⚠️ Przemoc, morderstwo
°•*⁀➷ ፧ ✐ ☡ Janet
W pokoju panowała ciężka przytłaczająca cisza
przerywana jedynie oddechami moich więźniów i szelestu wiatru przedostającego się przez szczeliny nieszczelnych okien.Siedzieli naprzeciwko mnie przywiązani do stalowych krzeseł. Unieruchomieni łańcuchami z przerażeniem wymalowanym na ich twarzach.
Mój gniew wrzał i szumiał w uszach jak potężna fala, która lada moment miała się rozbić o nich z całą swoją siłą.
To co zrobili było niewybaczalne. To oni zdradzili własnego syna i teraz za to zapłacą.
Ze sprawiedliwości musi stać się zadość.
Podeszłam bliżej słysząc jak ich oddechy przyspieszają, jak ich ciała napinają się w desperackiej lecz bezowocnej próbie ucieczki.
Nie mieli gdzie się schować, nie przede mną.
- Ładnie było tak bez mojej zgody go wysłać? - Zapytałam, a w moim głosie brzmiała zimna wręcz lodowata furia. Moje słowa przebiły powietrze jak nóż tnąc ich resztki nadziei na ucieczkę. - Myśleliście, że się nie dowiem?
Nie czekałam na odpowiedź. Było dla mnie jasne, że żadna wymówka, żadne kłamstwo nie byłyby wystarczająco dobre, by usprawiedliwić ich idiotyczne działania.
- Przyznam, sprytnie. - Na chwilę zamilkłam zaciskając wargi w wąską linię. - Tylko szkoda, że tak naiwnie.
Nadal obrzydliwa cisza.
Żałosne.
Mój wzrok skupił się teraz na ojcu Fanga. Jego skośne oczyska szeroko otwarte z przerażenia spotkały te moje.
Posłałam mu swój szyderczy uśmiech i wysunęłam z tylnej kieszeni ostry długi nóż, który polizałam wzdłuż.
Trzeba trochę poudawać, że jest się psycholką.
- Jak się czujecie z tym, że wykorzystaliście własnego syna? Wielce mi kurwa katolicy. - Wyrzuciłam z siebie słowa ściskając rękojeść noża z całej siły. - Jak możecie spojrzeć w lustro po tym co zrobiliście? Przez wasze chciwe ręce, przez wasze chore ambicje, Fang stał się tym, kim jest.
Ich twarze bielały jakby te oskarżenia nagle przypomniały im prawdę, którą starali się zepchnąć w najgłębsze zakamarki umysłu.
- Doskonale pamiętacie jak oddaliście go do tej pieprzonej sekty kiedy był jeszcze dzieckiem. - Prychnęłam opierając się plecami o chłodną ścianę. - Jak pozwoliliście, by poddali go egzorcyzmom wiedząc, że te pseudoświęte ceremonie wypalą w nim ludzką duszę i stanie się demonem.
Czułam jak moje ciało drży od tłumionych emocji. Zrobili z Fanga narzędzie wpychając go w ramiona mroku, który teraz w nim płonie nieświadomie. Nie pozwolili mu być dzieckiem. Odebrali mu wszystko co ludzkie, a potem bezczelnie wymazali pamięć i udawali kochanych rodziców uczących dobra.
Żenada.
- Zamknij w końcu ten ryj! - Spojrzałam na faceta, który zaczął się jeszcze bardziej wierzgać na krzesełku niż wcześniej. Wow staruchu masz język w gębie. - Jesteś pierdoloną psycholką! Gówno wiesz.
- Gówno wiem, ta? To ciekawe, że wiem iż Fang przebywa w Polsce u swoich pseudo wujków. - Parsknęłam widząc ten szczeniacki wzrok siwego kolesia.
- Nie waż się nigdy więcej go szukać, a tym bardziej tknąć! - Staruch wierzgał się na tyle mocno, że dwójka moich ludzi zaraz zjawiła się przy nim.
CZYTASZ
PLAY WITH FIRE || FANGAR
Fiksi Penggemar"𝘽𝙮𝙡𝙞ś𝙢𝙮 𝙟𝙖𝙠 𝙤𝙜𝙞𝙚ń 𝙞 𝙬𝙤𝙙𝙖. 𝙊𝙣 𝙗𝙮ł 𝙢𝙤𝙟ą 𝙪𝙘𝙞𝙚𝙘𝙯𝙠ą 𝙤𝙙 𝙥𝙞𝙚𝙠ł𝙖, 𝙠𝙩ó𝙧𝙚 𝙣𝙤𝙨𝙞ł𝙚𝙢 𝙬 𝙨𝙤𝙗𝙞𝙚, 𝙖 𝙟𝙖 𝙙𝙡𝙖 𝙣𝙞𝙚𝙜𝙤 𝙪𝙜𝙖𝙨𝙯𝙚𝙣𝙞𝙚𝙢 𝙞 𝙪𝙠𝙤𝙟𝙚𝙣𝙞𝙚𝙢 𝙙𝙖𝙬𝙣𝙮𝙘𝙝 𝙘𝙞𝙚𝙧𝙥𝙞𝙚ń. 𝙕𝙖𝙢𝙞𝙖�...