Prolog

17 3 2
                                    

Rok 2023 - 20 kwietnia 

-Veronica! Nie mam całego dnia!- wrzasnęła kobieta na dole.

    Pragnę tylko napomnieć, iż wyłączyłam cztery budziki z rzędu i ostatecznie z 7.20 zrobiła się 8.10. CZAS zapieprza jak popierdolony, zwłaszcza kiedy słyszysz dźwięk budzika i liczysz, że te 10 minut, które oddzielają jeden sygnał od drugiego, potrwa wieczność.

     Nie mogę powiedzieć, że nie zaspałam. Skłamałabym. NATOMIAST zdecydowanie wina leżała po stronie mojego smartfona, który z jakiegoś powodu nie domyślił się, że po tym ostatnim sygnale jaki zdołał z siebie wydać, zanim raptowanie uderzyłam w jego ekran, wcale nie zmartwychwstałam  i nie powróciłam do świata żywych. Mało intuicyjne urządzenie.

     Szybkim krokiem wyszłam przed dom, widząc kobietę w średnim wieku, w idealnie skrojonej marynarce i dopasowanych do niej eleganckich spodniach. Wpatrywała się w swój telefon, ciągle coś na nim kilkajac.

-Proszę, proszę, kto zaszczycił mnie swoją obecnością. - rzuciła, gdy bez słowa otworzyłam drzwi do jej Range Rover'a.

-Cześć Mamo.- odpowiedziałam, puszczając mimo uszu złośliwą uwagę kobiety. Spieszyła się, a jak twierdziła,, Jej czas jest na wagę złota",także trochę waży, nie ma co.

-Twój budzik słychać aż w kuchni,a ty nawet nie raczysz wstać po 4 dzwonkach? Wiesz, że nie mam czasu aby z rana wpadać do pokoju śpiącej królewny i pilnować, aby na pewno wstała. Ile ty masz lat?- dodała.

-Wiem, wybacz, to się nie powtórzy.- odparłam.

     Do końca jazdy nie zamieniłyśmy więcej ani słowa, a ja wysiadłam przed szkołą, kierując się w stronę głównego wejścia. Placówka  mieściła się w odnowionym budynki dawnego ratusza. Stąd wysokie sufity i szerokie okna.  Głównie zależało mi zawsze na nauce i jak najwyższych stopniach, które aktualnie miałam. Właściwie miałam je zawsze. Osiągnięcia sportowe też nie zostawały w tyle. Tanis ziemny miał już własną gablotkę w moim pokoju.
   Poznałam tu kilka liczących się dla mnie osób. Kochane, serdeczne i wspierające. Jednak nie tylko tacy się tu znajdowali. Mathew i Rill należeli do tych co nie grzeszyli intelginecją. Z początku zastanawiałam się co tu robią, w końcu progi punktowe przy rekrutacji były bardzo wysokie.

  Prawie jak wymagania moich rodziców co do mojego życia.

    Ani oni ładni, ani specialnie kulturalni. Wyjątkowo pewni siebie, na co wskazywało choćby ich podejście do lasek. Byli pewni, że mogą mieć każda, a przynajmniej każdą zaliczyć. Zamiary mierzone ponad możliwości, bo z tego co wiem jeden nadal był prawiczkiem. Nie zmieniało to jednak faktu, że  komentarze jakie rzucali były nie na miejscu. Dobijające były lekcje Biologi. Resztę sami sobie dopowiedzcie. Jak pięciolatkowie.

    Jednak miałam się wkrótce przekonać, że nie doceniałam możliwości tego duetu. Nie byli małymi dziećmi. W dodatku towarzystwo w jakim się obracali było szemrane, co dawało im dostęp do środków, jakie nigdy nie powinny wpaść w ich ręce. Mieli coś, czym mogli spieprzyć komuś życie, o ile tego chcieli. A empatia i współczucie nie były ich mocną stroną...

Co ja robie ze swoim życiem...piszę jakieś pierdoły na wattpad, bo nie mam co robić z życiem o 1 w nocy. Wybaczcie...

We wanted itOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz