2 - Nic nie mogłam zrobić

5 0 0
                                    

11.05.2023

Jechałam właśnie Taxówką. Miałam pięknie zakręcone na wałki włosy, idelny, mocniejszy niż zwykle makijarz i subtelną białą sukienkę, sięgająca mi do połowy ud.

Byłam dumna z tego jak wyglądałam. Nie potrafiłam się niewiaodomo jak malować, więc efekt był satysfakcjonujący.

Na fotelu obok stało właśnie małe pudełeczko z kokardką. Ostatni raz mierzyłam je uważnym wzrokiem, upewniając się, że wszystko wygląda idealnie.

Lily uwielbiała kolczyki i nie znosiła łańcuszków. Nie muszę mówić, że nie byłam zbyt kreatywna w kwestii prezentów, a tymbardziej dla osób, których nie znałam.

Bo prawda jest taka, że z Lily się już nie znałyśmy. Może się zmieniła? Może teraz polubiła naszyjniki i te kolczyki to głupi pomysł?

Odrzuciłam tę myśl. Już i tak za późno na jakiekolwiek zmiany.

Wysiadłam z taksówki, przenosząc wzrok na lokal w którym miała odbywać się impreza. Uderzyły we mnie wspomnienia związane z moją wcześniejszą szkołą. Nie wszystskie były dobre. Dzieliły się mniej więcej po połowie.

Powoli weszłam do środka i się rozglądnęłam. Skrzywiłam się na widok sporej ilości osób, które znałam z korytarzy naszego liceum.

Nie pytałam przecież, czy będą tylko dawni znajomi. Nie przemyślałam tego.

-Veera! - krzykneła jubilatka.

Podeszłam, promiennie sie do niej uśmiechając.

-Lily, wszystkiego najlepszego!- powiedziałam, podając dziewczynie prezent.

-Nie trzeba było, no co ty. Chodź, poznam cię z moimi znajomymi.- pociągnęła mnie w stronę grupki osób, zachwalających jakieś ostatnie wydarzenie w naszym mieście.

Impreza była naprawdę spoko. Na początku nie byłam przekonana, co do osób znajdujących się tu. Był tu też Mathew I Rill. Ten drugi okazał się obecną miłością jednej z przyjaciółek Lily. Mijałam się z nimi kilka razy, ale obyło się bez żadnych ekscesów.

---------------------------------------------------------

Podeszłam do baru i usiadłam na jednym ze stołków. Zamówiłam mojito. Lubiłam połączenie limonki z lodem i cukrem trzcinowym. Po chwili barman postawił przedemna drinka, który wygladal naprawdę zachwycająco. Wziełam łyk, obserwując resztę lokalu.

Czerwone grube zasłony nie pozwalały na dostawanie się do środka zbyt dużej ilości naturalnego światła. Ciemne okrągłe stoły rozstawione wokół całej sali były nakryte granatowymi obrusami. Stały na nich także małe, szklane słoiczki. Czasami zapalano tam świeczki, ale dziś ich nie było. 

Zamiast zapalonych kolorowych neonów, na ścianach powieszono związane ze sobą baloniki, pasujące kolorem do obrusów i zasłon. W jednym z kontów stał stary odtwarzacz muzyki, z którego włansie leciała jedna z piosenek jakiegoś rockowego zespołu.

Patrzyłam na tłum osób wykrzykujących tekst wraz z muzyką, gdy na swoich plecach poczułam czyjąś rękę.

Raptownie odwróciłam się, spoglądając na osobę, która już mnie nie dotykała.

-Wystraszyłaś mnie Lily.- powiedziałam z ulgą.

-Przepraszam, nie chciałam. Nie bawisz się z nami. Coś nie tak? -zapytała mnie dziewczyna.

Odstawiłam napój, oparłam się bokiem o bar i spojrzałam na twarzy szatynki.

-Wszystko okej. Dawno tu nie byłam, a oni to trochę nie moje towarzystwo. - odparłam.

Dziewczyna skinęła lekko głową.

-Tak wiem, ale chciałabym żeby wszystko wróciło do normy. Byłyśmy przecież przyjaciółkami. Mogłoby znowu tak być.. - Zerknęła na mnie wyczekując odpowiedzi.

Nie otrzymała jej.

Nie dlatego, że tego nie chciałam. Chciałam jej odpowiedzieć, ale nie wiedziałam co. Miałam jej powiedzieć, że możemy się znowu przyjaźnić? Że znów będziemy tu przychodzić, aby napić się i bawić z nieznajomymi ludźmi? Czy może, że nie ma na to szans? Że nigdy już nie będzie tak samo? Nie wiedziałam.

Po chwili ciszy, Lily wyciągnęła do mnie rękę i wskazała dłonią w stronę parkietu.

Niepewnie podałam jej swoją i trzymając się za dłonie podeszłyśmy do grupy osób, które teraz skakały i uśmiechały się do siebie.

Udzielił mi się ten vibe i sama już po chwili wykrzykiwalam z Lily tekst piosenki, która czesto leciała w radiu.

Gdy czułam już ból kolan, a w gardle suszyło mnie niemiłosiernie, przypomniałam sobie o moim mojito. Cholera. Ruszyłam do miejsca w którym pozostawiałam mojego drinka. Sądziłam, że penwie ktoś już go wypił, albo barman sprzątnął napój, ale podchodząc do miejscu z którego wyciągnęła mnie Lili dostrzegłam nienaruszony kieliszek.

Chwilę zastanawiałam się nad zamówieniem drugiego, bo przecież zawsze powtarzano mi, że nie pije się czegoś, co zostawiło sie bez opieki. Tyle że barman zupełnie nie zwracał teraz uwagi na tę część baru, szykując drinka jakiejś młodszej odemnie dziewczynie. 

Bardzo chciało mi się pić, a to była impreza zamknieta. W lokalu byli znajomi Lily i pracownicy. Naprawdę miałam wątpliwości.

Lekko pomieszałam drinka słomką i stwiedziałam, że musiałbym mieć naprawdę niesamowite szczęście aby akurat coś się stało. Wypiłam resztę napoju.

W międzyczasie tańczyłam, śmiałam sie i traciłam powoli poczucie jakiegokolwiek dyskomfortu. Światełka mieniły się tak ślicznie, że sama już nie wiedziałam czy to możliwe. W sali robiło się duszno. Coraz duszniej i cieplej. Moje ciało płonęło, a włosy przykleiły mi się do czoła. Naszyjnik na szyi zaczął być zimny jak lód. Może z niego był? Chciałam zapytać kogoś przed sobą, czy mam lód na szyi, ale zatrzymała mnie czyjaś zaciskającą się na moim przedramieniu ręka.

Zerknęłam na twarz chłopaka. Wydawało mi się, że ja znam. Próbowałam wyostrzyć wzrok, ale każda moja próba przyglądnięcia się osobie, która właśnie gdzieś mnie prowadziła kończyła się niepowodzeniam.

Wychodziłam z lokalu. Odrazu uderzyło we mnie chłodne i dosyć wilgotne powietrze. Wszystko czułam mocno, nie czując niczego dokładnie.

Lekko zaparłam się stopami, albo jedynie mi się tak wydawał, bo uścisk na mojej ręce tylko się wzmocnił.

-A podobno jesteś taka inteligentna.- To było jedyne zdanie jakie usłyszałam i byłam w stanie zrozumieć.

Nie wiem ile szłam, nie wiem gdzie. Zapierałam się. Uścisk na mojej ręce przeniósł się też na drugą, a po jakimś czasie i głosy były już dwa. Nie poznawałam ich. Szczerze z czasem coraz mniej rejestrowałam. Co się ze mną działo?

Byłam głupia. Bardzo głupia i naiwna. Okropnie naiwna. Tak strasznie nie odpowiedzialna. Powinnam poczekać. Nie pić.

I co? Martwcie się o naszą Veronice? Głupio się zachowała, ale czy zasługuje na karę? Tak poważną i surową? Czy coś ją tłumaczy? Myślę, że sytuacja jeszcze was zaskoczy.


We wanted itOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz