Znów wylądowali nad Wełtawą. Kiedy Śmierć dał radę rozchodzić gwałtowne emocje, Życie zdołała namówić go, aby usiedli. Trawa była mokra, ale deszcz przeszedł, pozostawiając świeże, pachnące zielenią i ziemią powietrze. Życie przymknęła nieco oczy, gdy słońce powoli schodziło w dół. Jesienią zachody przychodziły wcześniej, lubiła to, kiedy mogła oglądać moment, gdy świat powoli zasypia. Czuła się jakby spokojniejsza, wiedząc, że kolejny dzień minął.
– Powoli kończy się nam czas – powiedziała cicho, nie uchylając powiek.
Śmierć stężał. Miała racje.
Czy był gotowy zrezygnować tak o z tego wszystkiego, co mu pokazała?
Wiedział, że nie, chociaż próbował się przekonać, że to jest właściwe.
Ujął jej dłoń, jego własna się pociła, kiedy serce wybijało nerwowy rytm.
– Kocham cię – wyszeptała, otwierając oczy.
Złote słońce sprawiało, że błękit wydawał się cieplejszy, nieco zielonkawy, jakby morski, ale to nie ten kolor go poraził.
Jej oczy mówiły to samo, co usta, tylko dosadniej. Były przepełnione miłością.
Pochyliła się ku niemu i zatrzymała parę centymetrów przed jego twarzą, nie zrywając kontaktu wzrokowego.
Nie wymuszała na nim nic.
Sam musiał podjąć decyzję.
– Kocham cię bardziej niż cały świat i wszystko, co na nim żyje – odezwała się ponownie, w cichym głosie nie było ani cienia wątpliwości.
Wziął głębszy wdech, próbując opanować drżenie barków. Każdy mięsień w ciele był spięty do granic możliwości, kiedy walczył, aby podjąć dobrą decyzję.
– Też cię kocham – przyznał.
Tyle mógł zrobić. Być z nią szczery, ten jeden raz powiedzieć jej, co czuje.
– Ale to nie wystarczy, prawda? – zapytała. Naokoło jej źrenic zatańczył poblask fioletu. Starała się utrzymać maskę opanowania z całych sił, ale jasnowłosy wiedział, jak bardzo cierpi. To go dusiło, nakazywało mu przerwać ten ból, nawet jeśli cena była zbyt wysoka.
– Chciałbym, żeby było inaczej.
– To podejmij inną decyzję.
Zastanowił się.
Czy Życie nie miała tak faktycznie racji?
To przecież była ich decyzja.
Wiążąca się z ogromnymi konsekwencjami, jeżeli to, co przeczuwał, było słuszne.
Serce w jego piersi biło, mimo tego, że nigdy go nie miał.
Życie sprawiała, że faktycznie ożywał, a to mogło znaczyć tylko jedno.
On ją uśmiercał.
– Jeśli zrobię to, czego pragnę... Umrzesz – tłumaczył błagalnie. Ujęła jego ramiona w drobne dłonie i nacisnęła delikatnie, próbując go pokrzepić.
– Czy bycie martwym jest takie złe? Przecież nigdy nie żyłeś – wyszeptała. – Zamienimy się miejscami, co w tym złego? – namawiała go.
Chłopak czuł znów, że traci zmysły. Jej argumenty były logiczne, ale mimo tego, coś w nim krzyczało, żeby tego nie robił. Błagało.
Przymknął oczy.
Nie umiał zrozumieć tego konfliktu, który go rozrywał. Nie wiedział, czego tak naprawdę się tak okropnie boi i dlaczego Życie nie podziela jego strachu.
CZYTASZ
Historia Życia i Śmierci
RomanceOneshot Siedem Bóstw w siedem dni stworzyło to, co nazywamy światem. Pierwszego dnia światłość, żeby wszelkie stworzenie, które nadejdzie po niej, było widoczne i mogło się grzać w jej blasku, nie zaznając zbytniego chłodu. Drugiego dnia materie ni...