część ósma

1.1K 30 4
                                    

Kolejnego dnia znów obudził mnie zegarek. Tym razem zasnęłam nieco wcześniej, więc byłam bardziej wyspana. Przetarłam oczy, żeby wyostrzyć wzrok, i zerknęłam na dzisiejsze zadania.

Zadanie obowiązkowe:

* Wycieczka integracyjna – 3 pkt.

Zadania opcjonalne:

* Asysta panu Maciejowi – 5 pkt.

Dzisiaj miałam mało zadań, za to sporo punktów do zgarnięcia. Jednak nie chciałam ich wykonać. Asysta Maciejowi brzmiała jak największe upokorzenie. Nie wiadomo, czego będzie ode mnie chciał.

Plan był prosty: wyczaić, ile punktów mają dziewczyny oraz jakie zadania nieobowiązkowe im się dzisiaj pojawiły. Musiałam rozważnie zaplanować ten dzień, bo już jutro miało być ognisko, podczas którego osoba z najmniejszą ilością punktów pożegna się na zawsze z wygraną.

Nie spotkałam nikogo w drodze na śniadanie, a w jadalni byłam pierwsza, więc zajęłam najlepsze miejsce w rogu, aby mieć widok na całe pomieszczenie. Wzięłam sobie sałatkę z owocami morza. Musiałam mieć siłę na cały dzień, bo czekała nas wycieczka. Nie wiedziałam, o co z nią chodzi, ale czułam, że zaraz się tego dowiem.

Powoli cała sala wypełniała się wygłodniałymi dziewczynami i ich gwarem. Dosiadły się do mnie Wiolka, Zuza i Kas, więc miałam doskonały moment na wypytanie ich o zadania i punkty.

– No i jak wam idzie? – zagaiłam, kiedy jadły.

– Chujowo, wczoraj spaliłam się trochę na basenie – powiedziała posępnie Kas.

– Czemu się nie posmarowałaś? – zdziwiła się Zuza.

– Krem spłynął razem z wodą.

– Ale zaliczyłaś zadanie? – dociekałam.

– Tak, mam te dwa punkty.

Czyli Kasandra jest niżej ode mnie. To dodało mi nieco odwagi i pewności siebie. Nie mogłam zakładać, że dziś i jutro nie zdobędzie więcej punktów, ale na dzisiaj wygrywałam z nią.

– A wy ile macie? – spytałam niby od niechcenia między kęsami sałatki.

Wiolka gapiła się na mnie, ale unikałam jej wzroku. W końcu się odezwała:

– Mam pięć, a ty?

Lekko mnie zatkało, bo niby skąd miałaby mieć aż tyle? Nie wydawała się zamknięta na różne... zabawy..., ale żeby aż tak? Przełknęłam, udając spokój.

– Ja też dwa – powiedziałam powoli. – Nie zrobiłam żadnego zadania opcjonalnego wczoraj.

– Za to Kami łaziła cały dzień golusieńka – zachichotała Kas, chyba czując ulgę, że nie tylko ona ma tak mało punktów.

– No a ty, Zuza? – cisnęłam dalej. – Ile masz?

Blondynka ociągała się z odpowiedzią, najpierw jadła kawał mięsa, a później wypiła dużo soku.

– Osiem – wyszeptała w końcu z lekkim uśmiechem. Wszystkie trzy popatrzyłyśmy na nią w szoku.

– Jak to? – wymsknęło się Wiolce. – Coś ty wczoraj zrobiła?

– Miałam parę ciekawych zadań, więc je wykonałam. Nie musiałam chodzić nago, wystarczyło... – urwała, rozejrzała się i konspiracyjnie pochyliła nad stołem, aby nikt nie usłyszał – że zrobię parę upokarzających rzeczy. Ale, wiecie, mam to w dupie. Mogą ze mną robić, co chcą. Dawida i tak nie pociągam, więc może tutaj chociaż się rozerwę.

wchodzisz w to?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz