepnął. - Nawet nie chcę myśleć, ile musiałeś przejść...

Na te słowa zapłakałem bardziej. Prawie krztusiłem się własnymi łzami.

- Dz..dziękuję.. - przytuliłem go mocniej.

Tiziano uśmiechnął się i westchnął cicho.

- Chyba nie będzie nam dane się razem kochać, co? - poczułem jego dłoń na swoim policzku. - I wcale mi to nie przeszkadza - odsunął powoli moją twarz od swojej piersi i popatrzył w moje zapłakane oczy. - Poczekam, ile trzeba i nawet nie będę musiał się doczekać, jeśli będzie trzeba - uśmiechnął się do mnie.

Dopiero teraz dotarło do mnie, w czyje ręce trafiłem.

Cena nie gra roli, KochanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz