rozdział 11

59 7 0
                                    

-eh..no dobra poddaje sie -westchnął chłopak gdy nadal do niego celowałem.-najwyraźniej jesteś sprytniejszy niż mi sie wydawało..-dodał.
-właściwie to mi tylko ułatwiasz robotę. A juz myślałem ze będzie jakas zabawa z tobą.-odbezpieczylem pistolet i przyłożylem lufe pod jego gardło. Lecz w pewnym momencie na hale wbiła policja. A ku mojemu nieszczęściu a właściwie to może i szczęściu nie miałem na sobie kaptura ani nic. Policjanci od samego wejscia na hale celowali w moja strone wiec byłem w najgorszej możliwej sytuacji... Jak mateo to kurwa zrobił? Jak zdążył zadzwonić na policje? W każdym razie wkopal mnie ze to ja niby porwałem Stivena i groże mu bronią.

Zerknełem w strone Mateo który w tym momencie udawał ze się boi? W tym momecie pokazał , że nie dość ze jest cwany to jeszcze jest dobrym aktorem. A ja byłem w sytuacji bez wyjścia. Dwóch policjantów szybko podeszło do mnie i mnie złapali a inni mierzyli we mnie z broni. Mateo zdawał sie ze jest zadowolony ze swojego planu ,że mnie sie pozbył.Lecz ja nie zamierzam tak szybko odpuścić.

Już po jakimś czasie siedziałem w aucie policyjnym i  jechaliśmy na komisariat. No zajebiscie gorzej być nie mogło. Jakies piętnaście minut potem byłem na komisariacie i byłem przesłuchiwany.

-Jak juz mówiłem nie jestem winny, może i sytuacja w której mnie panowie zastali tego nie pokazuje ale naprawdę jestem niewinnny.-prowowalem wytłumaczyć.
-mierzyłes do pana Mateo z pistoletu a tuż obok był ktos jeszcze związany.- ciągnął dalej policjant.- A skoro to nie pan jest niewinny to dlaczego zastalismy pana w takiej oto sytuacji.-dodał policjant.
- No może to nie jest legalne za co przepraszam ale mnie to ciekawiło , poproatu byłem na urbexach. I przez przypadek znalazlem kogoś związanego. Chciałem tylko pomoc.-sklamałem.
-to nie zmienia faktu ze mógł pan zadzwonić na policje zamiast robic coś na wlasna rękę.- zauważył drugi policjant.
-prawda mogłem ale nie pomyślałem o tym. Potem wszedł ten człowiek i pierw zaczął do mnie celowac a po jakims czasie w samoobronie ja mu zabralem pistolet i w niego zaczelem celowac..-dodałem nadal kłamiąc o tej sytuacji ale cala ta historyjka wydawała sie nawet prawdopodobna.
-No dobrze przyjrzymy sie twojej kwestii wydarzeń. Teraz mi powiedz czy jesteś pełnoletni.A jak nie to podaj numer do rodziców albo opiekuna prawnego.- powiedział policjaant.
-nie ,nie jestem pełnoletni. I czy moge podać numer brata?-kogo innego niby mam podać? Wujka który jest we francji? Czy „zmarlego” ojca?
-Myślę ze może być-odpowiedzial na szczęście policjant
- *********  to numer do mojego brata Vincenta Moneta..-dodałem. Może to nie najlepszy pomysł by do niego dzwonić i przeszkadzać ale no co mam zrobić.
-Ty jesteś Tony Monet?-zapytał.
Nie no jestem Justin Biber.
-Tak.-potwierdzilem szybko.
-Dobrze no to zadzwonimy do twojego brata.- po tym zdaniu jeden policjant mi kazał wstać i zaprowadził mnie do aresztu.

Nstepna godzinę spędziłem patrząc sie w ścianę i czekając na Vincenta.
Gdy po jakimś czasie wszedł policjant.
-Twoj brat czeka na ciebie w sali odwiedzin- powiedział policjant.
Ja tylko pokiwalem głowa i poszedłem  w kierunku sali a za mną szedł policjant.

•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°

510 słów
Ocenka---->
Pomysły----->

Pozdrawiam moja przyjaciółkę Olcie

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 13 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Tony Monet• I Jego ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz