Rozdział 1

11 5 0
                                    

Pov: Grayson

- Poproszę kawę - powiedziałem do kasjerki. - Podwójne espresso.
Kasjerka podniosła brwi. Chyba ją zaskoczyłem. Za oknem już robiło się ciemno.
Może faktycznie nie powinien pić tyle kawy.
Zapłaciłem i usiadłem tak gdzie zawsze. Chyba liczyłem na cud.
Chciałabym żeby ona dziś znów tu przyszła.
Nie widziałem jej już parę dni.
Od znajomego usłyszałem że wyjechała na jakieś szkolenie.
- Ambitna - Pomyślałem i uśmiechnąłem się. - Szkoda że zajęta. - dopowiedziałem sobie w myślach.
Zasępiłem się. Za oknem padało. Deszcz przeradzał się w ulewę.
Nagle jakby na moje życzenie zobaczyłem moją wymarzoną kobietę o której przed chwilą myślałem.
- Kelly! - wstałem czując że coś jest nie tak.
Szła w deszczu, bez parasolki, zgarbiona jakby złamana.
Wybiegłem w deszcze otwierając po drodze parasolkę.
Stanąłem przed nią okrywając ją parasolką przed ulewą choć nie miało to sensu bo cała już była mokra.
Kelly stanęła. Patrzyła się w dół, w rosnącą kałużę.
Była taka piękna i taka krucha. Czułem że stało się coś strasznego. Wiedziałem że muszę jej pomóc.

Kilka miesięcy wcześniej
Szedłem przez znajomą uliczkę, gdzie szum codziennego życia mieszał się z delikatnym zapachem kawy z pobliskiej kawiarni. Szaro-bure mury otaczały mnie jak coś banalnego, jednak ten dzień miał w sobie coś innego - pewne napięcie, które dawało się odczuć w powietrzu. I wtedy ją zobaczyłem.
Siedziała na ławce, zamyślona, z włosami rozwianymi na wietrze. Przez chwilę czułem, jak zatrzymuje się czas - jej piękno, promienny uśmiech, który mogłyby rozjaśnić najciemniejsze dni. Nieprzytomnie przełknąłem ślinę. Zatrzymałem się obserwując ją z daleka.
Wtedy, z drugiej strony, zbliżył się młody mężczyzna. Zawołał ją: Kelly!
Wyciągnął rękę, by przywitać się z dziewczyną.
I nagle wszystko potoczyło się w zwolnionym tempie.
Zauważyłem, jak dziewczyna wstała z ławki i wpadła z radością w jego objęcia. Potem para odeszła. Czułem się rozbity. Zawiedziony. Podszedłem do miejsca gdzie przed chwilą siedziała.
Zauważyłem że zostawiła na brzegu małą, zniszczoną książkę. Mój instynkt zadziałał natychmiast, jakby świat wokół mnie rozbił się na kawałki, pozostawiając tylko tę jedną rzecz do zrobienia.
„Czekaj, książka!" krzyknąłem, nie zatrzymując się w biegu. Biegłem, nie myśląc wiele. Dogoniłem ich z łatwością, czując pulsującą adrenalinę w żyłach.
Zobaczyłem ich na rogu ulicy gdzie młody mężczyzna przystanął, wciąż rozmawiając. Dziewczyna, lekko zaskoczona, obróciła się, a w jej oczach błyszczała iskra zdziwienia, kiedy zobaczyła mnie z książką w dłoni.
- Hej, chyba to możesz potrzebować - powiedziałem, zdyszany, trzymając jej książkę.
Zaraz po tym kiedy podałem jej wolumin, moje serce zadrżało, gdy jej spojrzenie przeniknęło mnie jak blask słońca. Uśmiechnęła się, a jej usta uformowały się w piękny kształt.
- Dziękuję! - odparła, a w jej głosie brzmiała nutka radości, jakby w tym jednym geście udało mi się uczynić coś naprawdę wyjątkowego.
- Nie ma sprawy - odpowiedziałem, czując, jak z moich ramion opada ciężar niepewności. Na moment wszystko wydawało się prostsze. Patrzyliśmy na siebie, a w mojej głowie kwitły myśli - może to był znak? Może to spotkanie nie było przypadkiem, ale także początkiem czegoś, co miało dopiero się wydarzyć?


******
Witamy was w pierwszym rozdziale książki. Mamy nadzieję, że książka wam się spodoba. Dajcie znać co myślicie w komentarzu.

Losing GameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz