Rozdział 6 | Travis

35 6 25
                                    

Pod błękitnym niebem i parzącym lipcowym słońcem, Travis, Connor, Malcolm i Shane z domku Hefajstosa nieśli stosy ręczników, które wzięli z domku Posejdona, domku Afrodyty i (tajnych) wakacyjnych zapasów Chejrona. Przeszli obok pustego pawilonu jadalnego i dotarli do plaży. Weszli na pomost i rzucili ręczniki Katie, Evelyn, Juniper i Valentinie Diaz.

– Dostawa świeżych ręczników dla pięknych półbogiń! – zawołał Connor i rozłożył się na pomoście obok Evelyn, która zaczęła bawić się jego lokami.

Valentina sięgnęła po jeden z ręczników i powąchała go. Skrzywiła się.

– Świeżych? Te białe leżały nieużywane w Wielkim Domu od zeszłego lata.

– Możesz wziąć ten od was – odparł Connor. – Mi wystarczy i taki.

Malcolm i Shane usiedli obok Connora, a Travis położył się przy Katie, która spała na kolanach Juniper. Gdy tylko pomost zaskrzypiał, dziewczyna wymamrotała coś sennie i przeciągnęła się. Otworzyła oczy i zadrżała, gdy tylko dostrzegła chłopców, ale po chwili uspokoiła się.

– Cześć – przywitał ją Travis z szerokim uśmiechem. – Straciliśmy taką okazję, żeby cię wrzucić do wody.

– June by na to nie pozwoliła, prawda? – zapytała z nadzieją Katie, a driada zachichotała.

– Travis by tego nie zrobił – stwierdziła June. – Ale jeżeli by próbował, to źle by skończył – dodała ciszej.

– To co, kąpiemy się? – zapytał Connor z psotnym uśmiechem.

Nie czekał długo na to odpowiedź. Zdjął swoją brązową koszulkę Obozu Herosów i szorty, po czym rozpędził się i wskoczył do wody. Turkusowa powierzchnia wody zafalowała, a Connor wychylił zza niej głowę i wycedził przez zaciśnięte zęby:

– Zimna!

Półbogowie zaśmiali się.

Wkrótce w ślady Connora poszła reszta. Malcolm wskoczył do wody pierwszy (mimo pozornej niechęci) i próbował teraz podtopić Connora. Evelyn i Valentina też długo się nie zastanawiały i teraz odpłynęły trochę na ubocze, co nie umknęło spostrzegawczemu wzroku Katie. Tylko Juniper stanowczo wzbroniła się przed wchodzeniem do wody, nie chcąc zamoczyć jagód jałowca.

Travis wstał i podał rękę Katie. Pomógł jej wstać i zdjął ubranie, a przy okazji patrzył, jak dziewczyna zdejmuje koszulkę i spodenki. Nie mógł nie podziwiać jej pięknego, opalonego ciała. Była drobna, ale zdecydowanie miała krągłości we wszystkich właściwych, kobiecych miejscach. Rzuciła mu spojrzenie, nieco zakłopotane, lecz także zalotne.

– Podarowałbym ci teraz storczyka, gdybym tylko mógł – powiedział Travis.

Już ucałowane słońcem policzki dziewczyny zarumieniły się jeszcze bardziej. Piękno.

– Nie słodź, Chłopaku z Głosem Jak Miód. Myślisz, że to cię ochroni przed wylądowaniem w wodzie?

– Chyba że to ty skończysz w niej pierwsza – odparł Travis, ale słowa szybko przerodziły się w krzyk, gdy od tyłu złapały go niezwykle długie glony. Pociągnęły go i przez chwilę wisiał w powietrzu, by z pluskiem zatopić się w toni jeziora.

Katie zaśmiała się i sama skoczyła obok niego. Po chwili poczuła jego ręce na swoich biodrach. Próbowała odpłynąć, ale podrzucił ją i wylądowała kilka metrów dalej.

– Kto by pomyślał, że jesteś taki silny, co? – droczyła się z nim i podpłynęła do niego.

– Zaraz możesz się przekonać jeszcze raz – odparł. – Zresztą kto by pomyślał, że umiesz wyczarować ogromne glony.

˚˖𓍢ִ໋❀˚Język kwiatów | Tratie˚❀˖𓍢ִ໋˚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz