Jimin
Siedziałem na granatowym krześle wpatrując się w zegar przede sobą. Właśnie wybijała 2 w nocy kiedy starszy mężczyzna wbiegł na komisariat policji. Jego niewyprasowana biała koszula, czarne włosy które były w totalnym nieładzie i okulary które zjeżdżały mu z nosa nadawały mu aurę prawdziwego niegrzecznego mężczyzny.
Nie byłem do niego wcale podobny, miałem pulchniejszą twarz i byłem trochę niższy. Jedyne co mogłem po nim odziedziczyć to kolor włosów który i tak przefarbowałam na platoniczny blond.
Jego krople potu spływały mu po czole sklejając przy tym włosy. Wyglądał jakby właśnie przerwał najlepszy seks swojego życia a nie kilkunasto godzinny dyżur w szpitalu.
Podszedł do mnie szybkim krokiem i szarpnął mnie za ramię, pociągnął do góry w celu postawienia mnie na równe nogi. Był naprawdę zły, mierzył mnie wzrokiem a żyłka na jego szyji pulsowała w rytmie ściennego zegara.
- Pakuj się do samochodu.- Usłyszałem niski ton mężczyzny który patrzył na mnie z góry. Wiedziałem, że bez kary się nie obejdzie. Odbierał mnie z tego komisariatu tyle razy, że za 5 razem przestałem już liczyć. A końca tego tygodnia nawet nie było widać na horyzoncie.
Zgarnąłem czarny plecak który leżał na ziemi. Był cały ubłocony, tak jak mój mundurek. Twarz wyglądała zapewne nie o wiele lepiej niż się czułem.
Zaczynałem się obawiać, że tacie w końcu puszczą nerwy i dostanę karę. Na prawdę nie chciałem zostać odcięty od pieniędzy. Nie potrafiłbym przeżyć jednego dnia bez wydania jakichkolwiek groszy.
Odkąd skończyłem 24 lata moje wszelakie ulgi zostały anulowane. Wiedziałem, że spowodowane to było moim ostatnim rokiem na studiach. Uczyłem się na prawdę świetnie, w końcu czego można było się spodziewać po synu dwójki lekarzy którzy zasiadają w radzie zarządu szpitala.
Lubiałem się uczyć, kochałem wszystko co tylko było związane z anatomią ludzka, choć w szczególności wolałem ją sprawdzać od strony praktycznej. Udzielałem korepetycji innym studentom i pracowałem w szpitalu zgodnie z ułożonym grafikiem. Mimo że praktyki dobiegły końca ja wcale nie odczułem tej zmiany. Ciągle pracowałem po godzinach ale przecież nawet najlepsi kujoni mają swoje grzeszki.
Kiedy drzwi się zatrzasnęły a mężczyzna odpalił swojego SUVA, ja oparłem się o fotel w spokoju czekając na mozolny i nikomu nie potrzebny rachunek sumienia. Byłem dorosły i potrafiłem odróżnić czarne od białego więc w jakim celu miałem dostawać kolejne pouczenia.
- Po raz kolejny muszę odbierać cie z tego pieprzonego komisariatu. Mam naprawdę serdecznie dość twojego szczeniarskiego zachowania. Co ty sobie myślisz? Że świat zwojujesz na byciu skończonym idiotą?- Jego ręka zacisnęła się jeszcze mocniej, uderzając raz po raz w kierownicę. Musiał być naprawdę wściekły skoro wyładowywał złość w taki sposób. Zawsze potrafił opanowywać emocje, co w jego zawodzie było podstawą do sprawnej pracy.
W tym momencie zaczynałem zdawać sobie sprawę, że jego granice cierpliwości właśnie się wyczerpały a ja byłem na spalonej pozycji.- Moje pokłady do twojego wychowania właśnie się skończyły więc nie licz, że tym razem skończy się na pouczeniu i odcięciu od pieniędzy.- Skończył monolog w tym samym czasie parkując w ogromnym garażu zamykanym na pilot. Brama wjazdowa zasuneła się pikając dwa razy na czerwono.
Moja wściekłość zaczynała się zwiększać z każdą chwilą kiedy kierowałem się do głównego wejścia domu.
Duży biały dom stał w centrum zielonej działki. Czarna dachówka i wielkie okna tarasowe które przykrywał dobudowany dach dodawał powierzchni temu miejscu.Trawnik w którym rosły drzewa figowe i inne egzotyczne rośliny przyozdabiały puste pola. Podświetlany basen, huśtawka i wielki hamak rozwieszony pomiędzy sztucznymi palmami który falował wraz z wiatrem, był schowany za domem.
CZYTASZ
𝐓𝐡𝐞 𝐭𝐨𝐱𝐢𝐧 𝐮 𝐟𝐞𝐞𝐝 𝐦𝐞
Fanfiction„𝘛𝘰 𝘵𝘩𝘦 𝘥𝘶𝘮𝘣 𝘲𝘶𝘦𝘴𝘵𝘪𝘰𝘯 '𝘞𝘩𝘺 𝘮𝘦?' 𝘵𝘩𝘦 𝘤𝘰𝘴𝘮𝘰𝘴 𝘣𝘢𝘳𝘦𝘭𝘺 𝘣𝘰𝘵𝘩𝘦𝘳𝘴 𝘵𝘰 𝘳𝘦𝘵𝘶𝘳𝘯 𝘵𝘩𝘦 𝘳𝘦𝘱𝘭𝘺: '𝘞𝘩𝘺 𝘯𝘰𝘵?'" 🫀paring główny; jikook 🫀angst/fluff 🫀motyw: choroba