3. Wieczór pełen niespodzianek

630 56 2
                                    

Griffin

Specjalnie nie odstawiałem nigdzie reszty rzeczy, żeby w razie w, po wejściu mieć jakąś wymówkę. Planowałem wszystko o trzy kroki do przodu dla własnego spokoju. Miesiące z Olivią na głowie pokazały mi, że czasem kobiety potrafią być zdolne do wszystkiego, żeby tylko postawić na swoim. Niestety Olivia nie robiła tego w dobrym tego słowa znaczeniu.

Wszedłem do środka, przepychając się przez drzwi od patio, bo przejście torowała jakaś laska siedząca z miską pomiędzy nogami. Patrząc ukradkiem na ilość pustych butelek wokół Nico wiedziałem, że dziewczyna będzie musiała się z nim nią podzielić.

- Griffin! – Usłyszałem, jak ktoś wołał moje imię z daleka. Skądś kojarzyłem ten kobiecy głos, więc obróciłem głowę w stronę, z której dochodził.

Prosto, a może jednak nie tak do końca, bo im bliżej, tym większym slalomem, szła do mnie jedna z przyjaciółek Olivii. Za cholerę nie pamiętałem jej imienia, wiedząc tylko, że zaczynało się na „L". Linda? Lana?

- Cześć – odpowiedziałem bezpiecznie.

- Długo każesz na siebie czekać, ale Liv twierdzi, że warto – zaśmiała się, choć to zdanie raczej nie należało do żartobliwych.

- Taaa... - pociągnąłem, unosząc brew. Sądząc po jej stanie, przejście do sedna miało zająć raczej nieco więcej czasu.

- Bo wiesz, ty jej się tak podobasz, że czasem gada o tobie nawet, kiedy nie powinna. Ostatnio, jak byłyśmy u mnie, to płakałam jak opętana, bo Chris zdradził mnie z tą... Jak jej tam było... - Dziewczyna przybrała minę zastanowienia, opierając się plecami o moją rękę po tym, jak wykonała gwałtowny obrót. Gdybym nie wystawił jej bardziej do przodu, właśnie zbierałbym brunetkę z podłogi.

- Lisą? – rzuciłem losowe imię, żeby tylko skończyła już ten wątek i przeszła do sedna.

- No co ty, Griffin, to już byłoby poniżej pasa, gdyby przeleciał laskę z takim samym imieniem jak ja – prychnęła, opuszczając głowę na moim ramieniu.

A więc Lisa.

- Słuchaj, Lisa, muszę iść dalej także...

- No i świetnie się składa, bo właśnie po to cię wołałam – wybełkotała uradowana, odbijając się od mojej ręki. – No bo niedługo macie ten mecz z tymi tam... Jezu, jak mi się we łbie kręci, taką mam karuzelę i kropki...

- Gramy mecz z Silveroak – dokończyłem za Lisę, łapiąc ją w odpowiednim momencie za łokieć. Już drugi raz zapobiegłem jej spotkaniu z podłogą, która choć pięknie się świeciła, nie była najlepszym miejscem na drzemkę.

- Tak! Tak z nimi! – podniosła głos, prawie przekrzykując muzykę. – Razem z dziewczynami wymyśli... To znaczy Olivia wymyśliła, że powinnyśmy was jakoś zmotywować. Ale tak wiesz, nie jak normalnie z pomponami i w ogóle... Tak... Inaczej trochę, no.

- Inaczej? – Zmarszczyłem brwi, nie mogąc wyjść z podziwu, że mimo swojego zaawansowanego stanu, Lisa dalej układała jakieś zdania. Jakieś, ale dalej zdania.

- No chodź to zobaczysz! – ucieszyła się jeszcze bardziej, nagle dostając zastrzyk energii znikąd. Wyrwała się z mojego uchwytu i sama złapała za mój nadgarstek, ciągnąc mnie za sobą tak, że prawie upuściłem skrzynkę piwa.

Po drodze ledwo udało mi się odstawić rzeczy na jeden z blatów. Lisa prowadziła mnie gdzieś w głąb ogromnego salonu, który mimo swoich rozmiarów był prawie w pełni zapełniony przez w większości ubranych w stroje kąpielowe nastolatków.

Reckless TitanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz