Rozdział 1

22 1 0
                                    


Chwyciłam dłonią trawę, rwąc ją co chwilę usiłując nie skupiać się na krzyczących  nastolatkach.
Przymknęłam oczy, bo z każdą minutą miałam wrażenie, że słońce coraz bardziej mnie ogrzewa. Leżałam na trawie czując jak na skórze pozostaje mi jej odcisk.
Wzięłam głęboki oddech pragnąc, by wiatr  znów wiał, tak jak, kilka minut wcześniej.  Usłyszałam pisk znajomej dla mnie dziewczyny i wiedziałam już, że idzie w moją stronę. Moją twarz przykrył cień jej postaci.
- Tu jesteś Stello, dlaczego nie siedzisz z nami? - powiedziała z żartobliwą pretensją w głosie. Zakryłam łokciem twarz, chroniąc oczy przed ostrymi promieniami słońca.
- bo siedzicie na totalnej patelni, tu jest chodź trochę wiatru – powiedziałam na wydechu mimowolnie się uśmiechając, była to moja jedyna przyjaciółka.
Lubiłam jej towarzystwo, mogłyśmy śmiać się wniebogłosy i zapomnieć przez chwilę o otaczającym nas świecie. Zatopić się w śmiechu i radości, która przykrywa na chwilę moje rany.
- chodź marzycielko – powiedziała podając mi rękę. Chwyciłam ją bez zastanowienia.
Zdjęłam z głowy okulary przeciwsłoneczne i założyłam je na nos.
Nie było jeszcze lata a słońce grzało jak w środku lipca. Lubiłam taką pogodę, choć najbliższy był mi deszcz, uwielbiałam go.
Był taki delikatny, a krople spadające na moje dłonie bardziej mnie ochładzały i muskały moja skórę. Ten wilgotny zapach deszczu, który docierał do moich nozdrzy, takich mokrych iglaków, za każdym razem kiedy go czułam, pragnęłam wziąć jak największy oddech, by jak najintensywniej napawać się jego zapachem. Podeszłam razem z Kelly do siedzącej na ławce naszej grupki osób, koło szkolnego boiska. Wszyscy rechotali z żartów naszego przyjaciela. Szkolne boisko mieściło się koło naszego liceum. Nie była to piękna szkoła.
Widać było już na pierwszy rzut oka, że jest to stary budynek.  Ściany kiedyś białe, teraz pożółkły, a gdzie nie gdzie farba starła się odsłaniając tynk. Dach pokryty był mchem, a okno od strony sekretariatu zostało wybite. Jednak w tym budynku podobało mi się wyjście z korytarza na boisko. Nie mieliśmy tu za dużo drzew, ale były ławki. Zawsze siadaliśmy na jednej z nich. I tak było też tym razem. Poznaliśmy się na początku pierwszej klasy. 
Pierwszą poznałam Kelly. Już od samego początku nawiązałyśmy kontakt.
Kelly już wtedy znała dużą liczbę osób, ale jej pierwszym przyjacielem był Joel, zawsze podchodził z entuzjazmem do jakichkolwiek okoliczności, za to najbardziej go lubiłam, stwierdziłabym nawet, że z Kelly idealnie do siebie by pasowali gdyby nie to, że jest gejem.
Obserwowałam wszystkich bardzo dokładnie.
Chciałabym być tak ważna dla nich jak oni są dla mnie, ale czułam , że mimo wszystko gdyby mnie nie było, nie przejęliby się za bardzo, że nie odczuliby takiej straty i nie tęskniliby za mną tak bardzo. Źle czułam się z myślą, że nie ważne czy jestem, czy nie, nie ma to znaczącej różnicy.
Nie chciałam w ten sposób myśleć, czułam się źle z samą sobą za takie myśli.
Twierdziłam, że te myśli są podłe, a ja nie miałam prawa ich mieć, albo, że ja jestem podła, bo mam takie myśli, a myśli pochodzą z serca. Z każdą minuta czułam się jeszcze gorzej.
Te myśli odcinały mnie od rzeczywistości. Miałam wrażenie, że znajduję się w bańce, a wszystkie rozmowy są przyciszone. Słychać jedynie moje myśli i rytm bicia serca.
- Stel, dlaczego się nie odzywasz? - puknęła mnie ramieniem Kelly, wybudzając mnie z przemyśleń.
- Tak, tak. Wszystko jest dobrze – zaśmiałam się, siląc się na uśmiech. Od razu go odwzajemniła. Szkoda tylko, że był on wysilony, że nie był prawdziwy, ale cieszyłam się, że tego nie zobaczyła, że mogłam założyć maskę, która przykrywała to, czego nie chciałam pokazać. A nikt tego nie widział i nie miał widzieć…

--------------------------------

Hej, jeśli Was to zainteresowało, wkrótce przeczytacie dalszy ciąg.
Ściskam ❤️

Ocean Twych oczuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz