III. Rozmazała Ci się szminka

88 8 49
                                    

Pov: Wiktoria

Bardzo niechętnie wróciłam do reszty, z wiedzą, że ponownie muszę usiąść na kolanach Bartka. Wzięłam głęboki oddech i do niego podeszłam. Spojrzałam na niego z góry, a potem zmierzyłam wzrokiem resztę. Rozmawiali chyba o wyjściu do sklepu.

Pp: Ooo, Wisia już jesteś — uśmiechnął się do mnie. Często używa tego przezwiska i mimo, że kiedyś je lubiłam to teraz mam do niego straszną urazę, a on dobrze o tym wie. Patryk Baran, zawsze się tak do mnie zwracał i po prostu mi to o nim przypomina — idziesz z nami na zakupy?

W: Ale co wy w ogóle chcecie kupować? — Zmarszczyłam brwi. W międzyczasie zorientowałam się, że przestali grać, więc nie muszę wracać do tej niekomfortowej pozycji. W duchu odetchnęłam z ulgą i usiadłam na kanapie, obok Julitki.

Pp: No jakieś przekąski i alkohol, imprezkę byśmy zrobili i zaprosili znajomych, ze starych lat — wzruszył ramionami.

W: To nie idę, nie chce mi się — westchnęłam i wzięłam do ręki telefon, po czym zaczęłam przeglądać sociale.

B: Ja też nie idę, źle się czuję — spojrzałam na niego zdziwiona, bo nie wyglądał na osłabionego ani nic, ale tego nie skomentowałam.

F: Nie mówiłeś nic wcześniej, co Ci jest kotek? — Spytała zatroskana, podeszła do niego i zaczęła dotykać jego czoła i policzków — zostać z Tobą?

B: Nie musisz, jakby coś się działo to jest Wiczka — ponownie na niego popatrzyłam. Nie rozumiałam dlaczego się tak dziwnie ostatnio zachowuje, ale postanowiłam to znów zignorować.

F: Mhm, no jasne, przecież jest Wika — wywróciła oczami i zaczęła ubierać buty. Zacisnęłam szczękę, bo obawiałam się, że jak tak dalej pójdzie to stracę moją ukochaną przyjaciółkę. Fakt, mam jeszcze Julitę, Ale Fausti jest mi dużo bliższa. Bałam się, że będzie o mnie zazdrosna lub coś. I słusznie.

B: Faustynka, nie obrażaj się nooo — podniósł się, podbiegł do niej i pocałował ją w głowę. Jej złość trochę wyparowała i widziałam, że walczyła z uśmiechem — wiesz, że Cię kocham, prawda?

F: Wiem, ja Ciebie też, po prostu... Wiele razy byłam zdradzana i jestem wyczulona na wszystko... — Spojrzała na mnie ze skruchą — przepraszam Wiki, wiem że Ty taka nie jesteś, ale...

W: Rozumiem — przerwałam jej, gdy szukała odpowiednich słów, by wyrazić to co czuje. Uśmiechnęłam się delikatnie, a ona to odwzajemniła.

Q: Dobra idziemy, frajerzy! — Krzyknął mój brat, a ja zachichotałam. Był irytujący, ale czasem przy tym i zabawny. Cała czwórka opuściła mieszkanie, zostałam tylko ja i Bartek. Chłopak podszedł do kanapy, po czym zajął miejsce obok mnie. Obróciłam głowę w jego stronę.

W: Co Ci niby dolega? Wyglądasz na zdrowego — mruknęłam.

B: Nic, nie miałem ochoty ciągać się po sklepach — powiedział z obojętnością i też zaszczycił mnie spojrzeniem. Nie umknęło mi to, że na ułamek sekundy jego wzrok, spadł na mojego usta.

W: To nie mogłeś im tego powiedzieć jak człowiek, tylko wymyślać wymówki? — Zapytałam. Serio się nad tym zastanawiałam, przecież nic by się nie stało, gdyby powiedział prawdę.

We didn't plan it | Kartonii&BartekKubickiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz