5️⃣0️⃣ - Nowy rozdział. 🪻

336 21 7
                                    

~ Maddie ~

Czułam się w końcu dobrze. Dzień z bliźniakami pomógł mi i w końcu poczułam się jak w domu.

Sobotę spędziłam w jakiejś części z Dylanem, aby go pocieszyć, chociaż i tak dobrze się trzymał, ale też spędziłam ją z Hailie, której obiecałam, że również spędzę z nią czas.

Ashley wydzwaniała do mojego brata cały dzień, ale ten nie zamierzał odbierać. Przekazał też Vincentowi, żeby nie wpuszczać jej na teren rezydencji, co było już mocnym posunięciem ze strony Dylana.

Siedziałam z Hailie w salonie i rozmawiałyśmy dosłownie o wszystkim. Ominęłam temat chłopaków, bo wiem co by się stało jakby któryś z braci to usłyszał. Hailie opowiadała mi o książkach, które czytała, miała z tego frajdę a ja lubiłam widzieć ją szczęśliwą.

Naszą rozmowę przerwała wiadomość do mnie. Przeprosiłam Hailie i złapałam za telefon.

Vincent: Przyjdź proszę do mojego gabinetu.

— Uuu przypał.. — Zaśmiała się Hailie na co przewróciłam rozbawiona oczami.

— Jak nie zejdę do ciebie za godzinę, to znaczy, że już nie żyje. — Rzuciłam szybko i ruszyłam do gabinetu mojego brata.

Przez całą drogę myślałam co zrobiłam. Przysięgam, że dzisiaj byłam spokojna jak aniołek, powtarzam dzisiaj. Wczoraj już byłam na rozmowie.

Spojrzałam na ochroniarza, który stał przed gabinetem mojego brata. Odchrząknęłam, bo chciałam, żeby mnie wpuścił a do tego momentu w ogóle nie drgnął. Spojrzał na mnie a później z kamienną miną otworzył drzwi i zakomunikował Vincentowi, że jego kochana siostra czeka.

Vince zaprosił mnie do środka, a ja z uśmiechem na twarzy wkroczyłam do zakazanego pokoju w tej rezydencji, do którego Idę, tylko jeśli wiem, że czeka mnie śmierć lub chce umrzeć.

Nie no żart, mój brat by mnie nigdy nie zabił. Jedynie rzucił rekinom na pożarcie, ale wtedy to rekiny by mnie zabiły, a nie on.

Stanęłam przed biurkiem, za którym siedział Vincent. Spojrzał na mnie i wskazał na fotel.

Posłusznie usiadłam na fotel i czekałam aż mój brat zacznie mówić.

— Jak się czujesz, Maddie? — Zapytał biorąc kubek kawy do ręki. Zastanowiłam się chwilę, myśląc na tym gdzie jest haczyk.

— Dobrze? Bardzo dobrze. — Odpowiedziałam nie pewnie.

— Musisz być ze mną szczera.

— Jestem szczera. Czuje się dobrze Vince. A co, robisz za mojego prywatnego psychologa? — Zapytałam rozbawiona.

— Jestem po prostu ciekawy jak się czuje moja siostra. — Sprostował po czym napił się kawy. — A ostatnią wizytę u psychologa masz w poniedziałek. —

— Ostatnią? — Zapytałam zdziwiona.

— Ostatnią przed wakacjami. — Zaczął. — Ty z bliźniakami, Dylanem i Hailie jedziecie na wakacje do Tajlandii. —

Tajlandia.

— To.. Super?

— Dlatego pytałem, czy wszystko u ciebie dobrze, bo chce żebyś wszystko sobie przepracowała co do tego czasu się wydarzyło. — Powiedział. — Jedziecie do taty, Maddie. Nie chce żebyś była zestresowana, lub żebyś za dużo o czymś myślała. Mogę ci załatwić spotkania online z psychologiem, jeśli chcesz. —

Zaśmiałam się, bo mój brat mnie rozbawił. Spojrzałam na jego zdezorientowaną twarz za nim zaczęłam mówić.

— Vince, czy ty serio pytasz się mnie, czy mnie stresuje spotkanie z tatą? — Spytałam.

— Nie wiem Maddie, jakie masz odczucia, nie widziałaś taty przez długi czas i wiemy, że tata zna Victora. Będziesz musiała mu wszystko opowiedzieć. — Vincent wziął kolejny łyk kawy. — Chce mieć pewność, że będziesz się dobrze z tym czuła. —

— Spokojnie Vince, to nie będzie dla mnie stresujące, stęskniłam się za tatą. — Zapewniłam. — Czy Hailie wie? —

— Hailie dopiero pozna tatę.

Spojrzałam na Vincenta zdziwiona, po czym, gdy on skinął głową, aby uwiarygodnić swoje słowa, ja wybuchnęłam śmiechem.

— No to będzie zdziwiona. — Powiedziałam rozbawiona.

— Wiem, że nasi bracia nie są zbyt pomocni, dlatego chcę się upewnić, że gdy Hailie będzie zdezorientowana, wystraszona lub po prostu, jeśli będzie tego potrzebowała, to z nią pogadasz i jej pomożesz.

— Oczywiście, że jej pomogę. Nie jestem podła. — Powiedziałam. — Hailie zawsze może na mnie liczyć i o tym wie. —

Vince skinął głową, zadowolony przez moją odpowiedź. Zastanowiłam się chwilę.

— Kiedy lecimy? — Spytałam po krótkiej chwili ciszy.

— Ty polecisz dopiero w poniedziałek w nocy. Reszta wyleci rano. — Poinformował mnie.

— Czemu nie możemy lecieć w tym samym czasie? Lepiej dla natury i w ogóle?

— Bo wiem, że tata będzie się zachwycał tobą. Musi najpierw pogadać z Hailie. — Powiedział po czym wstał od biurka. — A ty masz wizytę u psychologa i też przyjedzie projektant. —

— Jaki znowu projektant? — Zapytałam zdziwiona.

— Ostatnio skarżyłaś się mi, że chcesz zmienić swój pokój. Jutro masz czas, żeby wymyślić swój projekt a w poniedziałek z projektantem wszystko uzgodnimy. — Vince skierował się do drzwi. — Chodźmy, poinformujemy nasze rodzeństwo o wakacjach. —

Chwilę później spojrzałam na telefon, na którym widniała wiadomość z grupy z moimi braćmi.

Vincent: Dylan, Shane i Tony do salonu, weźcie ze sobą Hailie.

***

Byłam strasznie zmęczona, bo wstałam dość szybko, aby pożegnać się z tymi, którzy aktualnie lecą sobie do Tajlandii. Ja siedziałam w pokoju z tabletem w ręce i modliłam się nad projektem pokoju.

Niby mi się podobał, bo to było jak w moich wyobrażeniach. Ściany miętowe zmieniłyby się na białe, usunęłabym regał z książkami, kilka mebli by się zmieniło..

Patrząc jednak na ten projekt za bardzo przypominał mi on mój pokój w Holandii. Nie chciałam wracać do tamtego, chciałam coś nowego. Gdy opowiadałam to dzisiaj mojej pani psycholog to stwierdziła że przywiązałam się do tamtego pokoju i teraz jest mi dziwnie. Doradziła mi, aby to projektant dał mi pomysł lub kilka i żeby to ktoś inny zaprojektował ten pokój.

Normalnie bym się nie zgodziła. Lubie mieć rzeczy zrobione przeze mnie. Jednak to mój pokój. Ale gdy słuchałam kobiety, która przez krótki czas zdobyła moje zaufanie, zgodziłam się.

I po czterogodzinnych dyskusjach, w obecności Will'a i czasem nawet Vincenta, mężczyzna pokazał mi projekt pokoju, który był po prostu idealny.

Delikatny, taki jak chciałam, ze specjalnym kącikiem na instrumenty.

Wtedy też się zaczęłam zastanawiać nad tym wszystkim, dlatego stwierdziłam, że w sumie to lepiej, że nie ja zaprojektowałam sobie pokój. Byłoby tam za dużo rzeczy, które przypominałyby mi o przeszłości.

A teraz gdy już wiem, że jestem w domu i nikt nie stanie mi na drodze, chce otworzyć nowy rozdział. Rozdział, w którym nie będzie żadnej Maddie Blackwood. Nikt nie będzie jej mówił w jaki sposób ma się zachowywać i nie będzie jej rozdzielał od rodziny.

Rozdział, w którym będzie prawdziwa Maddie Inesa Monet.

• KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ •

Rodzina Monet| Maddie Inesa MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz