Jeongguk
Usiadłem na szpitalnym łóżku wbijając wzrok w lekarkę która stanęła na przeciwko mnie z długopisem w dłoni. Wyglądała na dość doświadczoną w swoim fachu, jej źrenic skanowały papier bardzo dokładnie, co jakiś czas marszcząc noc.
Blond chłopak stał w progu patrząc na kobietę z widocznym grymasem. Mogłem się domyślać, że musieli się dobrze znać. Był w stosunku do niej dość sarkastyczny, co zdążyłem wywnioskować po samym nastawieniu i odzywkach. Może to rezydent który dostał swojego przewodniego lekarza? Wiekowo mogło na to wskazywać, ale honoryfikaty jakich używali miały mocny charakter nieformalny.
Z zamyśleń wyrwał mnie głos chłopaka który opierał się o framuge drzwi.
- Będę u Yujin jakbyś chciała porozmawiać.
Zniknął a ja ponownie wlepiłem wzrok w kobietę.
- Pielęgniarki wspominały, że nie chcesz nosisz piżamy szpitalnej i nie leżysz pod obserwacją.- Stuknęła długopisem.
- W swoich ubraniach czuje się bardziej ludzko...normalnie. Nie kładę się jeszcze do piachu.- Omiotłem spojrzeniem rozwalone ciuchy na parapecie.
- Musimy jak najszybciej wprowadzić leczenie.
- Czy jest szansa, że wrócę do pełni zdrowia?
Kobieta westchnęła a jej oczy zmiekły.
- Chemia wydłuży okres o kilka dodatkowych miesięcy, przy bardzo dobrych wiatrach nawet do pół roku, niestety rak jest złośliwy, dlatego tak źle pan się czuł w dniu przyjazdu.
Byłem przygotowany na taką wiadomość. Czułem, że przestałem żyć mimo, że miałem dopiero 23 lata. Moja kariera sportowa właśnie upadła, miałem tylko nadzieję że szpital nie poinformował federacji w której brałem czynny udział. Wykreśliłoby mnie to z wszystkich zawodów a ja nie chciałem patrzeć na siebie w słabej wersji. Kogoś bez włosów, z coraz większymi sińcami pod oczami które zapadają z każdym dniem coraz bardziej.
- W takim razie odmawiam przyjęcia chemii, chce przeżyć ostatnie godziny będąc sprawny fizycznie.
- Zyskasz dodatkowe miesiące życia.
- Jaki to ma sens gdy starce siły i nie będą mógł nawet wyjść na zwykle zakupy do sklepu spożywczego?- Zagadnąłem czując jak gula w gardle narasta.
Pełna świadomość tego, że mam raka nie zakorzeniła się w mojej głowie tak jak myślałem. Moje emocje, choć zawsze były stałe zaczynały się kruszyć razem z ciałem.
- Proszę zostać narazie w sali i przemyśleć decyzję, w razie wypadku proszę dzwonić na dzwonek, pielęgniarka na pewno się zjawi.- Posłała mi słaby uśmiech i wyszła z pomieszczenia.
Upadłem na poduszkę czując jak łzy napływają mi do oczu, byłem zmęczony psychicznie. Ciężar jaki dostałem na swoje barki był zbyt duży powodując lekką niewydolność oddechową.
Yoongiego wygoniłem do domu po dwóch dniach, w końcu tyle już tu siedzę a on nie spuszczał mnie nawet na krok. Byłem mu za to ogromnie wdzięczny ale widniejące zmęczenie i moje narzekanie zmusiło go do powrotu do domu, uprzedzając, że wróci do mnie w najbliższym czasie.
Miałem sporo czasu aby zadzwonić do rodziców i opowiedzieć im o zaistniałej sytuacji. Przyjechali do mnie tak szybko, że z pewnością złamali nie jeden przepis drogowy. Mama powstrzymywała łzy starając się pokazać silną stronę co wychodziło jej bardzo słabo, z każdym moim spojrzeniem łkała jeszcze mocniej mocząc przy tym moją koszulkę. Serce pękało mi gdy widziałem ją w takim stanie.
Tata...cóż, wyglądał jak zawsze, ale bez wesołej iskierki w oczach. Raczej poważnie i bez krzytny dobrego humoru. Siedział obok mnie starając się pocieszyć w tej beznadziejnej sytuację.
CZYTASZ
𝐓𝐡𝐞 𝐭𝐨𝐱𝐢𝐧 𝐮 𝐟𝐞𝐞𝐝 𝐦𝐞
Fanfiction„𝘛𝘰 𝘵𝘩𝘦 𝘥𝘶𝘮𝘣 𝘲𝘶𝘦𝘴𝘵𝘪𝘰𝘯 '𝘞𝘩𝘺 𝘮𝘦?' 𝘵𝘩𝘦 𝘤𝘰𝘴𝘮𝘰𝘴 𝘣𝘢𝘳𝘦𝘭𝘺 𝘣𝘰𝘵𝘩𝘦𝘳𝘴 𝘵𝘰 𝘳𝘦𝘵𝘶𝘳𝘯 𝘵𝘩𝘦 𝘳𝘦𝘱𝘭𝘺: '𝘞𝘩𝘺 𝘯𝘰𝘵?'" 🫀paring główny; jikook 🫀angst/fluff 🫀motyw: choroba