Ocknął się, w momencie gdy zrzucono go na ziemię. W akompaniamencie śmiechów wstał i rozejrzał się dookoła siebie. Stali na placu przed posiadłością zbudowaną z jakiegoś rodzaju jasnego kamienia. Złote poręcze schodów prowadzących do wejścia oraz marmurowe kolumny zapewne kosztowały majątek. Mimo tego, że znaczną część ścian obrósł bluszcz, a dookoła rozciągał się ogród, przechodzący dalej w pola, nie można było powiedzieć nic na temat braku gustu mieszkańców. Posiadłość sprawiała piorunujące wrażenie na każdym kto ją zobaczył, a sam nie mógł sobie pozwolić na postawienie podobnej. Czterokondygnacyjny budynek wręcz ociekał bogactwem, przyprawiając chłopaka o dreszcz. Na każdym piętrze przez liczne okna było widać kolejne pomieszczenia, każde służące do czegoś innego.
Gdy prowadzono go w stronę dwuskrzydłowych drzwi wejściowych młody uciekinier zdołał dojrzeć twarz dziewczyny, która wygląda zza jednego z filarów wstrzymujących dach nad balkonem zbudowanym na trzecim piętrze. Nie mogła być od niego dużo starsza. W momencie kiedy gwałtownie cofnęła się w głąb pomieszczenia, jej twarz zakryła fala brązowych włosów. Coś niespotykanego, ponieważ większość kobiet upinała pukle w wymyślne fryzury. Chłopak nie zdążył się nad tym zastanowić z powodu mocnego uderzenia w twarz. Nie minęło dużo czasu nim poczuł w ustach metaliczny smak krwi.
- Rusz się! Nikt nie kazał ci stawać – wąsaty gwardzista przybliżył się do niego i warknął mu do ucha. – Zatrzymasz się dopiero przed naszym Lordem, który wymyśli ci karę za to co zrobiłeś. Zapewniam cię, że będzie o wiele gorsza od tego uderzenia.
Zadrżał na samą myśl o tym co może go spotkać. Nie od dziś każdy wiedział jakie skutki czekają złodziei. Od więzienia po publiczne biczowania. Wszystkie kary, które przychodziły mu do głowy wydawały się coraz straszniejsze i bardziej brutalne. Ze spuszczoną głową pozwolił, by wprowadzono go przez drzwi. Wiedział doskonale gdzie skończy się ta ''wycieczka''. Jego mózg postanowił chwilowo opuścić ciało swojego właściciela, nie był zresztą potrzebny. Tak czy tak nie udałoby mu się uwolnić, a co dopiero uciec.
W jednym z korytarzy minęli lustro, w którym przez krótką chwilę udało mu się ujrzeć swój widok. Przeraził go widok jaki zobaczył. Opalona skóra twarzy została poznaczona drobnymi rozcięciami i śladami po kurzu. Pełne usta były suche, naznaczone wciąż lekko krwawiącą raną. Złote loki na głowie lepiły mu się do czoło mokre od potu, zasłaniając opuchnięte, przekrwione błękitne oczy. Jego ubrania wisiały na nim jak na strachu na wróble. Mimo, że był wysportowany to brakowało mu nieco kilogramów do prawidłowej wagi. Niegdyś błękitna koszula, dziś ozdobiona wzorem z kurzu i piachu. Na kurtce nie było widać plam, ale prawy rękaw był przecięty w miejscu bliskiego spotkania z kamieniem. Materiał obu okryć nabrał czerwonego odcienia w miejscu rany, która dopiero teraz zaczęła o sobie przypominać. Podsumowując nie wyglądał tak źle jak mu się wydawało. Udało mu się przywołać na usta delikatny zarys uśmiechu, kiedy przechodził przez drzwi prowadzące do rozległej sali, gdzie naprzeciwko wejścia na tronie zasiadał elegancko ubrany mężczyzna oraz równie dobrze ubrana dziewczyna, w której rozpoznał tą z okna. Przez zaskoczenie zawahał się z postawieniem kolejnego kroku, ściągając na siebie pchnięcie w plecy i ciche przekleństwo z ust wąsatego gwardzisty prowadzącego chłopaka przed sobą.
- Szlak! Co ty wyrabiasz, szczeniaku?! Zachowuj się albo pożałujesz – mięśnie chłopaka gwałtownie się spięły. Westchnął cicho, starając się nie odwarknąć.
Dał się poprowadzić w stronę tronów. Kiedy dotarli przed oblicza właścicieli posiadłości spuścił wzrok na swoje buty. W kolejnym momencie blondyn poczuł twardą dłoń na ramieniu, która zmusiła go do opadnięcia na kolana. Strażnik pociągnął go za włosy sprawiając, że spojrzał prosto w zimne oczy eleganckiego mężczyzny. Usta Lorda rozciągnęły się w leniwym uśmiechu.
- Kim jesteś? – padło pytanie.
- Ferr Scapion. Z wioski Wonderwille, milordzie – chłopak starał się odwrócić wzrok, ale dłoń gwardzisty skutecznie mu to uniemożliwiała. Przy okazji wyciskając z jego oczu kilka łez.
- Immanitas puść go – Lord machnął lekceważąco ręką na podwładnego, skupiając swój wzrok na powrót na więźniu. – Pamiętam twojego ojca. Merit Scapion zgadza się?
Mężczyzna poczekał aż blondyn mrugnie parę razy, by przegonić łzy z oczu. Chłopak był zmuszony kiwnąć twierdząco głową.
- Był niezwykle lojalnym sługą, przynajmniej dopóki nie zginął – przez twarz Lorda przemknął ledwo zauważalny cień. Niemal jakby żałował utraty ogrodnika. – Mieszkasz ze swoją matką, prawda?
Niestety to pytanie sprawiło, że z oczu Ferra na nowo popłynęły łzy, tworzące ślady na policzkach brudnych od kurzu. Flos – matka chłopaka umarła pół roku temu z powodu zatrucia wyjątkowo trującą rośliną, zostawiając jedyne dziecko samo sobie. Blondyn bardzo za nią tęsknił. Kobieta troszczyła się o swojego syna, pocieszając go po śmierci ojca, który zakończył swoje życie po długiej walce z chorobą.
- Czyli jednak to prawda co mawiają we wsi – Lord wstał z tronu. – Mieszkasz sam?
- Tak – Ferr wolał nie wspominać o tym, że żyje razem z innymi, okolicznymi rozbójnikami. Blondyn otarł oczy barkami, czerwieniąc się. – Przepraszam milordzie.
- Spodziewałem się takiej reakcji. Wiem o tobie więcej niż ci się wydaje, ponieważ twój ojciec służył w moim domu – mężczyzna podszedł do chłopaka, powodując większe rumieńce na policzkach zawstydzonego Ferra. Nie bez powodu, ponieważ władca posiadłości z pewnością był uznawany przez wielu ludzi za przystojnego. Lord nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia kilka lat. Jasna, blada skóra współgrała z zimnymi, szarymi oczami. Gładką twarz znaczył dwudniowy zarost. Mocno zarysowana linia szczęki dodawała Lordowi surowego wyglądu. Spod srebrnego diademu na głowie wysunęło mu się kilka pasem czarnych włosów. Elegancji dopełniały perfekcyjnie ułożone szaty. Ciemna marynarka oraz równie ciemne spodnie, ostro odcinały się na tle lśniącej, srebrzystej peleryny, która ciągnęła się za młodym Lordem. Chwycił więźnia za związane ramię podnosząc go z kolan. – Nawet przestępcom nie każę klękać w mojej obecności, jednak nie myśl, że nie dostaniesz kary za kradzież jednego z klejnotów rodzinnych należących do ....
- Rex, bracie, to chyba ode mnie zależy jakie konsekwencje powinien ponieść. W końcu to był mój wisior – zaprotestowała brązowowłosa dziewczyna. – Ja chciałabym wyznaczyć mu karę.
- Rosa to ja jestem tu Lordem, a nie ty! – mężczyzna posłał siostrze ostre spojrzenie, które wyraźnie mówiło, że nie należy mu przerywać. – To prawda, że do ciebie należała skradziona przez Ferra biżuteria, ale to mój obowiązek wyznaczyć mu przestrogę na przyszłość.
Brunetka podniosła się z tronu i podeszła, stukając obcasami, do dużo wyższego brata. Czarnowłosy odsunął się od blondyna, przybierając pozę nieznoszącą sprzeciwu, czekając aż dziewczyna podejdzie do niego. Siostra Lorda zaczęła głośno protestować, uderzając kciukiem prosto w pierś mężczyzny.
- To jest moja decyzja, do której mam pełne prawo! Nie śmiej podejmować ustaleń dotyczących kary beze mnie! W nosie mam, że jesteś wielce szanowanym Lordem Rexem Argentem! – Rosa dalej wykrzykiwała kolejne zdania, ignorując obecność mocno zmieszanego Ferra.
Blondyn stał, z wciąż związanymi dłońmi, nie bardzo wiedząc co zrobić. Obserwował rodzeństwo kłócące się o to kto ma wymierzyć dla niego karę, myśląc czyj pomysł będzie łagodniejszy.
- Siostro, posłuchaj mnie – Lord chwycił obie dłonie dziewczyny, skupiając jej uwagę na jego słowach. – Pozwolę ci, byś zdecydowała o wymiarze konsekwencji, które poniesie nasz złodziejaszek. Jeden warunek; masz przestać mnie bić zanim sobie coś zrobisz.
Rosa uwolniła palce z uścisku brata, uśmiechając się triumfująco. Okręciła się wokół własnej osi, pozwalając na to, by szmaragdowa suknia zafalowała jak morskie fale. Roześmiała się radośnie, podchodząc do Ferra. Blondyn przygotował się na bardzo bolesne tortury, ale to co powiedziała młoda Lady zbiło go z nóg.
- Jako, że moja biżuteria wróciła do mnie, choć nie do końca dzięki twojej woli, nie zamierzam wtrącać ciebie do lochu ani organizować tortur. Nasza rodzina, Argentowie, nigdy nie popierała takich kar – dziewczyna zignorowała ciche westchnięcie Lorda, który już zapewne żałował swojej decyzji. – Dlatego zostaniesz moim prywatnym sługą.
CZYTASZ
Iron heart
RomanceOsierocony złodziej trafia do dworu lordowskiej rodziny. Zostaje sługą panującego Lorda, przystojnego mężczyzny, który od pierwszego spojrzenia wie co czuje do nowego sługi. Klątwa ciążąca nad obojgiem sprawia, że pragną swojej obecności. Po poznani...