[15] Abyss

1.2K 23 2
                                    

Szłam po żwirowej ścieżce, patrząc pod nogi. Znajdowałam się w zaniedbanym parku, koło szkoły, w samo południe. Właśnie trwała lekcja języka angielskiego na której powinnam być. I byłam, na początku. Zdążyłam jedynie zapisać temat lekcji, gdy nagle drzwi się otworzyły i do środka wszedł Pam Anderson. Powiedział coś cicho do nauczycielki, która jedynie skinęła głową. Mężczyzna poprosił mnie abym z nim wyszła, co uczyniłam lekko zestresowana.

Niby miał do mnie jakąś sprawę. Niby, ponieważ tak naprawdę nudziło mu się na okienku, więc postanowił mnie porwać z lekcji i pójść ze mną na spacerek. Bardzo normalne, nie? 

Tak właśnie znalazłam się w zarośniętym parku, razem z moim nauczycielem od matematyki, w samym środku dnia.

Wokół nas rozciągał się gęsty las, zarośnięty krzewami i dzikimi pnączami. Drzewa były stare i majestatyczne, ich grube konary splatały się wysoko nad naszymi głowami, tworząc naturalne sklepienie. Liście szeleściły cicho na wietrze, a w powietrzu unosił się zapach wilgotnej ziemi. W oddali słychać było szum strumyka, który płynął spokojnie między kamieniami.

Odkąd opuściliśmy teren szkoły, rozmowa skupiła się na literaturze. Oboje lubiliśmy czytać, chociaż nasze gusta były różne. Podczas gdy ja ceniłam książki współczesne, on preferował klasykę. Z przyjemnością słuchałam jego przemyśleń na temat "Anny Kareniny" i przyglądałam się mu jak i przyrodzie. Uwielbiam rozmawiać z ludźmi inteligentnymi. To takie przyjemne.

Szedł koło mnie w eleganckim płaszczu, który kontrastował z dziką scenerią. Krople deszczu, które spadały na ziemię, szybko przemoczyły jego włosy, sprawiając, że przylegały do czoła. Mimo wilgoci, jego sylwetka wyglądała imponująco, jakby był stworzony do takiego otoczenia.

Anglia, mimo swojego uroku, mogłaby być nieco cieplejsza. Zimne, deszczowe dni, nawet latem, były częścią jej charakterystycznego klimatu, który uwielbiałam, ale który czasami bywał męczący. Wilgotne kosmyki moich włosów przylegały do twarzy, a chłodny deszcz przenikał przez ubranie. Zapięłam bluzę, próbując osłonić się przed chłodem, i spojrzałam przed siebie, dostrzegając, jak mój towarzysz szybko oddala się w kierunku dalszej części parku.

Staruch szybko chodzi.

– Co ostatnie słyszałaś? – zapytał, gdy dorównałam mu kroku.

– Coś mówiłeś na temat kluczowego momentu w powieści. Kiedy Anna decyduje się na życie z Wrońskim i...

– Okej. — przerwał mi — Myślę, że jej wybór jest tak naprawdę próbą ucieczki od społecznych oczekiwań i konformizmu. To jej desperacka próba odnalezienia prawdziwego sensu w życiu, mimo że nie jest w stanie znaleźć trwałego szczęścia.

Pauza w jego głosie pozwoliła mi na przetrawienie jego uwag. Potem dodał:

– Jej decyzje mają konsekwencje nie tylko dla niej samej, ale i dla osób wokół niej. Ta książka świetnie pokazuje, jak osobiste wybory mogą wpływać na całe społeczeństwo.

Słuchając, zgodziłam się z jego spostrzeżeniami. Deszcz, który chwilę temu spadał na ziemię, ustał.

— Faktycznie, decyzje Anny Kareniny mają znaczące konsekwencje nie tylko dla niej samej, ale także dla jej otoczenia. – powiedziałam – To, jak jej wybory wpływają na innych, ukazuje głębię ludzkich interakcji i wyzwań, które literackie postacie mogą reprezentować. Pokazuje to, jak literatura może być lustrem odbijającym złożoność relacji międzyludzkich i napięć społecznych.

Nauczyciel uśmiechnął się, widząc, że zgadzam się z jego analizą.

Drzewa, które wyrastały wzdłuż naszej drogi, miały potężne pnie, pokryte mchem i porostami, a ich gęste korony tworzyły naturalne sklepienie. Liście, zwilżone poprzednim deszczem, mieniły się w odcieniach zieleni, a co jakiś czas na ścieżkę przelatywały wiewiórki, zwinne i czujne, które chętnie przystawały, by przyjrzeć się naszym krokom.

THE HILLSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz