Rozdział II: Stary przyjaciel

357 7 2
                                    

Po nocy spędzonej w obozowisku Eques skierował się prosto do pobliskiego miasteczka, Feron. Położona wśród górskich szczytów osada wydawała się zapomniana i nieosiągalna dla niszczycielskich sił. Rycerz wkroczył do jedynej w Feron gospody, po czym od razu skierował się do stołu, przy którym siedział już niski, dobrze ubrany mężczyzna. Zanim usiadł zdjął swój rynsztunek, a chwilę po tym odezwał:

- Miałeś racje, Irusie, co do tego szlaku. - po tych słowach niski mężczyzna lekko uderzył pięściami w stół, chcąc dać do zrozumienia, że powinni rozmawiać ciszej.

- Spokojnie, prawie nikogo tutaj nie ma. - powiedział Eques, lecz zgodnie z prośbą towarzysza ściszył głos.

Gospoda faktycznie była prawie pusta, a to ze względu na wczesną godzinę. Biesiady zaczynały się dopiero po zachodzie słońca. Można by pomyśleć, że obecna sytuacja w karczmie nie sprzyjała dyskretnym dyskusjom, ale w Feron o tej porze przebywały tutaj wyłącznie lokalne pijaczyny, które nie miały sił opuścić przybytku. Karczmarz znudzony stał przy barze i nawet nie zwracał uwagi na wchodzących gości. W Feron właściwie nikt nie przykuwał uwagi do obcych, zresztą przewijało się ich tutaj naprawdę sporo.

- Przyznam, że jestem zszokowany. - odezwał się Irus. - Wróciłeś stamtąd i, jak sądzę...

Irus spojrzał na torbę leżącą obok Equesa, po czym wzrok skierował znów na rycerza.

- Nie było to najłatwiejsze starcie, ale spodziewałem się jednak, że ten obrośnięty legendą żywiołak będzie bardziej wymagającym przeciwnkiem. - odrzekł Eques i położył dłoń na skórzanej torbie.

- Hah, cały Eques. Przypomnę ci tylko, że pokonałeś najpotężniejszą kreaturę w Meetarzę, której czoła nie mogły stawić nawet armie. - zaśmiał się Iris, choć słowa Equesa nieco go rozdrażniły.

- Nie o to chodzi... Coś naprawdę było nie tak. Przez chwilę pomyślałem, jakby z jakiegoś powodu nie mógł on używać pełni swojej mocy. - odpowiedział z powagą szermierz.

- Chociaż bardziej zastanawiające było to, co stało się potem... - Eques, choć wcześniej sam pewny, że nikt w gospodzie nie słucha ich rozmowy, teraz sam na wszelki wypadek rozejrzał się po karczmie. - mag w białej szacie, kontrolujący przestrzeń, posiadający umiejętności iluzji. Spotkałeś się kiedyś z czymś takim albo słyszałeś coś?

- Jedyni magowie jakich znam to ci należący do Rady. - odpowiedział Iris wyraźnie zaciekawiony słowami Equesa. - Poza tym nie widziałem nigdy pełni siły tych czarodziejów, ale nawet z opowieści, które najczęściej mijają się z prawdą, słyszałem tylko o magicznych pociskach, aurach.

- Hmm, może to jakiś renegat, panujący nad magią światła i powietrza jednocześnie? - pomyślał Eques.

- Zapytaj Giriona. - powiedział Iris i przerwał rozmyślania rycerza - Do Fallendron stąd jest niedaleko, a on na pewno będzie coś wiedział.

Girion był uczonym i starym przyjacielem Equesa. Pracował w wielkiej bibliotece w Fallendron - stolicy regionu Solisia. Lata zgłębiania wiedzy z ksiąg poświęconych historii całej Meetary, a nawet krain tak odległych, że wielu wykształconych nie było w stanie pojąć ich swoim umysłem, sprawiły, że stał się on jednym z najwybitniejszych uczonych. Dla Equesa był to idealny strzał, jeśli ktokolwiek będzie coś wiedział o tajemniczym nieznajomym, to będzie to właśnie Girion. Dokończył rozmowę z Irisem, po czym razem opuścili gospodę.

Następnego dnia Eques ruszył w kierunku Fallendron. Miał nadzieję, że Girion odpowie na jego pytania, a poza tym miał do załatwienia w tym mieście jeszcze jedną sprawę.


PoszukiwaczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz