Rozdział XXI
"Bo góry mogą się poruszyć i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi od ciebie."
- Biblia "Księga Izajasza" 54, 10
Gdybym miała zgadywać, to uznałabym, że wybudzając się z nicości, przekraczałam właśnie bramy Królestwa Niebieskiego. Zapach ogrodowych róż, słodycz spokoju i kojące ciepło były czystym dobrem, które upajało i nieśmiało zachęcało do pozostania w nim już na wieczność.
Miałam szczerą ochotę się temu poddać. Odpłynąć tam, gdzie czułabym tylko to: wieczna cisza, brak strachu, odpoczynek.
Pewnie dałabym sobie się tak zatracić, gdyby nie pojawiające się nowe bodźce: trzask ognia, delikatny dotyk, szorstkość materiału pod dłońmi i ta muzyka w oddali... Niesione dalekim echem dźwięki chóru. Czy faktycznie byłam już po tamtej stronie? Bardzo niechętnie w końcu uchyliłam zapuchnięte oczy.
Leżałam w maleńkim pokoju na prostym drewnianym łóżku pod jedną ze ścian. Jedynym źródłem światła był porządnie rozpalony mały kominek i tylko dzięki jego pomarańczowym płomieniom mogłam dostrzec siedzącą przy mnie nieruchomo postać starszej zakonnicy. Pochylona, trzymała drewniany różaniec i moją dłoń.
Może w innym momencie bym się przeraziła, ale czułam tak obezwładniający spokój, że jedyne co zrobiłam, to odwróciłam się w jej stronę.
Widząc, że już nie śpię, siostra podniosła głowę i to ona aż podskoczyła.
- Jest przytomna - powiedziała i odwróciła, aby spojrzeć na kogoś za swoim ramieniem.
W ślad za jej wzrokiem zobaczyłam, że zza jej pleców gwałtownie podniósł się z podłogi jakiś mężczyzna. Stając nad zakonnicą, spojrzał na mnie tak jakby zafascynowany.
- Jak się panienka czuje? - zapytał dość ciepło i troskliwie, wyjątkowo niskim, dojrzale męskim głosem.
Zamrugałam i spróbowałam zebrać myśli. Zmarszczyłam brwi orientując się, że nie wiedziałam gdzie byłam ani kim był ten człowiek. W zasadzie... co się właściwie stało? Wiedziałam, że... to znaczy... nie byłam stąd. Byłam z innych czasów. Ja... chyba komuś uciekłam? Umykało mi tyle rzeczy...
Niespodziewanie strzał adrenaliny wrócił mi w pamięci migawkę obrazu mężczyzny uderzającego mnie w twarz.
Podskoczyłam i wsparłam się na łokciach.
Kolejny szybki przebłysk: podtopienie i zachłyśnięcie zatęchłą woda i mułem. Dalej: trzask rozdzieranego materiału na mojej piersi.
Oddech mi przyspieszył, a kojące poczucie bezpieczeństwa opuściło.
- Spokojnie! - Mężczyzna doskoczył do mnie i przytrzymał mnie za ramiona. - Już wszystko dobrze! Jest panienka bezpieczna.
Łapiąc powietrze, rozejrzałam się niespokojnie po pomieszczeniu. Drzwi były obok łóżka. Tylko po co mi to wiedzieć? Czy ja oszalałam?!
- Co ja tu robię? - Zabrzmiałam ochryple i szybko odkryłam jak wyschnięte miałam gardło. - Nic nie pamiętam...
- Ciii... - Miał naprawdę dość kojący głos. - Proszę dać sobie czas.
Spojrzałam mu prosto w oczy, a on jakby tym zaskoczony, puścił moje ramiona.
- Czy ja pana znam? - zapytałam, próbując uzupełnić lukę w pamięci.
CZYTASZ
Miejsce historii 1. Spalona Droga
Romansa21-letnia Kate Marshal utknęła w dziwnym punkcie, w którym nie wie co zrobić ze swoim życiem. W tym momencie nie ma własnego mieszkania, miłości ani odwagi, by coś zmienić. Trwa i pracuje - tyle jej wystarcza. Jej bezpieczny świat wywraca się do gór...