Rozdział 15 | Katie

17 4 3
                                    

W dzień wystawienia "Antygony" od samego wschodu słońca w obozie panowała atmosfera oczekiwania i ekscytacji. Do domku Afrodyty, pełnego kostiumów i przyborów do makijażu, nie wpuszczano nikogo oprócz obsady, a dzieci Dionizosa od kilku dni prawie nie widziano.

Katie, która skończyła już zajmować się swoją częścią dekoracji, pomagała Ellen i Juliet, córce Dionizosa, przy nadzorze przygotowań. Córka Afrodyty trzymała listę domków, które po kolei odwiedzały. Były już w domku Demeter, żeby obejrzeć dekoracje, w domku Ateny, gdzie już dawno nie było kostiumów i w domku Apolla, gdzie chór był doskonale przygotowany. Teraz udały się do domku Afrodyty.

Weszły do budynku i Katie od razu zaczęła pokasływać od nadmiaru lakierów i innych specyfików w powietrzu. Jane siedziała na jednym z foteli i Drew zajmowała się jej makijażem oraz strojem. Obok nich stał Pollux i dyskutował o czymś z Valentiną, która machała wokół niego tuszem do rzęs. Katie niezręcznie pomachała do Alexandra.

Ellen wzrokiem ekspertki od organizacji rzuciła okiem na obsadę i westchnęła przeciągle.

– Hector, zrób coś z tymi włosami – powiedziała synowi Dionizosa i zaczęła bawić się jego fryzurą palcami. Chłopak wpatrywał się w nią jak urzeczony, więc Pollux i Valentina popatrzyli na siebie i starsza córka Afrodyty przejęła rolę fryzjerki od Ellen. Ta wzruszyła ramionami.

– Gdzie jest Evelyn? – zapytała Katie.

– Ma tu być za... – Valentina spojrzała na zegarek. – Za piętnaście minut temu? Gdzie ona jest? – wymamrotała spanikowana.

Juliet położyła jej rękę na ramieniu.

– Już się tym zajmujemy. Bez naszej Antygony nic się nie odbędzie, Val.

– Wcześniej była u nas w domku – powiedział Hector, a Pollux pokiwał głową.

– Na pewno dalej tam jest. I tak właśnie tam szłyśmy. Tu wszystko jest w porządku – powiedziała Ellen.

Razem z Katie i Juliet wyszły z Dziesiątki i w drodze do domku Dionizosa nie odzywały się do siebie, chociaż narastała w nich lekka panika. Katie wiedziała, że Evelyn, mimo lekkiego roztrzepania, nie spóźnia się, gdy chodzi o teatr. Był dla niej zbyt ważny i łączył ją z ojcem.

Gdy tylko weszły do Dwunastki, trwoga wzrosła w nich całkowicie, bo domek był pusty. Okna były otwarte, a zasłony lekko powiewały pod wpływem wiatru.

– Nie ma jej – wyszeptała Katie drżącym głosem. Wzięła głęboki oddech i wystarczyło jej jedno spojrzenie na przyjaciółki, by wiedzieć, że wszystkie pomyślały to samo. "To nie czas na panikę."

– Musimy ją znaleźć – rzekła Ellen. Zaczęła przeszukiwać kieszenie, ale Katie była szybsza i podała jej jedną drachmę. Juliet ściągnęła ze swojej szafki nawilżacz i razem wyszły na dwór. Użyły mgiełki wodnej, by stworzyć tęczę i Ellen wrzuciła do niej drachmę.

– O Irydo, bogini tęczy, przyjmij moją ofiarę. Pokaż mi Evelyn Dallas.

W tęczowej poświacie pojawił się bardzo zamglony obraz, ale dało się w nim rozpoznać wysoką dziewczynę o czarnych, potarganych włosach i bladej twarzy. Klęczała na trawie, a wokół niej rosły truskawki. Beznamiętnie wpatrywała się w rośliny i drżała.

– Evelyn! – krzyknęła Juliet, ale siostra jej nie usłyszała. – Evie!

– Musimy do niej pójść – zadecydowała Ellen. Połączenie iryfonem zakończyło się i Evelyn zniknęła w tęczowej mgle. – Jest na polach truskawek. Chodźmy tam!

Tym razem dziewczyny po prostu pobiegły i to naprawdę szybko. Ignorowały znajomych, którzy rzucali im zdziwione wspomnienia. W połowie drogi jednak Katie wpadła na pewien pomysł i zatrzymała się, a Ellen i Juliet prawie na nią wpadły.

˚˖𓍢ִ໋❀˚Język kwiatów | Tratie˚❀˖𓍢ִ໋˚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz