Rozdział 4

7 1 0
                                    

Jęczę w poduszkę gdy od ponad pół godziny nie mogę zasnąć przez chrapiącego obok bruneta. Po cichu wstaję i otwieram drzwi. Schodzę na dół próbując nikogo nie obudzić i nalewam sobie wody. Wypijam duszkiem całą zawartość szklanki i wkładam naczynie do zmywarki.

Wzdycham i kieruję się spowrotem na schody jednak nie wchodzę na nie. Zatrzymuję się przed pierwszym stopniem i spoglądam w górę, czuję czyjąś obecność. Gdzieś po środku widzę męską sylwetkę.

Zamieram.

To na pewno nie Alex ani Oliver, osoba która stoi przede mną jest mocno wychudzona. Przez ciemność panującą wokół nie widzę jego twarzy. Przez krótką chwilę nie mogę złapać oddechu, nie mogę też się ruszyć, jakby moje ciało nie chciało ze mną współpracować. Jego tu nie ma. To nie on.

Odzyskuję panowanie nad sobą, nie zastanawiam się ani chwili dłużej, biegnę do drzwi wyjściowych najszybciej jak mogę. Klucz jest w drzwiach a ja panikuję gdy nie mogę go przekręcić. Chwytam za klamkę, okazuje się, że przez cały czas były otwarte.

Wybiegam na zewnątrz, nie kłopocząc się zamknięciem za sobą drzwi. Biegnę wzdłuż ulicy, jak najdalej od NIEGO. Przez to że nie patrzyłam gdzie idę, przez przypadek zderzam się z czyimś torsem. Podnoszę głowę, modlę się w duchu by to nie był ON.

Oddycham z ulgą gdy widzę twarz Blake'a. Chyba pierwszy raz cieszę się na jego widok. Chłopak gdy mnie widzi wygląda na zaskoczonego, znów nie mogę oddychać. Czuję jakby coś boleśnie zaciskało się dookoła moiej klatki piersiowej, nie pozwalając mi złapać oddechu.

Nie wiem czy jest to spowodowane dystansem który przebiegłam czy może czymś innym. Powoli się uspokajam, brunet wcześniej coś do mnie mówił, coś czego nie usłyszałam ale z jakiegoś powodu wiem, że było to coś ważnego. Nadal czuję czyjąś obecność, człowieka którego nigdy więcej miałam nie zobaczyć.

Znów czuję strach. Nienawidzę tego uczucia bo nie wróży nic dobrego. Oznacza słabość i zagrożenie, teraz mogę jedynie czekać aż wydarzy się coś złego. Bo przecież nikt nie zareaguje jeśli nie znajdę dowodów. Nikt mi nie pomoże. Dokładnie tak jak kilka lat temu.

- Sarah? Co tutaj robisz? Co się stało? - zaczyna zadawać pytania na które wcale nie chcę odpowiadać. Swoim spojrzeniem wypala we mnie dziurę.

- Ktoś jest w moim domu - nie mówię mu wszystkiego ale też nie kłamię. Liam marszczy brwi.

- Wiesz kto to? Zrobił ci coś? - kolejna rzecz której nienawidzę, to gdy ktoś zadaje milion pytań. Sprawia wrażenie jakby się o mnie martwił. Jakby mu na mnie zależało. Tak naprawdę chcę zdobyć jak najwięcej informacji by później móc je wykorzystać przeciwko mnie.

- Nie wiem, pewnie mi się coś zdawało - wzdycham - To ja będę już wracać, na razie Blake - odwracam się na pięcie i macham do niego na pożegnanie.

Nie idź za mną.

Zostań tam gdzie stoisz.

Wracaj do domu.

Powoli człapię w kierunku domu, przez chwilę chłopak się nie rusza. Jednak zaraz jakby wybudza się z jakiegoś transu i szybko mnie dogania.

- Co robisz? - unoszę nieznacznie jedną brew

- Idę sprawdzić czy naprawdę coś ci się przewidziało - chłopak niby obojętnie wzrusza ramionami, jednak widzę jak jeden kącik jego ust lekko się podnosi. Prycham. Idziemy obok siebie, niemalże stykając się ramionami, odsuwam się trochę w bok by uniknąć dotyku.

Zatrzymujemy się przed zamkniętymi drzwiami, właśnie ZAMKNIĘTYMI a dobrze pamiętam, że zostawiłam je otwarte.

Nic mu nie mówię.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 08 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

The way you save meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz