część jedenasta

1.1K 33 1
                                    

Zgarnęłam ubrania i wybiegłam bez słowa z jego gabinetu. Świat przez chwilę wirował, więc wpadłam na ścianę, ale zaraz się uspokoiłam. Musiałam być opanowana. Szybko założyłam strój kąpielowy.

Ani nic nie grozi, póki ten pojeb ma perspektywę na mnie. A ja... Czy byłam gotowa się poświęcić dla jej bezpieczeństwa?

Nie. Byłam gotowa się poświęcić tylko dla własnej wygranej.

Zerknęłam na zegarek. Minus dwa punkty... Jednak po chwili na moje konto wpłynęły trzy punkty za wycieczkę, więc miałam aż jeden na plusie. Niesamowite.

Nie mogłam nikomu powiedzieć, że jestem w takiej dupie. Musiałam odzyskać te jebane punkty.

Ale na razie obiad.

Wydostałam się z labiryntu korytarzy i w końcu trafiłam na stołówkę. Ponieważ nasza grupa wróciła nieco wcześniej, podano nam suchy prowiant. Kolejna bułka smakowała całkiem średnio. Siedziałam w kącie, bo prócz mnie w pomieszczeniu była tylko Kami. Czy chciałam się z nią skonfrontować? Nie. To ona do mnie podeszła.

– Hej, cipcia – powiedziała, a ja aż się zakrztusiłam. – O nie, znów się dławisz? Pomóc ci?

– Nie nazywaj mnie tak – odezwałam się twardym głosem, kiedy mogłam już oddychać.

– A jak cię nazywać? Sikula? – zaśmiała się ze swojego chujowego żartu.

– Przynajmniej zdobyłam pięć punktów – rzuciłam sucho. – A ty ile masz? Biedne trzy?

– Nie rozśmieszaj mnie. Mam dwanaście i dzień się jeszcze nie skończył. A jutro kolejna szansa na zadania, a później ognisko iii... ciekawe, kto wyleci... Masz jakieś przypuszczenia, sikulo?

Bez słowa wstałam i szybkim krokiem wyszłam z jadalni. Skierowałam się w stronę swojego pokoju, gdzie rzuciłam się na łóżko z płaczem. Miałam być silna i twarda, tymczasem zmiażdżyli mnie, bo okazałam troskę. Gdybym nie chciała się opiekować Anią na siłę, nawet nie trafiłabym do tego jebanego gabinetu i nie straciła jedenastu punktów. To wszystko wina mojej słabości. Jestem po prostu słaba.

A żeby wygrać, muszę walczyć. Koniec z okazywaniem empatii. Liczy się tylko wygrana. Choćby to się liczyło z tym, że jutro będę lizana przez tego zjeba bez możliwości ruchu. A może... może uda mi się go przekonać, że wystarczy mnie związać? Albo że po prostu nie będę się ruszać. Przecież to na to samo wychodzi...

Pomyślę nad tym jeszcze.

Na razie chciałam wziąć prysznic, bo byłam cała mokra. I musiałam się położyć, żeby choć na chwilę zamknąć oczy po tym wymagającym dniu. Nie dość, że upokorzyłam się, pijąc siki Maćka, to w dodatku zaprzepaściłam te wszystkie punkty na rzecz Ani, której nawet za bardzo nie znałam. Nie wiem, po co tak się uparłam na pomoc. Przecież dosłownie poznałyśmy się parę dni temu.

Zdjęłam ubrania i pozwoliłam sobie na gorący strumień wody. Szybko zrobiło mi się słabo, więc włączałam na przemian wrzątek i lodowatą.

Później w końcu walnęłam się na łóżko i zasnęłam bez żadnych myśli.

Obudził mnie zegarek pół godziny później.

No tak, dzień się nie skończył...

Wołali mnie na obiadokolację, jednak po zjedzeniu bułki nie byłam głodna, więc postanowiłam zignorować ten komunikat i wróciłam do spania.

Kiedy znów się obudziłam, było już ciemno. Zegarek wskazywał dwudziestą pierwszą trzydzieści sześć. Nie chciałam się rozbudzać, bo w sumie co innego miałabym robić, kiedy wszędzie jest tak mrocznie? Złapał mnie lekki strach przed jutrem, bo zbliżało się ognisko, więc musiałam coś wymyślić...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 04 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

wchodzisz w to?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz