Rozdział 3

12 2 18
                                    

- Isaac jest dupkiem - stwierdzam gdy podczas godzinnej rozmowy na face teamie moja przyjaciółka opowiedziała mi o tym co zrobił jej chłopak. - Pogadaj z nim a jak cię nie zrozumie to zerwij

- Sama już nie wiem co robić, nie kocham go ale mi na nim zależy i nie chcę go stracić - Maya wzdycha. - Dobra, koniec gadania o tych chłopakach. Opowiadaj co tam u ciebie - leżąc na łóżku przewracam się z pleców na brzuch i podpieram się na przedramionach.

- Alex znowu się upił, nie było go jakiś czas w domu. Wczoraj w nocy zadzwonił i powiedział gdzie jest no ale obie wiemy, że nie umiem prowadzić samochodu. No i zgadnij kto mi pomógł. Jebany Liam Blake! - streściłam jej wczorajszą noc.

- Ten dupek który nie widzi nic po za czubkiem własnego nosa?

- Tak i ten, który w podstawówce
,,przypadkiem,, - w tym miejscu pokazuję cudzysłów - wylał na mnie barszcz a miałam białą koszulkę do cholery! - biorę głęboki wdech i kontynuuję. - Dlatego się zdziwiłam gdy zgodził się do mnie przyjechać w środku nocy

- Może się zakochał - blondynka porusza sugestywnie brwiami a ja krztuszę się powietrzem.

- Kocham cię Misia ale pojebało cię - mówię w stu procentach serio. - Może to jakiś zakład? Albo coś innego. Chociaż w sumie to przecież nic wielkiego, on tylko pomógł mi z bratem

- Nic wielkiego dla normalnego człowieka ale nie dla Blake'a! To musi coś znaczyć

- Może po prostu miał lepszy dzień i tyle, dobra koniec. Miałyśmy nie gadać już o chłopakach

- Poprawka ja miałam nie gadać o chłopakach, ty nie mówiłaś o żadnym  przez jakieś dwa lata. No oczywiście nie licząc Liama i tego jak bardzo go nienawidzisz. Może to się zmieni? - nie jestem pewna czy dziewczyna kontynuuje czy siedzi cicho. Ja zatrzymałam się gdzieś na pierwszym zdaniu, w mojej głowie przewijają się wspomnienia z przed dwóch lat. Przełykam ślinę.

- Muszę kończyć - mówię drżącym głosem. Przyjaciółka marszczy brwi.

- Sarah wszystko dobrze?

- Tak, tak wszystko git, po prostu mam dużo rzeczy do zrobienia. Zadzwonię później - mówię i rozłączam się nie dając dziewczynie czasu na odpowiedź.

Obracam się z powrotem na plecy i wgapiam się w sufit. Nie płaczę. Potrzebuję tylko odpocząć.

Godzinę później wstaję i idę na dół. Pomagam cioci przy obiedzie, robimy spaghetti. Alex przychodzi zaraz po mnie. Włącza na głośniku Taylor Swift i wydziera się do jej piosenek.

Nie mam nic do Taylor, lubię czasem jej posłuchać ale mój brat ma obsesję na jej punkcie. Każdy koncert na którym nie może być ogląda na żywo ale gdy już idzie to stroi się jak szczur na otwarcie kanału. W dodatku cały swój pokój ma obklejony jej plakatami i zdjęciami z koncertów.

Patrzę na Josie, która wygląda na tak samo rozbawioną jak ja. Brakowało mi Alexa w domu. Dzięki niemu jest jakoś tak bardziej wesoło. Jest moim słoneczkiem. Dlatego tak bardzo boli gdy widzę jak wyniszcza się alkoholem czy innymi używkami.

Nagle mój brat drze się tak że chyba całe miasteczko go słyszy a mi o mało nie pękają mi bębenki w uszach. Współczuję naszym sąsiadom.

Mieszam spaghetti na patelni. Tak, robię je na patelni i nie wiem jak można inaczej. Wyłączam płytę indukcyjną i oznajmiam, że jest już gotowe. Josephine prosi Alexa by zciszył muzykę, chłopak przewraca oczami, jednak bez słowa wykonuje polecenie. Kobieta nakłada wszystkim makaronu z sosem i wszyscy siadamy przy wyspie kuchennej. Mamy jadalnie ale korzystamy z niej tylko wtedy gdy przychodzą goście. Gdy jesteśmy sami siadamy w kuchni lub salonie.

The way you save meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz